Ja: A-ale... Ja nie mogę być chora... Ja...
S: Skarbie.- usiadł obok mnie.- Tak czasem jest.- na razie odpuściłam, lekarz przepisał im leki, podziękowaliśmy i wyszliśmy.
V: I jak?
S: Zapalenie płuc.
V: Czekaj, Ty byłaś tam wtedy, kiedy była burza?
Ja: Tak. Ja nie mogę chorować. Dzieci, Ty i Twoja choroba, chcę wrócić do szkoły... To jest za dużo! Ja mam za mało czasu...
RM: Patrz...- usiadł obok mnie, dając Taehyungowi kluczyki do auta.- Dawałaś radę tyle czasu. Nie dasz rady być chora przez tydzień?
Ja: Ale... Przepraszam.
RM: Już, chodź tu.- przytulił mnie i pojechaliśmy. Położyłam się spać od razu po powrocie.
SUGA
Położyłem się spać około drugiej, nie wiem dlaczego. Z chłopakami nam się przedłużyło. Poszedłem na górę i położyłem się obok małej. Była cała gorąca. Z ciekawości zszedłem po termometr.
JM: Co jest grane?
Ja: Nic.- wziąłem przedmiot z szafki i wróciłem. Po czasie termometr wykazywał temperaturę ponad czterdziestu stopni. Wiedziałem, że Jimin jeszcze nie śpi, więc zawołałem go.
JM: Co? Chcę spać.
Ja: Cicho bądź. Gorączkę ma.- szepnąłem.
JM: Normalne.
Ja: Ponad czterdzieści.
JM: Poważnie?
Ja: I co ja mam zrobić?
JM: Do szpitala.
Ja: Ona zwariuje. Nie da się.- usiadłem obok niej.
JM: Musimy. Jak to kiedyś powiedziała, chcesz mieć trupa w domu?
Ja: Oj, nie pomagasz.- wyjąłem jej torbę z szafy.- Przynieś przeciwgorączkowy.- wyszedł, a ja spakowałem najpotrzebniejsze rzeczy.
JM: Jestem.
Ja: Ciszej trochę.
JM: Obudzić ją?
Ja: Ja to zrobię. Ty sprawdź, czy wszystko jest spakowane. Podszedłem do niej.- Kotek... Wstawaj.- przetarła oczy.- Łusia.
Ł: C-co się dzieje?
Ja: Chodź, jedziemy do lekarza.
Ł: Ale ja nie chcę.
Ja: Idziemy, proszę. Ej, daj te tabletki.- podał mi.- Dzięki.- dałem dziewczynie, przebrała się i zeszliśmy na dół. Obudziłem Jina.
J: Co jest?
Ja: Jedziemy do szpitala, mógłbyś przypilnować maluchy?
J: Tak, jasne.- powiedział półprzytomny.
Ja: Dzięki.- poszliśmy. Jimin prowadził, a ja siedziałem z nią z tyłu. W końcu dojechaliśmy. Poszliśmy na odpowiedni oddział. Usiedliśmy na krzesłach. Oparła się o mnie, praktycznie spała.
Ja: Ej, nie zasypiaj.
Ł: Ja nie chcę tu być.
JM: Hyung, mamy problem.- wskazał na dziewczyny, które weszły. Obydwie miały bluzy z naszymi podobiznami.
Ja: O mój... Co one tu robią o trzeciej nad ranem?
JM: A skąd ja mam wiedzieć.- zasłoniłem twarz, a Jimin zrobił to samo. Jednak nas poznały i zaczęły piszczeć, przez co Łucję znowu zaczęła boleć głowa. Wiem, że stawiam ją na pierwszym miejscu, no ale...
JM: Ciszej troszkę, dobrze?
F: Przepraszamy, możemy zdjęcie?
Ja: Idź.
JM: Mogę?
Ja: Idź.- skarcił mnie wzrokiem. Wiem, że nie chciał.- poszedł, a kiedy wrócili...
JM: Widać, że Suga teraz jest zajęty.
Ł: Możesz pójść.- odezwała się nagle.
Ja: Co?
Ł: Idź, jak chcesz.- podniosła się, a chwilę potem leżała na Jiminie. Poszedłem z nimi.
F: Czemu tutaj jesteście?
Ja: Nie ważne. Załatwmy sprawę i po temacie.- dziewczyny zrobiły, to co chciały, ale jedna próbowała się do mnie dobrać. Ledwo przytomna, ale podeszła Łucja.
Ł: Co tu się dzieje?- podskoczyła.
F: To on!- popchnęła mnie.- Co Ty odwalasz?!
Ł: Tak, tak. Ja swoje widziałam.- złapała się za głowę i wyprowadziła je z oddziału.
Ja: Chodź.- zawołali nas do sali. Zaczęli ją badać.
L: Obawiam się, że będzie musiała zostać w szpitalu.
Ja: Wiedziałem. Torbę mamy w aucie.
Ł: Ja nie chcę.
Ja: Csiii, będę mógł z nią zostać?
L: Podejrzewam, że tak.- wyjęła igłę.
Ja: A-ale co Pani chce zrobić?
L: Muszę wczepić jej motylka.
Ł: Yoongi!- złapała mnie kurczowo za rękę. Mówiła, że nie lubi igieł, a będzie miała ją przez cały czas.
Ja: Jestem tu. Zamknij oczy.- kobieta ścisnęła jej rękę opaską i dała znieczulenie. Jimin usiadł przy niej, a ja dalej ją trzymałem. I się zaczęło. Raz krzyknęła, ale potem nic nie było. Do czasu. Kiedy zobaczyła wkłucie, zwróciła.
JM: Wszystko okej?
Ł: Tak.- położyli ją na sali. Była na razie sama. Przyczepili kroplówkę i poszła spać. Ja położyłem się obok niej, a Park na łóżku obok. Tak zasnęliśmy.
CZYTASZ
Porwana || BTS
FanfictionŁucja jest ogromną fanką zespołu BTS. Na jednym z fanmeetingów zostaje porwana przez swoich idoli.