66.

482 21 3
                                    

Siedzieliśmy już w szpitalu godzinę, wszyscy w sali, a Łucja próbowała sobie wszystko przypomnieć. Siedziała w kącie i nie rozmawiała z nami. Szkoda mi jej było, bo widziałem jak się męczyła, a nam nie dała powiedzieć.

Ja: Skarbie, nie męcz się tak. Przecież możemy Ci powiedzieć.- klęknąłem w końcu przy niej

Ł: Ale ja nie chcę.

Ja: Dobrze, ale jak coś to mów.

Ł: Dobrze.- objęła mnie.- Kocham Cię.

Ja: Ja Ciebie też.- cieszę się, że chociaż to przetrwało. Pocałowałem ją w czoło i podszedłem do chłopaków i Wiki. Nagle Łucja wstała z krzykiem.

Ł: Wiem! Pojechaliśmy i napadli na nas. Pocięli mnie i potem jakiś debil zrobił mi dzieci, tak? I potem wróciliśmy, przeprowadziliśmy się i przyszli Twoi rodzice. I wróciliśmy!- wszystko było okej, ale zapomniała o jednej, istotnej rzeczy. No

Ja: Brawo, słońce. Chodź tu.- wyciągnąłem ręce w jej stronę, a ona z trudem do mnie przyszła.

JK: Cudownie, że znowu jest jak dawniej.

Ja: A możesz mi powiedzieć, kto to ten Serim?- spytałem sadzając ją na kolana

Ł: To mój były. Więził mnie i bił. Uciekłam od niego. Nie chcę do tego wracać, proszę.

V: Rozumiemy.

Ł: A co z Oliwką? Żyje?

V: Tak, spokojnie.

Ja: Pf... nawet ma chłopaka.- zaśmiałem się, dodając jej otuchy.

Ł: Kto to?!

Ja: Taehyung.

Ł: Naprawdę?!

V: Nie! Oni kłamią!

JK: Nie tłumacz się. Rozumiemy.

V: Ale ja... ugh! Nie wytrzymam z Wami.- i wtedy zadzwonił do niego telefon.- Przepraszam, muszę odebrać. Wytwórnia.- poszedł w stronę drzwi.- Cześć, kocha...

JK: Niezła wytwórnia. Mamy wolne, a poza tym nie mówi kochanie do nikogo innego, tylko do Ciebie. Ej, hyung co jest?- spytał widząc łzę na moim policzku. Łucja od razu na mnie spojrzała.

Ł: Co się stało?

Ja: Przepraszam, muszę wyjść.- wybiegłem z sali w stronę bufetu.


JUNGKOOK

Ł: Coś źle zrobiłam?

JM: Nie, nie.- powiedział uspokajająco.- Ty nic nie zrobiłaś.

Ja: Pójdę za nim.- wyszedłem z sali i zobaczyłem go na zakręcie.  Pobiegłem za nim. Zatrzymał się w bufecie. Siedział przy stoliku i płakał.

Ja: Yoongi...

S: Zjebałem.

Ja: Czemu tak mówisz?

S: Pamięta wszystko oprócz jednej ważnej rzeczy. Przynajmniej dla mnie.- usiadłem obok niego.

Ja: Czyli.

S: Że się jej, kuźwa, oświadczyłem.

Ja: Na pewno pamięta. Może Cię w konia robi?

S: Mam nadzieję.

Ja: Jak już tu jesteśmy... chcesz kawę?


W MIĘDZYCZASIE


ŁUCJA

Spojrzałam na swoje ręce.

Ja: Skąd mam ten pier...

JM: Nie pamiętasz?!

Ja: N-nie.

V: Nie krzycz na nią. Kochanie, Suga ci się przecież oświadczył.

Ja: Głupole. Jak mogłam o tym zapomnieć?!- wybuchnęłam śmiechem.

V: Czyli pamiętałaś?

Ja: Tak, chciałam zobaczyć czy on się tym przejmie, ale chyba tak się stało. Muszę go przeprosić, Wiki, pomożesz?

W: Tak.- złapała mnie pod pachą i poszliśmy w stronę bufetu, bo tam zawsze spędzaliśmy najwięcej czasu. Jak myślałam - był tam.

Ja: Yoongi.- obrócił głowę w moją stronę.

S: Kotku!- podbiegł do mnie i odebrał od Wiki.- Usiądź.- posadził mnie i sam usiadł obok.

Ja: Skarbie... wiem o co Ci chodzi. I ja pamiętam już o tym. Chciałam po prostu sprawdzić Twoją reakcję, ale już wiem, że to był błąd. Wybaczysz?

S: Oczywiście.- pocałował mnie w głowę, a potem położył na niej brodę.- Oczywiście.

Porwana || BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz