Ja: No szybciej!- skakałam po fotelu.
K: Korki są!- walnął w kierownicę.
Ja: A co, to moja wina?
K: Uspokój się.- spojrzał na mnie. Od ostatniego czasu dobrze się z nim dogaduję.
Ja: Nie mogę. Cieszę się.
K: To niecały tydzień.
Ja: Oj, nic nie rozumiesz.- dalej jechaliśmy w ciszy. W końcu dojechaliśmy na miejsce. Odwieźliśmy jeszcze maluchy do Wiki. Miejsce, w którym się zatrzymaliśmy... przeraziło mnie.
Ja: C-co my robimy w... w sz-szpitalu?
K: Chodź.- westchnął. Poszliśmy na oddział... nawet nie pamiętam jaki. Kiedy dotarliśmy pod wyznaczoną salę zobaczyliśmy Namjoona.
Ja: Joonie!- podbiegłam do niego i go przytuliłam. Odwzajemnił to, ale był... zdziwiony?
RM: Cześć. Kai, miałeś przyjechać sam, do cholery.
K: Sorry, zrozumiałem, że maMY przyjechać.
RM: Ja nie mogę. I co teraz?
Ja: Przepraszam.
RM: Ale Ty nie masz za co.
Ja: A czemu tu siedzisz?- spytałam a wtedy Namjoon spojrzał wymownie na Kaia.
K: No przepraszam. Mów wyraźniej.
Ja: Halo!
RM: Tak?
Ja: Czemu jesteśmy w szpitalu?!
RM: Eh...
Ja: Kto tu leży?- wtedy ktoś objął mnie w pasie.
JM: A Ty co tu robisz?- obróciłam się.
Ja: Jimin!- przytuliłam go.- Chociaż Ty mi powiesz?
JM: Ale co?
Ja: No co tu się dzieje!
JM: Odpadam.- usiadł na krzesło obok.
Ja: No chłopaki!
RM: Dlatego nie chciałem, żeby przyjeżdżała!- usiadł obok Jimina.
K: Przestaniesz? I tak mnie podsłuchiwała.
Ja: Chwila... Mówiliście coś o Yoongim... Czy on tu leży?!
JM: Mała...
Ja: Czy on tam leży?!
JM: Tak, ale...
Ja: Chcę tam wejść.- z nerwów walnęłam już w ścianę.
RM: Śpi.
Ja: Mam to w dupie! Co mu jest?- cisza.- No słucham?! Obiecaliście mi coś!
RM: M-ma wrzody żołądka.
Ja: Kurwa.
JM: Ej, ej, ej. Wyrażaj się.- miał rację. Sama byłam w szoku, że to powiedziałam.
Ja: Przepraszam. Proszę... chcę go zobaczyć.- chłopacy spojrzeli na siebie.
RM: Wejdź.- westchnął.- Tylko cicho, bo śpi.- weszłam do sali. Leżał spokojnie, jak nigdy. Usiadłam obok niego, na krześle i złapałam go za rękę.
Ja: Dlaczego się nie domyśliłam?- chwilę przy nim siedziałam, aż w końcu zaczął się przebudzać.
S: Nie zmęczyłeś się siedzeniem tutaj, chłopie?
Ja: Nie.
S: Ł-Łucja?- podniósł się i przetarł oczy.
Ja: Tak.
S: A-ale co Ty tu robisz?
Ja: Kai myślał, że mieliśmy przyjechać razem, a się okazało, że...
S: Miał tylko on?
Ja: Tak. Przepraszam.
S: Ale to nie Twoja wina. Tylko... Jesteś zagrożona. Wiesz o tym?
Ja: A nie skończyliście?
S: Jeszcze nie.
Ja: A... kiedy się dowiedziałeś?
S: D-dwa miesiące temu.
Ja: I nic mi nie powiedziałeś?- obróciłam głowę uciekając wzrokiem.
S: Ja przepraszam, ale...
Ja: Ale nie chciałeś mnie martwić, tak? Znów byś powiedział, że mam za dużo nerwów?- spojrzałam na niego, ale znów odwróciłam wzrok.- Daruj sobie.- prychnęłam.
S: Nie widzieliśmy się tyle czasu... Nie kłóćmy się. Proszę.
Ja: Masz rację, ale nie rozumiem. Dlaczego mi nie powiedziałeś. I chory chodzisz i się denerwujesz.
S: A co ja mam innego zrobić? Zaatakowali Seoka i~... i... za dużo powiedziałem.
Ja: Jak to... zaatakowali?
S: Ale to nic takiego!- poderwał się.
Ja: To dlatego Namjoon jest taki marudny.- podparłam się na kolanach.- Co mu jest?
S: Nic, złamali mu rękę, to tyle.
Ja: Nie, no lepiej być nie może.- wtedy chłopak się skulił.- Wszystko okej?
S: Tak, uspokój się.
Ja: Okej, ja pójdę do toalety.- wstałam.- Jimin, przypilnuj go, bo znów go boli, jak możesz.
JM: Okej.- poszłam. Kiedy myłam ręce, ktoś zatkał mi buzię i zaczął ciągnąć w stronę schodów.
CZYTASZ
Porwana || BTS
FanfictionŁucja jest ogromną fanką zespołu BTS. Na jednym z fanmeetingów zostaje porwana przez swoich idoli.