DIEGO
Odwiozłem McCoyów do ich posiadłości, a moim oczom nie umknął widok zadowolonego szefa. Lavelle także była uśmiechnięta i miałem szczerą nadzieję, że jutro rano nie znajdę jej zmasakrowanego ciała. Coś dziwnego czułem w środku, coś nie dawało mi spokoju, ale nie chciałem nazywać rzeczy po imieniu, skoro nie powinienem w ogóle czegoś takiego czuć. Zamiast tego udawałem, że wszystko było w należytym porządku i grzecznie przyglądałem się, jak przytulone małżeństwo znikało za wejściowymi drzwiami.
Przejechałem dłonią po krótko ostrzyżonych włosach i wziąłem głęboki, uspokajający oddech. Kurwa, powinienem już jechać, ale nie potrafiłem zrobić niczego innego oprócz stania i gapienia się na dom. Może jednak powinienem zostać? Na wszelki wypadek?
Nie.
Nie powinienem.
Wsiadłem do auta i z ciężkim sercem opuściłem to miejsce. Obiecałem spotkać się z Angelo i nie mogłem odwlekać tej wizyty w nieskończoność, bo w końcu by mnie odsunął. Byłem strasznie podirytowany, przez co przez całą drogę podgryzałem paznokcie. Ciągle zastanawiałem się, co się działo z Lavelle. Ta dziewczyna była na wskroś niebezpieczna. I choć nie mogła mi nic zrobić fizycznie, to psychicznie rozkładała mnie na łopatki.
Lekko ponad półtorej godziny później, minąłem metalowe ogrodzenie i wjechałem na żwirowy podjazd. Zrobiłem kółko wokół fontanny ustawionej przed frontem domu i zaparkowałem auto. Wysiadłem z niego niedbale i zatrzasnąłem drzwi. Nie miałem dobrych wieści, więc nie powinno mnie tu być, ale cóż mogłem poradzić? Szef by mnie ukatrupił, gdybym nie dał żadnego sygnału, jak mi szło. Musiałem zatem wykombinować jakąś dobrą wymówkę, by dał mi jeszcze trochę czasu. Przecież nie mogłem powiedzieć, że zajmowałem się tylko pogawędkami z żoną naszego punktu docelowego.
Drzwi się otworzyły, więc wkroczyłem do środka. Gwar rozmowy poprowadził mnie do salonu, w którym znalazłem szefa, jego doradcę i jeszcze dwóch innych mężczyzn. Jednego z nich w ogóle nie rozpoznawałem. Siedzieli rozpostarci na kanapach z cygarami w dłoniach, a przed nimi prężyły się dwie półnagie kobiety. Ledwo zmusiłem się do nieprzewrócenia oczami na ten widok.
Kiedy Moretti mnie dostrzegł, skinął na mnie głową i nakazał usiąść.
— Nareszcie jesteś, Santiago. — Oczywiście musiał zwrócić się do mnie moim pełnym imieniem.
Usiadłem w jedynym wolnym fotelu i rozpiąłem marynarkę. Sięgnąłem po karafkę z alkoholem i nalałem sobie odrobinę do szklanki. Łyknąłem wszystko na raz, a palące whisky otrzeźwiło nieco mój umysł.
— Nie miałeś problemu z przejazdem przez granicę?
Pokręciłem głową w odpowiedzi. Nie byłem takim półgłówkiem, by taka błahostka mnie zatrzymała.
— Wyjdźcie — zwrócił się nareszcie do mężczyzn. — Możecie zabrać ze sobą te panienki. Musimy porozmawiać z Santiago.
Obserwowałem, jak opornie zbierali swoje tyłki z kanapy, a następnie wyszli z pomieszczenia, pozostawiając nas samych.
— Nowe znajomości? — Uniosłem brew zaintrygowany.
Parsknął śmiechem na moje pytanie.
— To jeden z kapitanów Antinoriego. Nikt nawet nie podejrzewa, że mógłby nam pomagać. Zresztą... sam chciałem zasięgnąć od niego paru wskazówek, by jakoś ułatwić ci sprawę.
Zaczął kręcić szklanką w dłoni, a zawarty w niej alkohol obijał się o jej ścianki.
— Co z tobą? Liczę, że dobrze wykorzystałeś czas i zrobiłeś jakieś postępy.
CZYTASZ
LAVELLE ✔ || RIAMARE #1
रोमांसTOM I SERII RIAMARE Lavelle od samego początku nie miała kolorowego życia. Po tym, jak matka odeszła do kochanka, wychowywał ją jedynie ojciec. W ich domu nigdy się nie przelewało, ale dziewczyna nie narzekała na swoje dzieciństwo. Kiedy poznała Dea...