Na dole zebraliśmy wszystkie potrzebne ubranka i wyjęliśmy foteliki z garażu.
S: Hoseok, może się ruszysz znad tego telefonu i pomożesz? Spieszy nam się.
Ja: Słuchaj, trzeba spokojnie.
S: Nie. Jung, już. Zamontuj foteliki w samochodzie. Z tyłu przy drzwiach po obu stronach, tyłem.
JH: Już idę.- warknął. Chyba miał zły dzień.
Ja: Tae, gdzie są Minha i Yuhyun?
V: W ich łóżeczkach.- pobiegłam po Yuhyuna i przyniosłam go Yoongiemu. Kiedy go ubierał skoczyłam po Minhę i ją też ubrałam.
Ja: Dzięki, Hobi.- powiedziałam, kiedy podeszliśmy do auta. Zapięłam ją w foteliku i weszłam od drugiej strony, gdzie Yoon położył chłopca, którego też zapięłam. Spali, ale był jeden problem. Nie mieliśmy nic, żeby nie nosić ich na rękach, więc nie mieliśmy innego wyboru. Nie to, że były ciężkie, ale jest ryzyko, że coś się stanie. Kiedy dojechaliśmy pod szpital wzięłam Yuhyuna, a Yoongi Minhę. Tym razem złapaliśmy ich w pionie. Szliśmy przez korytarze, kiedy trafiliśmy na wyznaczony oddział. Zgłosiliśmy się, ale sala była zajęta przez czworaczki... no, to posiedzimy.
S: Dziwnie się czuję.
Ja: No nie?- uśmiechnęłam się.- Pierwszy raz nie przyszłam tu dla siebie.- popatrzałam na dziewczynkę, która w śnie kurczowo złapała się koszulki swojego taty i podwinęła nóżki. Suga mógł spokojnie ją puścić, jeśliby się zsunął lekko na dół. Czekaliśmy mniej więcej pół godziny, kiedy nas zawołali. Zaczęły się pretensje, że się wpychamy, a zwiększyły się kiedy zorientowali się, że Suga, to ten Suga z BTS, i że może wejść, że jest sławny. Weszliśmy do gabinetu i położyliśmy dzieciaki na leżakach.
Ja: Dzień dobry.
L: Dzień dobry.- wstała i poszła do stolika ze szczepionkami. Na pierwszy ogień poszła Minha. Bolało to, kiedy krzyczała, więc wtuliłam się w chłopaka. Była ręka, druga ręka, noga i po ostatniej nodze wzięłam ją na ręce i próbowałam uspokoić. Potem był Yuhyun i wyszliśmy.
Ja: Nigdy więcej. To było okropne.- powiedziałam kiedy jechaliśmy do domu. Odebrałam dziesiąty z rzędu telefon od Jimina.
Ja: Słucham?
JM: Już jesteście po?
Ja: Tak, wracamy już. A co?
JM: A nic. Tak tylko pytam.
Ja: Okej, ja muszę kończyć, bo maluchy płaczą.
JM: Okej, pa pa.- rozłączył się.
Ja: Wiesz, że mamy przypał?
S: Wiem, muszę zrobić dzisiaj live'a. Powiem prawdę, okej?
Ja: Dobrze.- po chwili dojechaliśmy pod dom. Przywitaliśmy się z chłopakami i położyliśmy dzieci, bo były zmęczone po tej całej wyprawie. Siedzieliśmy przed telewizorem.
S: Chodź, zrobimy tego live'a.- złapał mnie za rękę.
RM: Jakiego live'a?
S: Fani zobaczyli mnie w szpitalu.
RM: Genialnie.
S: Sorry wielkie, ale to było nieuniknione.- poszliśmy na górę i chłopak włączył telefon. Wszedł na Youtube'a i ogarnął siebie i tło. Powiedział, że mogę zachowywać się normalnie po czym włączył "nadawaj na żywo".
S: Dobra, poczekamy aż więcej osób przyjdzie.- zapadła cisza, a ja postanowiłam posiedzieć na telefonie. Nie było mnie widać jak coś.- Poczekamy jeszcze pięć minut i możemy zacząć. Możesz mi przynieść wody?- spojrzał na mnie.
Ja: Z lodówki?
S: Nie.- wstałam i zeszłam na dół, nalałam wody do szklanki i wróciłam. Podszedł do mnie i wziął szklankę, całując w policzek.- Dziękuję.- usiadł z powrotem.- Okej, myślę, że możemy stratować.
CZYTASZ
Porwana || BTS
FanfictionŁucja jest ogromną fanką zespołu BTS. Na jednym z fanmeetingów zostaje porwana przez swoich idoli.