78.

408 17 0
                                    

SUGA

Ł: Mam dość!- trzasnęła drzwiami.

Ja: O co jej chodzi?

JK: Zakładam, że znów o to, że nie idziecie na próby.

Ja: Ale... Ja pierdzielę, to też są moje dzieci i też się o nie martwię.

JK: Ale ona myśli, że zaniedbujemy karierę.

Ja: Ale to ja tego chciałem. Ja chciałem się z nią związać i wiedziałem  jakie mogą być tego konsekwencje! Więc niech przestanie, bo to wkurza.

JK: Wy się nie możecie teraz kłócić, tylko wspierać nawzajem. Więc idź spać i jutro po sprawie pójdziecie na próby. Powiem o tym Namjoonowi. Ona nie pójdzie, więc będzie szybciej. Dobra, ja jestem padnięty. Idę spać, pa.

Ja: Pa.- on ma rację. Poszedłem na dół, gdzie na podłodze siedziała dziewczyna.

Ł: Przepraszam!

Ja: Ale za co?

Ł: Dziecko... ono...- spojrzałem za nią i zobaczyłem plamę krwi na panelach. Załamałem się, ale ją przytuliłem.

Ja: Już, spokojnie. Nic się nie stało.- zacząłem głaskać ją po głowie.- A nie boli Cię nic?

Ł: Brzuch.

Ja: Chodź, jutro zostaniesz w domu. Po sprawie... pójdziemy na próby.- westchnąłem.

Ł: Dziękuję.- przytuliła mnie, a potem się schyliła.

Ja: Chcesz jakieś leki?

Ł: Nie, ale to trzeba pos...

Ja: Na górę.

Ł: Ale t...

Ja: Nie denerwuj mnie.

Ł: Nie.- wyrwała się i poszła po ścierkę. Kiedy wróciła z trudem się schyliła i zaczęła zmywać.

Ja: Daj, ja to zrobię.

Ł: Nie.- podszedł pies.- Nie, nie, nie! Abra! Weź ją, Yoongi. Zostaw to, nie wolno.- złapałem ją i wziąłem. W końcu dziewczyna skończyła i poszliśmy na górę. Kiedy zasypialiśmy usłyszałem jej płacz.

Ja: Co się stało?

Ł: Nic.- wywróciłem oczami i przewróciłem ją w swoją stronę.

Ja: A teraz na poważnie.

Ł: Nic się nie dzieje. Idź spać, będziesz zmęczony.

Ja: Boli?- spytałem widząc jej rękę na jej podbrzuszu. Kiwnęła głową.

Ł: Jeszcze do tego wszystkiego dzieci i... tamte się udały, a Twoje nie. Przepraszam.

Ja: Mówiłem już coś. To nie Twoja wina. Zaraz wracam.- wyszedłem i wziąłem leki przeciwbólowe, po czym wróciłem.- Weź je.

Ł: Nie chcę.

Ja: Nie denerwuj mnie.

Ł: Ale one nie pomogą.

Ja: To chociaż weź dla mojego spokoju psychicznego.- połknęła leki i poszła spać.

Rano o siódmej dostałem telefon. Spałem dwie godziny...

Ja: Słucham?- odebrałem zaspany.

P: Mogą Państwo przyjechać na komisariat?

Ja: Tak, już jedziemy. Tylko zjemy, bo dopiero wstaliśmy.

P: Rozumiem, proszę się pospieszyć.

Ja: Dobrze.- rozłączyłem się i się przebrałem.

Ł: Gdzie idziesz?- mruknęła.

Ja: Idziemy z Namjoonem na komisariat, a Ty śpij dalej.

Ł: Będzie ktoś tu?- podniosła się na łokciu. Usiadłem obok niej.

Ja: Będzie Abra. A Ty śpij dalej, jesteś wykończona.- pocałowałem ją w czoło i poszedłem po przyjaciela. Wszedłem do jego pokoju.- Namjoon.- szepnąłem, żeby nie obudzić hyunga.- Namjoon!

RM: Mmm...

Ja: Dzwonili z policji. Mamy jechać.

RM: Co?- usiadł.

Ja: Chodź.- wyszliśmy z pomieszczenia do kuchni.- Policja dzwoniła.- powiedziałem już normalnie.

RM: I co?

Ja: Mamy jechać.

RM: To chodź.

Ja: Ale ja głodny jestem.

RM: Zjemy później.- wzięliśmy nasze torby treningowe i wbiegliśmy do auta. Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu.

Ja: Dzień dobry, co się dzieje?

P: Witam, jedziemy wyostrzyć to zdjęcie?

Ja: T-tak, tak, oczywiście.- wsiedliśmy do radiowozu i po dziesięciu minutach dojechaliśmy. Wyostrzyliśmy, co trwało pół godziny.

P: Nie znamy go. Ale znamy okolice, spróbujemy go znaleźć.

RM: Dobrze, dziękujemy.

P: W razie czego będziemy w kontakcie. Proszę się zapytać Pańskiej dziewczyny czy zna tego chłopaka.

Ja: Dobrze, ja... Dziękuję bardzo.

P: Nie ma sprawy, to nasza praca.

RM: Dobra, hyung. Idziemy bo nas prezes zabije. Do widzenia.

P: Do zobaczenia.- pojechaliśmy do wytwórni.

Porwana || BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz