Siedzieliśmy już w szpitalu godzinę, wszyscy w sali, a Łucja próbowała sobie wszystko przypomnieć. Siedziała w kącie i nie rozmawiała z nami. Szkoda mi jej było, bo widziałem jak się męczyła, a nam nie dała powiedzieć.
Ja: Skarbie, nie męcz się tak. Przecież możemy Ci powiedzieć.- klęknąłem w końcu przy niej
Ł: Ale ja nie chcę.
Ja: Dobrze, ale jak coś to mów.
Ł: Dobrze.- objęła mnie.- Kocham Cię.
Ja: Ja Ciebie też.- cieszę się, że chociaż to przetrwało. Pocałowałem ją w czoło i podszedłem do chłopaków i Wiki. Nagle Łucja wstała z krzykiem.
Ł: Wiem! Pojechaliśmy i napadli na nas. Pocięli mnie i potem jakiś debil zrobił mi dzieci, tak? I potem wróciliśmy, przeprowadziliśmy się i przyszli Twoi rodzice. I wróciliśmy!- wszystko było okej, ale zapomniała o jednej, istotnej rzeczy. No
Ja: Brawo, słońce. Chodź tu.- wyciągnąłem ręce w jej stronę, a ona z trudem do mnie przyszła.
JK: Cudownie, że znowu jest jak dawniej.
Ja: A możesz mi powiedzieć, kto to ten Serim?- spytałem sadzając ją na kolana
Ł: To mój były. Więził mnie i bił. Uciekłam od niego. Nie chcę do tego wracać, proszę.
V: Rozumiemy.
Ł: A co z Oliwką? Żyje?
V: Tak, spokojnie.
Ja: Pf... nawet ma chłopaka.- zaśmiałem się, dodając jej otuchy.
Ł: Kto to?!
Ja: Taehyung.
Ł: Naprawdę?!
V: Nie! Oni kłamią!
JK: Nie tłumacz się. Rozumiemy.
V: Ale ja... ugh! Nie wytrzymam z Wami.- i wtedy zadzwonił do niego telefon.- Przepraszam, muszę odebrać. Wytwórnia.- poszedł w stronę drzwi.- Cześć, kocha...
JK: Niezła wytwórnia. Mamy wolne, a poza tym nie mówi kochanie do nikogo innego, tylko do Ciebie. Ej, hyung co jest?- spytał widząc łzę na moim policzku. Łucja od razu na mnie spojrzała.
Ł: Co się stało?
Ja: Przepraszam, muszę wyjść.- wybiegłem z sali w stronę bufetu.
JUNGKOOK
Ł: Coś źle zrobiłam?
JM: Nie, nie.- powiedział uspokajająco.- Ty nic nie zrobiłaś.
Ja: Pójdę za nim.- wyszedłem z sali i zobaczyłem go na zakręcie. Pobiegłem za nim. Zatrzymał się w bufecie. Siedział przy stoliku i płakał.
Ja: Yoongi...
S: Zjebałem.
Ja: Czemu tak mówisz?
S: Pamięta wszystko oprócz jednej ważnej rzeczy. Przynajmniej dla mnie.- usiadłem obok niego.
Ja: Czyli.
S: Że się jej, kuźwa, oświadczyłem.
Ja: Na pewno pamięta. Może Cię w konia robi?
S: Mam nadzieję.
Ja: Jak już tu jesteśmy... chcesz kawę?
W MIĘDZYCZASIE
ŁUCJA
Spojrzałam na swoje ręce.
Ja: Skąd mam ten pier...
JM: Nie pamiętasz?!
Ja: N-nie.
V: Nie krzycz na nią. Kochanie, Suga ci się przecież oświadczył.
Ja: Głupole. Jak mogłam o tym zapomnieć?!- wybuchnęłam śmiechem.
V: Czyli pamiętałaś?
Ja: Tak, chciałam zobaczyć czy on się tym przejmie, ale chyba tak się stało. Muszę go przeprosić, Wiki, pomożesz?
W: Tak.- złapała mnie pod pachą i poszliśmy w stronę bufetu, bo tam zawsze spędzaliśmy najwięcej czasu. Jak myślałam - był tam.
Ja: Yoongi.- obrócił głowę w moją stronę.
S: Kotku!- podbiegł do mnie i odebrał od Wiki.- Usiądź.- posadził mnie i sam usiadł obok.
Ja: Skarbie... wiem o co Ci chodzi. I ja pamiętam już o tym. Chciałam po prostu sprawdzić Twoją reakcję, ale już wiem, że to był błąd. Wybaczysz?
S: Oczywiście.- pocałował mnie w głowę, a potem położył na niej brodę.- Oczywiście.
CZYTASZ
Porwana || BTS
FanfictionŁucja jest ogromną fanką zespołu BTS. Na jednym z fanmeetingów zostaje porwana przez swoich idoli.