Po tym miniętym tygodniu chłopacy dowiedzieli się, że mają jechać w trasę.
Ja: Ale jak to... w trasę?- do moich oczu zebrały się łzy.- Na ile?
S: Na trzy miesiące.- odpowiedział. Jednak żaden z nich nie był smutny.
Ja: Co Wy się tak wszyscy szczerzycie?
S: Bo jedziesz z nami, skarbie!
Ja: Co?!
JM: Jedziesz nami.
Ja: DZIĘKUJĘ!- wskoczyłam na Sugę złączając nasze usta. Niestety chłopcy nie byli jeszcze do tego przyzwyczajeni, ale trudno. Po chwili odsunęłam głowę od jego.
Ja: A co na to manager? Albo prezes?
RM: Prezes nawet o Tobie nie wie, a manager się zgodził.
Ja: Dziękuję! Kocham Was.
S: My Ciebie też.- cmoknął mnie w nosek i postawił na ziemi.
JK: To co? Idziemy uczcić?J: Chłopie, jest 11 w nocy.
JK: Trudno.- podszedł do szafki i wyjął alkohole.
Ja: Nie, no dobra. Czemu nie, tylko że jutro idę do szkoły, a Wy próby.
JK: Oj, jeden nic nie zaszkodzi. No, weźcie wyluzujcie.
Ja: Ja podziękuję.- poszłam do siebie i poszłam spać.
Rano obudził mnie Suga.
S: Kochanie, do szkoły.
Ja: Mhm...- obróciłam się na drugi bok i dalej poszłam spać.
S: Łucja, bo się spóźnisz.
Ja: A Ty na próby.
S: Dzisiaj mamy na dziesiątą, więc wątpię. No wstawaj.- podniosłam się do siadu i przetarłam oczy.- A myślałem, że to ja jestem większym śpiochem.
Ja: Bo to prawda.
S: Dobra, wstajemy.- pocałował mnie w policzek i podszedł do szafy. Zaczął wybierać mi ubrania.
Ja: W mamę się bawisz?
S: Może. Nie chodź już spać tak późno, dobrze?
Ja: Mówi ten, który poszedł pewnie o pierwszej.
S: Nie, no około dwunastej.- położył obok mnie jeansy i sweter.
Ja: Możesz wyjść?- skierował się do drzwi.- Dzięki.- kiedy się ubrałam, wyszłam z pokoju, gdzie Jin zrobił mi najszybsze śniadanie, jakie się da. Płatki z mlekiem.
J: Nie wiedziałem jakie lubisz, ale masz Liony.
Ja: Akurat trafiłeś. A gdzie chłopcy?
S: Ej, no! Ja jestem tu.
Ja: Nie mówię o Tobie.
J: Maluchy na dworze, a reszta przed telewizorem.
Ja: Czemu maluchy?
J: Poczekaj, aż któremuś się coś stanie.- i w tym momencie wbiegł V do kuchni. Zapłakany.- O, proszę bardzo.
V: Jiiinnn, Jimin mnie wywrócił na krzaczki i mi się kolec wbiiiiiił!- tupał przy tym nogami.
J: Pokaż.- wziął jego rękę w swoją, wyciągnął patyczek i puścił go.- Już, po wszystkim.
V: Dzięki!- poleciał dalej na dwór.
Ja: Dobra, dzięki za śniadanie. Ja muszę lecieć. Yooni~
S: Tak, pójdę.
Ja: Dziękuję. Idę po plecak.- zrobiłam to co powiedziałam i po pięciu minutach byliśmy przed domem. Byliśmy już przyzwyczajeni do tego, że poza domem musimy być dwa metry od siebie na wypadek, gdyby jakaś fanka szła. I właśnie.
?: O BOŻE! TO SUGA! SŁYSZYCIE?! SUGA Z BTS!- podbiegła do niego jakaś piętnastolatka. Spojrzałam na niego z żalem w oczach, ale on uspokoił mnie uśmiechem.
S: Nie krzycz tak, dobrze?
?: Mogę zdjęcie?
S: Poczekaj, muszę do kogoś napisać.- i wtedy dostałam wiadomość.
Od Suga:
Idź już, skarbie. My będziemy po osiemnastej.
Do Suga:
Eh... Okej. Papa.
Od Suga:
Nie smutaj. Kocham Cię.
Do Suga:
Ja też.
Poszłam do szkoły. Jako pierwsza była lekcja śpiewu, a że Pani nie było mieliśmy zastępstwo z tym, który myśli, że umie śpiewać. Nagrałam Sudze kawałek jego "występu".
Od Suga:
Gardło Cię boli, czy jak?
Do Suga:
To nie ja, głuptasie. Mój nauczyciel od śpiewu. Znaczy... zastępca. Myśli, że umie śpiewać.
Od Suga:
No to nieźle.
Do Suga:
A co poradzić jak on jest od perkusji?
Od Suga:
Serio? Nie wytrzymam . A tak w ogóle kazali nam wcześniej przyjechać, więc będziemy wcześniej. O której kończysz?
Do Suga:
Cieszę się. Kończę o 14:35.
Od Suga:
Będziemy o 16. Zabiorę Cię gdzieś.
Do Suga:
A gdzie?
Od Suga:
Niespodzianka.
Do Suga:
Nie lubię niespodzianek. Powieeeeedz. *odczytano*
Sugaaaa *odczytano*
Yoooooniiii~ *odczytano*
Okej, obrażam się
Od Suga:
Noo, nie! Spodoba Ci się, zobaczysz. Już okej? *odczytano*
Ah, te dziewczyny.
Do Suga:
Obraziłam się.
*Łucja opuściła chat*
CZYTASZ
Porwana || BTS
FanfictionŁucja jest ogromną fanką zespołu BTS. Na jednym z fanmeetingów zostaje porwana przez swoich idoli.