80.

420 17 7
                                    

JK: Kto to?

Ja: Jej ex, jak Ty jej słuchasz?

S: Ale... Co w tym złego?

Ł: Wy mnie słuchacie?! On... bił mnie i szantażował. Nie wiem do czego jest zdolny wobec dzieci.

Ja: No, to jedziemy!

RM: Jak my?

J: No, całą dziewiątką.

RM: Chyba Cię coś pogrzało.

S: Nie, on ma rację. Im więcej nas będzie tym bardziej chłop się będzie bał.

RM: Mniejsza z tym. Chodźcie!- pobiegliśmy do vana. Na miejscu podzieliliśmy się na trzy radiowozy, a Łucja pokierowała nas do jego mieszkania.

Ł: Ja... z nim porozmawiam.

S: Skarbie, nie.

Ł: Zaufaj mi.- weszliśmy do klatki, a moja siostra zapukała do jego drzwi. My byliśmy pół piętra niżej.- Serim, otwórz. T-to ja, Łucja.- chłopak otworzył drzwi.

Se: Witaj, skarbie. Widzę, że wróciłaś. Wejdź.- Łusia weszła do środka, a kiedy ten debil zamknął drzwi wbiegliśmy na dół, a ja i Namjoon przylegliśmy do nich uchem.

Se: Znudziło Ci się życie z kochasiem?

Ł: Odczep się od niego.

Se: Jeszcze nie zrozumiałaś?- hyung podszedł.- On Cię wykorzystuje.

Ł: Niby do czego? Dobra, nie po to przyszłam.

Se: Słucham, skarbie.

S: Uduszę go.

Ja: Hyung, uspokój się.

Ł: Wiem, że masz moje i Yoongiego dzieci.- ten zaśmiał się tak, jakby z niej kpił.

Se: Skąd taka pewność?

Ł: Znam Cię.

Se: Myślisz, że ten skurwysyn ciągle przy Tobie będzie, na zawsze? Już wczoraj pieprzył się w klubie z jakąś laską.

Ł: Wczoraj cały wieczór był na policji.

Se: Jesteś tego taka pewna?

Ł: Ufam mu. Przynajmniej jemu można, nie to co Tobie. W ogóle, po co ja tracę na Ciebie czas. Daj dzieci i po sprawie.

Se: A co jak ich już... nie ma?- kolejny raz zaczął się śmiać.

Ł: Jeśli je zabiłeś... Nie, nie ręczę za siebie.

Se: Debilka.

Ł: Nie musisz mi się przedstawiać, tylko... kiedy zmieniłeś płeć?- usłyszeliśmy trzask, a potem pisk dziewczyny.- Jeszcze Ci mało? Popierdoleńcu, raniłeś mnie przez cały rok! Niszczyłeś mnie!- trzask. Suga-hyung wszedł do środka.

SUGA

Nie wytrzymałem i wszedłem do środka. Łusia miała cały zakrwawiony nos, a chłopak rozwalony łuk brwiowy, bo widocznie popchnęła go na szafkę. Przytuliłem ją, a ona się rozpłakała. Nie widząc co zrobić, cały w nerwach, ściągnąłem koszulkę i próbowałem zatamować nią krwotok.

Se: Królewicz na białym koniu się znalazł.- prychnął. Do mieszkania weszła policja i skierowała broń na tego debila.

P: Policja, unieść ręce.- chłop to zrobił.- Gdzie są dzieci?

Se: Skąd pewność, że żyją?- Łucja opadła na podłogę z bezsilności. Chciałem zrobić to samo, ale musiałem ją chronić.

P: Mów, żyją?

Se: Nie zesraj się.- on żyje pięć lat do tyłu, poważnie. Takie teksty, to już stare jak świat są, naprawdę.

P: Przedłużymy wyrok, cwaniaczku. A teraz gadaj.

Se: Żyją, żyją.- przyznał się dopiero wtedy, gdy gliny przyłożyły mu pistolet do skroni.

P: Gdzie są?

Se: W-w piwnic-cy.

Ja: Jak to... w piwnicy. W której, kuźwa?!

P: Prowadź.- chłopak wziął klucze i zaprowadził naszą piątkę - ja, Łucja i trzech policjantów - do piwnicy, gdzie faktycznie usłyszałem płacz. Weszliśmy do środka, gdzie zobaczyliśmy dwójkę wychudzonych, posiniaczonych dzieci.

Ł: Przecież one nie jadły tylko dwa dni! Co Ty im zrobiłeś?!- tutaj te "tylko" chyba miało znaczyć to, że tak szybko wychudły. Dziewczyna wzięła jedno, a ja drugie.

Se: Myślicie, że jak zabiliście moich ludzi to Wam odpuszczę?! Chyba śnicie!- dostał jakiś atak szyderczego śmiechu, a dwójka z policjantów go zabrała.

P: Czy to prawda?- spojrzał na nas.

Ł: Tak, przep...

Ja: Działaliśmy w obronie własnej.- wysunąłem się na przód.- O mało co nie zabili Jimina, a Jungkooka podduszali.

P: Dobrze. Czy chcecie wnieść jakieś oskarżenia?

Ja: Tak.

Ł: Nie.

Ja: Jak to nie?

Ł: Nie teraz, Yoongi.

Ja: Zastanowimy się nad tym, dobrze?

P: Dobrze, będziemy  w kontakcie.- zrobiliśmy jeszcze to co trzeba i wróciliśmy do domu.

Porwana || BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz