Tydzień później...
Siedzieliśmy w salonie we czwórkę - ja, Yoongi Hoseok i Taehyung. Wtedy zobaczyłam, że ktoś patrzy nam w okno.
Ja: Chłopaki...
JH: Co jest?
Ja: Patrzcie.- wskazałam na okno po naszej lewej stronie.
JH: Co jest, cholera jasna!- podskoczył.
S: Kto to jest?
Ja: A bo ja wiem. Idź go wygoń.
V: Przecież my jesteśmy na odludziu. Jak on nas znalazł?- zapytał, a ja zauważyłam błysk w jego dłoni.
Ja: On ma nóż w ręce.
S: Idź do dzieci zobacz, czy są całe i przy okazji zawołaj chłopaków. Zostań na górze i nigdzie nie wychodź. Taehyung, idź z nią i ją pilnuj. Obroń ją w razie czego.
V: Chodź.- poszliśmy na górę, a potem zamknęliśmy drzwi na klucz. Spojrzałam do łóżeczek. Dzieci były, ale u Yu był jakiś liścik.
"Jeśli myślicie, że to koniec, to jesteście w wielkim błędzie. To dopiero początek. Przeprowadzka, to niezbyt dobry pomysł. Lepiej pilnujcie bachorów, jeśli chcecie je widzieć."
Ja: Tae, zaczynam się bać.- przytuliłam go.
V: Ale patrz. Nawet jakby je porwali, nie mieli serca by ich zabić, a one nic nie będą czuły.
Ja: Ty to zawsze człowieka pocieszysz.
V: No, przepraszam. Bądźmy myśli, że nic się nie stanie.- usłyszeliśmy krzyk.
Ja: Bierz małą!- wzięłam chłopca i zeszliśmy na dół. To co zobaczyłam... Trauma do końca życia. Jimin leżał cały zakrwawiony na podłodze, jakiś psychol groził Kookiemu, a Yoongi stał za nim z nożem.
S: Mówiłem, żebyście nie wychodzili.
Ja: Tam była kartka z groźbą! Debilu, masz zostawić mojego brata, a jak nie dzwonię po policję. Nie wyjdziesz stąd, a jak któregoś zabijesz, to zginiesz.
?: Mam się bać takiej s*ki jak Ty?
S: Nigdy nie przezywaj mojej Łucji!- wbił mu nóż w kark.
?: Mam ludzi, to jeszcze nie kon...- upadł na podłogę. Podbiegłam do Jimina i zaczęłam płakać.
S: Wszystko będzie dobrze.- uklęknął przy mnie.
Ja: Kookie, okej?
JK: Tak, w porządku.
Ja: Jimin, wstań.- dałam Sudze małego.- Wstań, proszę.- przytuliłam go kładąc głowę na jego klatce. Po chwili na czubku głowy poczułam, jak ktoś mnie całuje.- Suga, nie teraz.
JM: Kiedy zmieniłem imię?
Ja: JIMIN?- podniosłam gwałtownie głowę.- Jezu, nie strasz mnie!- pomogłam mu się podnieść i wpadłam w jego ramiona. I co z tego, że był w krwi. Tak się o niego bałam.
JM: Przepraszam.
Ja: To nie Twoja wina. Boję się...
S: Nie ma czego.
RM: Wiecie, że pójdziemy do więzienia?
JK: Nie.
RM: Jak to nie?
JK: Działaliśmy w obronie własnej. Nie mają prawa nas ukarać.
V: A może się po prostu nie zgłosimy?
JH: Ale Ty głupiutki czasem jesteś.
Ja: Ale nie teraz.
J: Nie zabiliśmy go we własnej obronie. Suga to zrobił, bo przezywał Łucję.
S: I o mało co nie zabił Jimina.
J: Dobra, masz rację.
Ja: To kiedy idziemy?
JH: Jutro. Na dzisiaj za dużo wrażeń.
JM: Racja.
Ja: To co idziemy sp...- wybuch płaczu. Mogłam przeczuwać co to jest.
V: O co chodzi?
Ja: To się wyśpimy. Yoongi, chyba dostaje kolki.
S: Jezu, ile to trwa?
Ja: Długo. Bardzo długo.
CZYTASZ
Porwana || BTS
FanfictionŁucja jest ogromną fanką zespołu BTS. Na jednym z fanmeetingów zostaje porwana przez swoich idoli.