Ja: Wszystko w porządku?- zapytałam, wstając i podchodząc do niego od tyłu.
S: T-tak, zaraz mi przejdzie.- uśmiechnął się w moją stronę, ale sekundę później na jego twarzy pojawił się grymas bólu.
MS: Co tu się dzieje?- podeszła do nas jego mama, a Pan Min wstał.
S: Nic, mamo, mam skurcz i tyle.- pokręcił głową, a ja nie mogłam uwierzyć w jego słowa.
Ja: Nie powiedziałeś im?- wskazałam ręką na jego rodziców.- Nie powiedziałeś im, mimo że są najbliżej Ciebie?
S: Nie są. Ty jesteś i są dzieci, ale oni nie.- wstał, ale po chwili z powrotem usiadł na krzesło.
Ja: Niech Pan wezwie karetkę. - spojrzałam na tatę chłopaka, a ten zaczął się wiercić.
S: Ja nigdzie nie jadę.- na jego policzkach pojawiły się łzy, a ja klęknęłam przed nim.
Ja: Skarbie, musimy z tym skończyć, inaczej będziesz się z tym męczył do końca życia.- otarłam jego policzki.- Jeśli leki nie pomagają, trzeba to zrobić operacją.
S: Nie, będę miał blizny i nie będę mógł ćwiczyć.- odwrócił głowę.
Ja: Kochanie, spójrz na mnie.- zrobił to, a ja chwyciłam jego ręce.- Pamiętasz co mi powiedziałeś? Ty tak samo w bliznach będziesz tak samo piękny jak teraz, albo nawet bardziej. Twoje ciało będzie miało na sobie napisaną całą historię, jaką przeżyłeś, a to jest piękne i cudowne. A żadne blizny nie przeszkodzą Ci w robieniu tego, co kochasz. Nawet Ci pomogą, bo nie będziesz cierpiał.- pocałowałam go w policzek.- Uwierz mi, wiem co mówię.- uśmiechnęłam się.- To co? Poddasz się operacji?
Chłopak chwilę się zastanawiał. Nie popędzałam go, bo sama dobrze wiem, że to nie pomaga. Kiedy miałam przejść kolejną operację serca, też zastanawiałam się nad nią dwa dni. A on miał bardzo ukrócony czas.
S: Dobrze.- odezwał się w końcu.- Ale to tylko ze względu na Ciebie, dzieci i chłopaków.- wtedy pod restaurację przyjechała karetka. Wszystkie oczy zwróciły się na nas i ratowników.- Ale pojedziesz ze mną. Nie chcę ani matki, ani ojca.- spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem. Podeszłam do ratownika medycznego.
Ja: Przepraszam, mogłabym z Państwem pojechać?
R: A kim Pani jest dla mężczyzny?- zapytał wyciągając nosze.
Ja: Narzeczoną.- odparłam, spoglądając na chłopaka, który skręcał się z bólu.
R: Oczywiście. Proszę wsiąść do karetki, zaraz przyniesiemy Pani narzeczonego.- odparł, ale zanim poszedł przypomniał mi się jeden lek, którym zafascynowana była moja była przyjaciółka.
Ja: Możecie mu podać morfinę? Proszę, nie chcę, żeby cierpiał.- po chwili zastanowienia lekarz kiwnął głową i odszedł po Yoongiego.
Chwilę później nasza cała trzynastka stała albo w sali, albo na korytarzu. Ja z Taehyungiem, Jungkookiem i rodzicami chłopaka byliśmy w sali, a reszta czekała na zewnątrz. Yoongi właśnie podpisywał zgodę na operację.
Ja: Będę czekać, skarbie.- pocałowałam go ostatni raz, a chirurdzy wywieźli go z sali. Zostałam z resztą, żeby go nie denerwować.
J: Kochanie, ja i Namjoon pójdziemy położyć dzieci, bo są zmęczone, dobrze?- położył mi rękę na ramieniu, a ja się wzdrygnęłam.- Spokojnie, to tylko ja.- zaśmiał się, kiedy na niego spojrzałam.- To my je weźmiemy, zgoda?
Ja: T-tak... tak, idźcie już, też jesteście zmęczeni.- pokręciłam głową, jakby wyrwana z transu.
J: I pamiętaj, że Namjoon obiecał Wam psychologa.- ja tylko wywróciłam oczami i machnęłam ręką, żeby już poszli. Usiadłam bratu na kolana, już nie wiem któremu, i zasnęłam.
CZYTASZ
Porwana || BTS
FanfictionŁucja jest ogromną fanką zespołu BTS. Na jednym z fanmeetingów zostaje porwana przez swoich idoli.