16.

1.5K 53 2
                                    

Po tym miniętym tygodniu chłopacy dowiedzieli się, że mają jechać w trasę.

Ja: Ale jak to... w trasę?- do moich oczu zebrały się łzy.- Na ile?

S: Na trzy miesiące.- odpowiedział. Jednak żaden z nich nie był smutny.

Ja: Co Wy się tak wszyscy szczerzycie?

S: Bo jedziesz z nami, skarbie!

Ja: Co?!

JM: Jedziesz nami.

Ja: DZIĘKUJĘ!- wskoczyłam na Sugę złączając nasze usta. Niestety chłopcy nie byli jeszcze do tego przyzwyczajeni, ale trudno. Po chwili odsunęłam głowę od jego.

Ja: A co na to manager? Albo prezes?

RM: Prezes nawet o Tobie nie wie, a manager się zgodził.

Ja: Dziękuję! Kocham Was.

S: My Ciebie też.- cmoknął mnie w nosek i postawił na ziemi.
JK: To co? Idziemy uczcić?

J: Chłopie, jest 11 w nocy.

JK: Trudno.- podszedł do szafki i wyjął alkohole.

Ja: Nie, no dobra. Czemu nie, tylko że jutro idę do szkoły, a Wy próby.

JK: Oj, jeden nic nie zaszkodzi. No, weźcie wyluzujcie.

Ja: Ja podziękuję.- poszłam do siebie i poszłam spać.


Rano obudził mnie Suga.

S: Kochanie, do szkoły.

Ja: Mhm...- obróciłam się na drugi bok i dalej poszłam spać.

S: Łucja, bo się spóźnisz.

Ja: A Ty na próby.

S: Dzisiaj mamy na dziesiątą, więc wątpię. No wstawaj.- podniosłam się do siadu i przetarłam oczy.- A myślałem, że to ja jestem większym śpiochem.

Ja: Bo to prawda.

S: Dobra, wstajemy.- pocałował mnie w policzek i podszedł do szafy. Zaczął wybierać mi ubrania.

Ja: W mamę się bawisz?

S: Może. Nie chodź już spać tak późno, dobrze?

Ja: Mówi ten, który poszedł pewnie o pierwszej.

S: Nie, no około dwunastej.- położył obok mnie jeansy i sweter.

Ja: Możesz wyjść?- skierował się do drzwi.- Dzięki.- kiedy się ubrałam, wyszłam z pokoju, gdzie Jin zrobił mi najszybsze śniadanie, jakie się da. Płatki z mlekiem.

J: Nie wiedziałem jakie lubisz, ale masz Liony.

Ja: Akurat trafiłeś. A gdzie chłopcy?

S: Ej, no! Ja jestem tu.

Ja: Nie mówię o Tobie.

J: Maluchy na dworze, a reszta przed telewizorem.

Ja: Czemu maluchy?

J: Poczekaj, aż któremuś się coś stanie.- i w tym momencie wbiegł V do kuchni. Zapłakany.- O, proszę bardzo.

V: Jiiinnn, Jimin mnie wywrócił na krzaczki i mi się kolec wbiiiiiił!- tupał przy tym nogami.

J: Pokaż.- wziął jego rękę w swoją, wyciągnął patyczek i puścił go.- Już, po wszystkim.

V: Dzięki!- poleciał dalej na dwór.

Ja: Dobra, dzięki za śniadanie. Ja muszę lecieć. Yooni~

S: Tak, pójdę.

Ja: Dziękuję. Idę po plecak.- zrobiłam to co powiedziałam i po pięciu minutach byliśmy przed domem. Byliśmy już przyzwyczajeni do tego, że poza domem musimy być dwa metry od siebie na wypadek, gdyby jakaś fanka szła. I właśnie.

?: O BOŻE! TO SUGA!  SŁYSZYCIE?! SUGA Z BTS!- podbiegła do niego jakaś piętnastolatka. Spojrzałam na niego z żalem w oczach, ale on uspokoił mnie uśmiechem.

S: Nie krzycz tak, dobrze?

?: Mogę zdjęcie?

S: Poczekaj, muszę do kogoś napisać.- i wtedy dostałam wiadomość.


Od Suga:

Idź już, skarbie. My będziemy po osiemnastej.

Do Suga:

Eh... Okej. Papa.

Od Suga:

Nie smutaj. Kocham Cię.

Do Suga:

Ja też.


Poszłam do szkoły. Jako pierwsza była lekcja śpiewu, a że Pani nie było mieliśmy zastępstwo z tym, który myśli, że umie śpiewać. Nagrałam Sudze kawałek jego "występu".


Od Suga:

Gardło Cię boli, czy jak?

Do Suga:

To nie ja, głuptasie. Mój nauczyciel od śpiewu. Znaczy... zastępca. Myśli, że umie śpiewać.

Od Suga:

No to nieźle.

Do Suga:

A co poradzić jak on jest od perkusji?

Od Suga:

Serio? Nie wytrzymam . A tak w ogóle kazali nam wcześniej przyjechać, więc będziemy wcześniej. O której kończysz?

Do Suga:

Cieszę się. Kończę o 14:35.

Od Suga:

Będziemy o 16. Zabiorę Cię gdzieś.

Do Suga:

A gdzie?

Od Suga:

Niespodzianka.

Do Suga:

Nie lubię niespodzianek. Powieeeeedz. *odczytano*

Sugaaaa *odczytano*

Yoooooniiii~ *odczytano*

Okej, obrażam się

Od Suga:

Noo, nie! Spodoba Ci się, zobaczysz. Już okej? *odczytano*

Ah, te dziewczyny.

Do Suga:

Obraziłam się.

*Łucja opuściła chat*



Porwana || BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz