SUGA
Ł: Mam dość!- trzasnęła drzwiami.
Ja: O co jej chodzi?
JK: Zakładam, że znów o to, że nie idziecie na próby.
Ja: Ale... Ja pierdzielę, to też są moje dzieci i też się o nie martwię.
JK: Ale ona myśli, że zaniedbujemy karierę.
Ja: Ale to ja tego chciałem. Ja chciałem się z nią związać i wiedziałem jakie mogą być tego konsekwencje! Więc niech przestanie, bo to wkurza.
JK: Wy się nie możecie teraz kłócić, tylko wspierać nawzajem. Więc idź spać i jutro po sprawie pójdziecie na próby. Powiem o tym Namjoonowi. Ona nie pójdzie, więc będzie szybciej. Dobra, ja jestem padnięty. Idę spać, pa.
Ja: Pa.- on ma rację. Poszedłem na dół, gdzie na podłodze siedziała dziewczyna.
Ł: Przepraszam!
Ja: Ale za co?
Ł: Dziecko... ono...- spojrzałem za nią i zobaczyłem plamę krwi na panelach. Załamałem się, ale ją przytuliłem.
Ja: Już, spokojnie. Nic się nie stało.- zacząłem głaskać ją po głowie.- A nie boli Cię nic?
Ł: Brzuch.
Ja: Chodź, jutro zostaniesz w domu. Po sprawie... pójdziemy na próby.- westchnąłem.
Ł: Dziękuję.- przytuliła mnie, a potem się schyliła.
Ja: Chcesz jakieś leki?
Ł: Nie, ale to trzeba pos...
Ja: Na górę.
Ł: Ale t...
Ja: Nie denerwuj mnie.
Ł: Nie.- wyrwała się i poszła po ścierkę. Kiedy wróciła z trudem się schyliła i zaczęła zmywać.
Ja: Daj, ja to zrobię.
Ł: Nie.- podszedł pies.- Nie, nie, nie! Abra! Weź ją, Yoongi. Zostaw to, nie wolno.- złapałem ją i wziąłem. W końcu dziewczyna skończyła i poszliśmy na górę. Kiedy zasypialiśmy usłyszałem jej płacz.
Ja: Co się stało?
Ł: Nic.- wywróciłem oczami i przewróciłem ją w swoją stronę.
Ja: A teraz na poważnie.
Ł: Nic się nie dzieje. Idź spać, będziesz zmęczony.
Ja: Boli?- spytałem widząc jej rękę na jej podbrzuszu. Kiwnęła głową.
Ł: Jeszcze do tego wszystkiego dzieci i... tamte się udały, a Twoje nie. Przepraszam.
Ja: Mówiłem już coś. To nie Twoja wina. Zaraz wracam.- wyszedłem i wziąłem leki przeciwbólowe, po czym wróciłem.- Weź je.
Ł: Nie chcę.
Ja: Nie denerwuj mnie.
Ł: Ale one nie pomogą.
Ja: To chociaż weź dla mojego spokoju psychicznego.- połknęła leki i poszła spać.
Rano o siódmej dostałem telefon. Spałem dwie godziny...
Ja: Słucham?- odebrałem zaspany.
P: Mogą Państwo przyjechać na komisariat?
Ja: Tak, już jedziemy. Tylko zjemy, bo dopiero wstaliśmy.
P: Rozumiem, proszę się pospieszyć.
Ja: Dobrze.- rozłączyłem się i się przebrałem.
Ł: Gdzie idziesz?- mruknęła.
Ja: Idziemy z Namjoonem na komisariat, a Ty śpij dalej.
Ł: Będzie ktoś tu?- podniosła się na łokciu. Usiadłem obok niej.
Ja: Będzie Abra. A Ty śpij dalej, jesteś wykończona.- pocałowałem ją w czoło i poszedłem po przyjaciela. Wszedłem do jego pokoju.- Namjoon.- szepnąłem, żeby nie obudzić hyunga.- Namjoon!
RM: Mmm...
Ja: Dzwonili z policji. Mamy jechać.
RM: Co?- usiadł.
Ja: Chodź.- wyszliśmy z pomieszczenia do kuchni.- Policja dzwoniła.- powiedziałem już normalnie.
RM: I co?
Ja: Mamy jechać.
RM: To chodź.
Ja: Ale ja głodny jestem.
RM: Zjemy później.- wzięliśmy nasze torby treningowe i wbiegliśmy do auta. Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu.
Ja: Dzień dobry, co się dzieje?
P: Witam, jedziemy wyostrzyć to zdjęcie?
Ja: T-tak, tak, oczywiście.- wsiedliśmy do radiowozu i po dziesięciu minutach dojechaliśmy. Wyostrzyliśmy, co trwało pół godziny.
P: Nie znamy go. Ale znamy okolice, spróbujemy go znaleźć.
RM: Dobrze, dziękujemy.
P: W razie czego będziemy w kontakcie. Proszę się zapytać Pańskiej dziewczyny czy zna tego chłopaka.
Ja: Dobrze, ja... Dziękuję bardzo.
P: Nie ma sprawy, to nasza praca.
RM: Dobra, hyung. Idziemy bo nas prezes zabije. Do widzenia.
P: Do zobaczenia.- pojechaliśmy do wytwórni.
CZYTASZ
Porwana || BTS
FanfictionŁucja jest ogromną fanką zespołu BTS. Na jednym z fanmeetingów zostaje porwana przez swoich idoli.