89.

402 17 1
                                    

Ja: No szybciej!- skakałam po fotelu.

K: Korki są!- walnął w kierownicę.

Ja: A co, to moja wina?

K: Uspokój się.- spojrzał na mnie. Od ostatniego czasu dobrze się z nim dogaduję.

Ja: Nie mogę. Cieszę się.

K: To niecały tydzień.

Ja: Oj, nic nie rozumiesz.- dalej jechaliśmy w ciszy. W końcu dojechaliśmy na miejsce. Odwieźliśmy jeszcze maluchy do Wiki. Miejsce, w którym się zatrzymaliśmy... przeraziło mnie.

Ja: C-co my robimy w... w sz-szpitalu?

K: Chodź.- westchnął. Poszliśmy na oddział... nawet nie pamiętam jaki. Kiedy dotarliśmy pod wyznaczoną salę zobaczyliśmy Namjoona.

Ja: Joonie!- podbiegłam do niego i go przytuliłam. Odwzajemnił to, ale był... zdziwiony?

RM: Cześć. Kai, miałeś przyjechać sam, do cholery.

K: Sorry, zrozumiałem, że maMY przyjechać.

RM: Ja nie mogę. I co teraz?

Ja: Przepraszam.

RM: Ale Ty nie masz za co.

Ja: A czemu tu siedzisz?- spytałam a wtedy Namjoon spojrzał wymownie na Kaia.

K: No przepraszam. Mów wyraźniej.

Ja: Halo!

RM: Tak?

Ja: Czemu jesteśmy w szpitalu?!

RM: Eh...

Ja: Kto tu leży?- wtedy ktoś objął mnie w pasie.

JM: A Ty co tu robisz?- obróciłam się.

Ja: Jimin!- przytuliłam go.- Chociaż Ty mi powiesz?

JM: Ale co?

Ja: No co tu się dzieje!

JM: Odpadam.- usiadł na krzesło obok.

Ja: No chłopaki!

RM: Dlatego nie chciałem, żeby przyjeżdżała!- usiadł obok Jimina.

K: Przestaniesz? I tak mnie podsłuchiwała.

Ja: Chwila... Mówiliście coś o Yoongim... Czy on tu leży?!

JM: Mała...

Ja: Czy on tam leży?!

JM: Tak, ale...

Ja: Chcę tam wejść.- z nerwów walnęłam już w ścianę.

RM: Śpi.

Ja: Mam to w dupie! Co mu jest?- cisza.- No słucham?! Obiecaliście mi coś!

RM: M-ma wrzody żołądka.

Ja: Kurwa.

JM: Ej, ej, ej. Wyrażaj się.- miał rację. Sama byłam w szoku, że to powiedziałam.

Ja: Przepraszam. Proszę... chcę go zobaczyć.- chłopacy spojrzeli na siebie.

RM: Wejdź.- westchnął.- Tylko cicho, bo śpi.- weszłam do sali. Leżał spokojnie, jak nigdy. Usiadłam obok niego, na krześle i złapałam go za rękę.

Ja: Dlaczego się nie domyśliłam?- chwilę przy nim siedziałam, aż w końcu zaczął się przebudzać.

S: Nie zmęczyłeś się siedzeniem tutaj, chłopie?

Ja: Nie.

S: Ł-Łucja?- podniósł się i przetarł oczy.

Ja: Tak.

S: A-ale co Ty tu robisz?

Ja: Kai myślał, że mieliśmy przyjechać razem, a się okazało, że...

S: Miał tylko on?

Ja: Tak. Przepraszam.

S: Ale to nie Twoja wina. Tylko... Jesteś zagrożona. Wiesz o tym?

Ja: A nie skończyliście?

S: Jeszcze nie.

Ja: A... kiedy się dowiedziałeś?

S: D-dwa miesiące temu.

Ja: I nic mi nie powiedziałeś?- obróciłam głowę uciekając wzrokiem.

S: Ja przepraszam, ale...

Ja: Ale nie chciałeś mnie martwić, tak? Znów byś powiedział, że mam za dużo nerwów?- spojrzałam na niego, ale znów odwróciłam wzrok.- Daruj sobie.- prychnęłam.

S: Nie widzieliśmy się tyle czasu... Nie kłóćmy się. Proszę.

Ja: Masz rację, ale nie rozumiem. Dlaczego mi nie powiedziałeś. I chory chodzisz i się denerwujesz.

S: A co ja mam innego zrobić? Zaatakowali Seoka i~... i... za dużo powiedziałem.

Ja: Jak to... zaatakowali?

S: Ale to nic takiego!- poderwał się.

Ja: To dlatego Namjoon jest taki  marudny.- podparłam się na kolanach.- Co mu jest?

S: Nic, złamali mu rękę, to tyle.

Ja: Nie, no lepiej być nie może.- wtedy chłopak się skulił.- Wszystko okej?

S: Tak, uspokój się.

Ja: Okej, ja pójdę do toalety.- wstałam.- Jimin, przypilnuj go, bo znów go boli, jak możesz.

JM: Okej.- poszłam. Kiedy myłam ręce, ktoś zatkał mi buzię i zaczął ciągnąć w stronę schodów.

Porwana || BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz