30.

999 37 3
                                    

L: Najprawdopodobniej przedawkował kofeinę w kawie.

J: Fuck!

Ja: Jin!

J: Przepraszam. Mogłem zauważyć, ale jak zwykle jestem ślepy.

Ja: To nie Twoja wina!

L: Proszę tutaj nie krzyczeć, dobrze?

Ja: Przepraszam.- usiadłam na krześle, schowałam twarz w dłonie i zaczęłam płakać. Super! Mój przyjaciel leży i nie wiem co z nim jest, drugi się obwinia i się obraził, a mój chłopak jest na mnie zły. Lepiej być nie mogło. Poczułam rękę na plecach.

Ja: Spieprzyłam.

JM: Nie mów tak.

Ja: Możesz przestać mnie ciągle bronić? Przecież wiem, że źle zrobiłam.- spojrzałam na niego.

JM: Ale ja mówię prawdę.

Ja: Tak? To kto z Jinem się pokłócił? Kto się nie słuchał Sugi?- zwróciłam wzrok na podłogę, przed siebie.

JM: Jesteś już dorosła, nie musisz się go słuchać. Chciałaś pomóc przyjacielowi. I tyle. A bez Ciebie nie wiedzielibyśmy gdzie on leży.

Ja: Nie jestem taka święta.

JM: Nikt nie jest święty.- oparł się o krzesło zakładając ręce za głowę i nogę na nogę.

Ja: Łatwo Ci to mówić.

JM: Boże, przestań, bo nie wytrzymam.- oparł się o kolana, do tej samej pozycji co ja.- Suga!

Ja: Jimin, po co go zawołałeś.

JM: Możesz na chwilę?- wstał, tak jak i drugi. Wyszli na drugi korytarz.


SUGA

JM: Jesteś na nią zły?

Ja: Nie wiem. Prosiłem, żeby nie jechała, a i tak to zrobiła.

JM: Przynajmniej widać, jak na nas jej zależy. A gdyby z nim nie pojechała ciężej by się było dowiedzieć gdzie on jest.

Ja: A co to za problem podejść do recepcji i spytać? Słuchaj, ja wiem, że Ty ją kochasz. Ja też. Ale nie możemy jej ciągle wybielać.

JM: Tak Ci kuźwa na niej zależy?

Ja: Nie! Ale ona sama wie, czy zrobiła dobrze, czy nie!

JM: Wiesz co? Próbowałem to znieść. Znieść ten ból, że nie mogę z nią być. Ale już nie wytrzymuję. Ty ją niszczysz!- popchnął mnie.

Ja: Ja? A kto jej łeb truje, że jest chora i nic nie może? Przypominasz jej o tym!- uderzył mnie w policzek. Już się zamachnąłem, żeby mu oddać, kiedy...

Ł: Możecie się nie kł...- uderzyłem ją w klatkę.

Ja: Łucja!

JM: Brawo k*rwa. Po prostu brawo!

Ł: Nie przeklinaj. A Ty? Tak Ci przeszkadzam?- z jej oczu wypłynęły łzy i próbowała nabrać głęboki oddech.

Ja: Przepraszam. Chciałem Jimina uderzyć.

Ł: Po co? Nie chcę Was dzisiaj widzieć.- odwróciła się i wybiegła ze szpitala. Mam nadzieję, że do hotelu.

JM: Zadowolony?

Ja: Zamknij się.- wszedłem z powrotem na korytarz do reszty.

JH: Co tam się działo?

Ja: Nie ważne.- usiadłem obok Taehyunga.

V: A gdzie Łucja?

JM: Poszła.

JK: Gdzie do cholery?- poderwał się.

Ja: Nie wiem. Powiedziała, że nie chce nas widzieć i poszła.

JK: Dzwonię do niej.- zrobił to co powiedział. Nie odebrała. I tak dziesięć razy.

Ja: Napisz jej chociaż gdzie jest hotel.

JK: Już.- zajrzałem w jego telefon.


Do Łucja

Mała, gdzie jesteś?

Łucja

Odpisz, skarbie


Ja: Nie pisz tak do niej.

JK: To moja siostra.


Do Łucja

Chociaż odpisz kropkę

Daj oznakę życia

Od Łucja

Oj, odwalcie się ode mnie

Do Łucja

Idź do hotelu mała

Adres: *******************


Ja: Jak tam jej nie będzie, to osobiście Cię uduszę, Jimin.

JK: Hyung, ogarnij się.

L: Przepraszam, Pański przyjaciel się obudził.- weszliśmy do sali.

V: Jak się czujesz?

RM: Jest okej. Co się stało?

JH: Kawę przedawkowałeś.

JK: I jak wysiadaliśmy z samolotu to zemdlałeś.

RM: Boże święty, przepraszam. Nie chciałem. Aaaa... Gdzie jest Łucja?

V: Yyyy... w hotelu.

Ja: Co wyście się do niej tak przyczepili?!

RM: Sorry.

L: Przepraszam, Panie Namjoon. Zaraz dostanie Pan wypis. To nic poważnego, ale prosze przez jakiś czas nie pić nic z kofeiną.

RM: Dobrze. Dziękuje.- lekarz wyszedł. Poczekaliśmy pół godziny i przy okazji Jeon opowiedział wszystko Namjoonowi. W końcu chłopak dostał wypis i wyszliśmy z tego więzienia.


Porwana || BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz