49

557 24 0
                                    

Tydzień później...

Siedzieliśmy w salonie we czwórkę - ja, Yoongi Hoseok i Taehyung. Wtedy zobaczyłam, że ktoś patrzy nam w okno.

Ja: Chłopaki...

JH: Co jest?

Ja: Patrzcie.- wskazałam na okno po naszej lewej stronie.

JH: Co jest, cholera jasna!- podskoczył.

S: Kto to jest?

Ja: A bo ja wiem. Idź go wygoń.

V: Przecież my jesteśmy na odludziu. Jak on nas znalazł?- zapytał, a ja zauważyłam błysk w jego dłoni.

Ja: On ma nóż w ręce.

S: Idź do dzieci zobacz, czy są całe i przy okazji zawołaj chłopaków. Zostań na górze i nigdzie nie wychodź. Taehyung, idź z nią i ją pilnuj. Obroń ją w razie czego.

V: Chodź.- poszliśmy na górę, a potem zamknęliśmy drzwi na klucz. Spojrzałam do łóżeczek. Dzieci były, ale u Yu był jakiś liścik.

"Jeśli myślicie, że to koniec, to jesteście w wielkim błędzie. To dopiero początek. Przeprowadzka, to niezbyt dobry pomysł. Lepiej pilnujcie bachorów, jeśli chcecie je widzieć."

Ja: Tae, zaczynam się bać.- przytuliłam go.

V: Ale patrz. Nawet jakby je porwali, nie mieli serca by ich zabić, a one nic nie będą czuły.

Ja: Ty to zawsze człowieka pocieszysz.

V: No, przepraszam. Bądźmy myśli, że nic się nie stanie.- usłyszeliśmy krzyk.

Ja: Bierz małą!- wzięłam chłopca i zeszliśmy na dół. To co zobaczyłam... Trauma do końca życia. Jimin leżał cały zakrwawiony na podłodze, jakiś psychol groził Kookiemu, a Yoongi stał za nim z nożem.

S: Mówiłem, żebyście nie wychodzili.

Ja: Tam była kartka z groźbą! Debilu, masz zostawić mojego brata, a jak nie dzwonię po policję. Nie wyjdziesz stąd, a jak któregoś zabijesz, to zginiesz.

?: Mam się bać takiej s*ki jak Ty?

S: Nigdy nie przezywaj mojej Łucji!- wbił mu nóż w kark.

?: Mam ludzi, to jeszcze nie kon...- upadł na podłogę. Podbiegłam do Jimina i zaczęłam płakać.

S: Wszystko będzie dobrze.- uklęknął przy mnie.

Ja: Kookie, okej?

JK: Tak, w porządku.

Ja: Jimin, wstań.- dałam Sudze małego.- Wstań, proszę.- przytuliłam go kładąc głowę na jego klatce. Po chwili na czubku głowy poczułam, jak ktoś mnie całuje.- Suga, nie teraz.

JM: Kiedy zmieniłem imię?

Ja: JIMIN?- podniosłam gwałtownie głowę.- Jezu, nie strasz mnie!- pomogłam mu się podnieść i wpadłam w jego ramiona. I co z tego, że był w krwi. Tak się o niego bałam.

JM: Przepraszam.

Ja: To nie Twoja wina. Boję się...

S: Nie ma czego.

RM: Wiecie, że pójdziemy do więzienia?

JK: Nie.

RM: Jak to nie?

JK: Działaliśmy w obronie własnej. Nie mają prawa nas ukarać.

V: A może się po prostu nie zgłosimy?

JH: Ale Ty głupiutki czasem jesteś.

Ja: Ale nie teraz.

J: Nie zabiliśmy go we własnej obronie. Suga to zrobił, bo przezywał Łucję.

S: I o mało co nie zabił Jimina.

J: Dobra, masz rację.

Ja: To kiedy idziemy?

JH: Jutro. Na dzisiaj za dużo wrażeń.

JM: Racja.

Ja: To co idziemy sp...- wybuch płaczu. Mogłam przeczuwać co to jest.

V: O co chodzi?

Ja: To się wyśpimy. Yoongi, chyba dostaje kolki.

S: Jezu, ile to trwa?

Ja: Długo. Bardzo długo.

Porwana || BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz