103.

337 17 1
                                    

Po kolejnej przerwie chłopacy weszli z powrotem do wody, a ja stanęłam przy brzegu. Zobaczyłam dziewczynkę, która jakoś dziwnie skakała. W końcu usłyszałam jej wołanie o pomoc. Topiła się. Wbiegłam po nią i ją podniosłam. Niby mnie sięgało do kolan, może trochę wyżej, ale ona była malutka. I tak dobrze sobie radziła.

?: Dziękuję.- spojrzała na mnie z zaszklonymi oczami.

Ja: Nie ma sprawy. Gdzie są Twoi rodzice, kochanie?- zapytałam, a ona pokazała gdzieś paluszkiem i powiedziała, że tam. Zobaczyłam parę, jakby nie martwiących się o córkę, dorosłych. Podeszłam tam. Taak nie będzie. Nie na mojej warcie.

Ja: Na przyszłość proszę lepiej pilnować dziecka.- postawiłam małą przed jej rodzicielami.

?: Po co się tak darłaś, głupi dzieciaku?- podniosła się jej matka.- Mielibyśmy Cię z głowy.

Ja: Chcecie mieć ją z głowy?- nie wierzyłam w to co mówili jej rodzice. Choć może tak naprawdę nie chciałam, że spotkał ją ten sam los co i mnie?- To proszę. Jeśli chcecie, mogę ją zabrać.

?: Tak!- dziewczynka podskoczyła, klaszcząc w rączki.

?: A rób sobie co chcesz. Ona nas nie obchodzi.- mała zaczęła płakać. Podniosłam ją i przytuliłam. Tak swoją drogą, matka była Koreanką, tak jak dziewczynka, ale ojciec raczej nie.

Ja: Chodź.- poprawiłam ją na rękach. Nie mogłam się doczekać czasów, aż nasze dzieci zaczną mówić i chodzić.- Chcesz się pożegnać?

?: Nie, chcę iść.- niepewnie objęła moją szyję rączkami, jednak podobało mi się to, że była tak śmiała.

Ja: To chodź.- poszłam do nas i posadziłam no Yoongiego leżaku, po czym rozłożyłam kocyk i ją tam posadziłam. Usiadłam obok niej.

Ja: Ile masz lat?- zapytałam, grzebiąc w torbie.

?: Trzy!- powiedziała i pokazała na paluszkach, a ja wciągnęłam głośno powietrze, chcąc udać zdziwienie.

Ja: Ale dużo.- uśmiechnęłam się do niej.- A jak masz na imię?

?: Eve. Tata chciał, a mama chciała Sorin, ale tata ją namówił.- powiedziała trochę niewyraźnie, ale ja wszystko zrozumiałam.

Ja: Dobrze. Ja jestem Łucja. Tylko musisz coś wiedzieć.

E: Tak.- machnęła główką. Jaka słodziutka.

Ja: Mieszkam w domu z siedmioma chłopakami. Wiesz ile to siedem?- chwilę liczyła na paluszkach, a potem pokazała.

E: Tyle!

Ja: Zgadza się.- kiwnęłam głową.

E: Ale to dużo!- krzyknęła, a ja złapałam za jej malutkie rączki.

Ja: Dlatego muszę wiedzieć, czy nie będziesz się bała.- spojrzałam na nią z poważną miną.

E: Nie...- pokręciła główką.

Ja: Dobrze, chcesz coś zjeść?- wróciłam do grzebania w torbie.

E: A mogę?- zapytała, al eto pytanie mnie strasznie zdziwiło.

Ja: Pewnie.

E: Mnie nie pozwala, póki czegoś fajnego nie zrobię.- powiedziała znów niewyraźnie i z wysiłkiem. Bardzo to doceniałam, że chciała ze mną rozmawiać, ale co jej mama wyprawiała? Przecie ona miała dopiero tylko trzy lata.

Ja: Ale tu jest inaczej.- dałam jej herbatnika, a ona zaczęła go jeść.

E: Dziękuję.- zajęła się sobą, a ja w międzyczasie zaczęłam nas zbierać.

RM: Co jest, idziemy?- nagle pojawił się obok mnie.

Ja: No, zaraz obiad.- chyba myślałaś, ze to koc sąsiadów.

RM: A idziemy do knajpy czy gdzieś indziej?- zapytał, szukając coś w plecaku.

Ja: Na razie do domu. Powiedz chłopakom, że jeszcze z pół godziny i mają być gotowi.

RM: Okej, ja lecę. Pa- chciał mnie przytulić, ale się odsunęłam, bo był cały mokry.- Sorka. Na razie.

Ja: Kochanie, pójdziesz po swoje ubranka do mamusi?- kleknęłam przed nią, a ona włożyła ostatni kawałek ciastka do buźki.

E: Tak.- pobiegła, a potem wróciła z kilkoma, zniszczonymi ubrankami.

Ja: Super, to ja zawinę Cię ręcznikiem, a Ty się przebierzesz, dobrze?- zapytałam, sięgając po materiał.

E: Dobrze.- zarobiłam to, co powiedziałam, a Eve to samo. Potem ja przebrałam dół zawołałam mojego chłoapka i za jego pomocą przebrałam też górę. Eve nie zauważył, bo wtedy pobiegła po buciki. Złożyłam swój leżak. i kocyk.

Ja: Usiądź na tym leżaku.- wskazałam na jeden z nich, kiedy wróciła ze, znów zniszczonymi, bucikami.

E: A to kogoś?- spytała, wspinając się na siedzenie.

Ja: Mojego chłopaka, ale nie będzie zły.

E: Nie?- spojrzała na mnie spod ukosa.

Ja: Nie.- zaśmiałam się, składając kolejny pusty leżak.

E: No, to siadam.- podsunęła się do końca, a ja zrzuciłam wszystkie ciuchy reszty na leżak Kookiego, bo inne złożyłam. Dałam małej jeszcze banana i zawołałam chłopaków, mówiąc, żeby się przebierali, kiedy wracaliśmy z brzegu. Trójka z nich stwierdziła, że przebierze się w domu.


Porwana || BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz