JK: Kto to?
Ja: Jej ex, jak Ty jej słuchasz?
S: Ale... Co w tym złego?
Ł: Wy mnie słuchacie?! On... bił mnie i szantażował. Nie wiem do czego jest zdolny wobec dzieci.
Ja: No, to jedziemy!
RM: Jak my?
J: No, całą dziewiątką.
RM: Chyba Cię coś pogrzało.
S: Nie, on ma rację. Im więcej nas będzie tym bardziej chłop się będzie bał.
RM: Mniejsza z tym. Chodźcie!- pobiegliśmy do vana. Na miejscu podzieliliśmy się na trzy radiowozy, a Łucja pokierowała nas do jego mieszkania.
Ł: Ja... z nim porozmawiam.
S: Skarbie, nie.
Ł: Zaufaj mi.- weszliśmy do klatki, a moja siostra zapukała do jego drzwi. My byliśmy pół piętra niżej.- Serim, otwórz. T-to ja, Łucja.- chłopak otworzył drzwi.
Se: Witaj, skarbie. Widzę, że wróciłaś. Wejdź.- Łusia weszła do środka, a kiedy ten debil zamknął drzwi wbiegliśmy na dół, a ja i Namjoon przylegliśmy do nich uchem.
Se: Znudziło Ci się życie z kochasiem?
Ł: Odczep się od niego.
Se: Jeszcze nie zrozumiałaś?- hyung podszedł.- On Cię wykorzystuje.
Ł: Niby do czego? Dobra, nie po to przyszłam.
Se: Słucham, skarbie.
S: Uduszę go.
Ja: Hyung, uspokój się.
Ł: Wiem, że masz moje i Yoongiego dzieci.- ten zaśmiał się tak, jakby z niej kpił.
Se: Skąd taka pewność?
Ł: Znam Cię.
Se: Myślisz, że ten skurwysyn ciągle przy Tobie będzie, na zawsze? Już wczoraj pieprzył się w klubie z jakąś laską.
Ł: Wczoraj cały wieczór był na policji.
Se: Jesteś tego taka pewna?
Ł: Ufam mu. Przynajmniej jemu można, nie to co Tobie. W ogóle, po co ja tracę na Ciebie czas. Daj dzieci i po sprawie.
Se: A co jak ich już... nie ma?- kolejny raz zaczął się śmiać.
Ł: Jeśli je zabiłeś... Nie, nie ręczę za siebie.
Se: Debilka.
Ł: Nie musisz mi się przedstawiać, tylko... kiedy zmieniłeś płeć?- usłyszeliśmy trzask, a potem pisk dziewczyny.- Jeszcze Ci mało? Popierdoleńcu, raniłeś mnie przez cały rok! Niszczyłeś mnie!- trzask. Suga-hyung wszedł do środka.
SUGA
Nie wytrzymałem i wszedłem do środka. Łusia miała cały zakrwawiony nos, a chłopak rozwalony łuk brwiowy, bo widocznie popchnęła go na szafkę. Przytuliłem ją, a ona się rozpłakała. Nie widząc co zrobić, cały w nerwach, ściągnąłem koszulkę i próbowałem zatamować nią krwotok.
Se: Królewicz na białym koniu się znalazł.- prychnął. Do mieszkania weszła policja i skierowała broń na tego debila.
P: Policja, unieść ręce.- chłop to zrobił.- Gdzie są dzieci?
Se: Skąd pewność, że żyją?- Łucja opadła na podłogę z bezsilności. Chciałem zrobić to samo, ale musiałem ją chronić.
P: Mów, żyją?
Se: Nie zesraj się.- on żyje pięć lat do tyłu, poważnie. Takie teksty, to już stare jak świat są, naprawdę.
P: Przedłużymy wyrok, cwaniaczku. A teraz gadaj.
Se: Żyją, żyją.- przyznał się dopiero wtedy, gdy gliny przyłożyły mu pistolet do skroni.
P: Gdzie są?
Se: W-w piwnic-cy.
Ja: Jak to... w piwnicy. W której, kuźwa?!
P: Prowadź.- chłopak wziął klucze i zaprowadził naszą piątkę - ja, Łucja i trzech policjantów - do piwnicy, gdzie faktycznie usłyszałem płacz. Weszliśmy do środka, gdzie zobaczyliśmy dwójkę wychudzonych, posiniaczonych dzieci.
Ł: Przecież one nie jadły tylko dwa dni! Co Ty im zrobiłeś?!- tutaj te "tylko" chyba miało znaczyć to, że tak szybko wychudły. Dziewczyna wzięła jedno, a ja drugie.
Se: Myślicie, że jak zabiliście moich ludzi to Wam odpuszczę?! Chyba śnicie!- dostał jakiś atak szyderczego śmiechu, a dwójka z policjantów go zabrała.
P: Czy to prawda?- spojrzał na nas.
Ł: Tak, przep...
Ja: Działaliśmy w obronie własnej.- wysunąłem się na przód.- O mało co nie zabili Jimina, a Jungkooka podduszali.
P: Dobrze. Czy chcecie wnieść jakieś oskarżenia?
Ja: Tak.
Ł: Nie.
Ja: Jak to nie?
Ł: Nie teraz, Yoongi.
Ja: Zastanowimy się nad tym, dobrze?
P: Dobrze, będziemy w kontakcie.- zrobiliśmy jeszcze to co trzeba i wróciliśmy do domu.
CZYTASZ
Porwana || BTS
FanfictionŁucja jest ogromną fanką zespołu BTS. Na jednym z fanmeetingów zostaje porwana przez swoich idoli.