54.

536 25 6
                                    

Kolejnego dnia już nie było tak kolorowo. Wokół nas można było usłyszeć strzały. Byliśmy zagrożeni.

JH: Co robimy?

JM: Zanim policja tu przyjedzie, to nas już na świecie nie będzie.- usiadł, nerwowo łapiąc się za głowę.

JK: Wracamy do dormu? Tam są kamery.- zaproponował.

RM: No chyba Cię porąbało. Wyłączą je i drzwi otwarte.

JK: To ochronę zatrudnimy.

J: Młody ma rację, zwijamy się.

RM: Czy Wyście na łby poupadali?

J: Słońce, chcesz być bezpieczny? To wracamy.

JH: Jak Ty do niego powiedziałeś?

J: Normalnie.

V: Nie, to u Ciebie nie jest normalne. A przynajmniej nie jak mówisz do nas, chłopaków.

J: Oj, odwalcie się i pakujcie.- pobiegł na schody, jednak musiał się zatrzymać przez jedno pytanie.

S: Czekaj, czekaj, czekaj. Czy Ty nie chcesz nam przypadkiem powiedzieć, że jesteście razem?

J: Nie!- pobiegł na górę.

S: Tam nie ma Twojego pokoju!- krzyknął, a Jin zbiegł na dół do siebie. Chłopcy skierowali wzrok na Namjoona.

RM: Ja... Ja nic nie wiem.

JK: Oj, wiesz i to dużo.

RM: Skąd takie założenie?

Ja: Oj, powiedz prawdę. Jesteś wśród przyjaciół. Nikt nie będzie się nabijał.- spojrzałam wymownie na Yoongiego.

RM: Oj, dobra. Jesteśmy razem.

Ja: Jejku!- przytuliłam go.- Jak fajnie. Czyli już nie będziemy sami. Ale jak, kiedy, gdzie, co?

J: Ja powiem.

JM: Bosz, nie strasz!

J: Kiedyś raz byliśmy w pokoju i wpadłem na Namjoona, przez co się pocał... sami wiecie. A ja czułem coś do niego wcześniej, on nie miał nic przeciwko, a nawet powiedział, że chce. I tak się stało.

JH: Ja pierdzielę. Nie, to już za dużo jak na jeden dzień. Dobranoc.

JM: Idź się pakuj.- wywrócił oczami, a do mnie zadzwonił telefon.

O: To jak? Przyjeżdżasz?

Ja: Jejku, zapomniałam. Ale i tak wracamy do miasta, więc będę za około cztery godzinki.

O: Okej, to czekam.- rozłączyła się.

4 godziny później...

Rozpakowaliśmy się w dormie. Zastanawiałam się, czy może nie wziąć dzieci ze sobą, ale chłopacy mnie zapewniali, że dadzą radę. Wyszłam więc i czekałam przed wejściem do parku, bo tam się umówiłyśmy. Poczułam, jak ktoś zakrywa mi oczy. Odwróciłam się i od razu przytuliłam dziewczynę.

O: Jak ja się za Tobą stęskniłam!

Ja: Ja też.- zaśmiałam się.- Gdzie idziemy?

O: Może... Chodź na razie usiądziemy.- poszłyśmy na ławeczkę.

Ja: Jak Ci idzie z językiem?

O: Mam korki, więc raczej umiem. Z ludźmi się dogaduję.

Ja: To dobrze.

O: A jak maluchy? Masz zdjęcie?

Ja: Mam.- wyciągnęłam telefon.- Albo nie. Nie pokażę Ci. Sama zobaczysz.- wtedy zadzwonił Yoongi.

O: Ja tam się nie wtrącam, odbieraj.

Ja: Yoonie, dopiero wyszłam, a Ty już nie dajesz rady?- powiedziałam, a Oliwia chyba zrozumiała, bo się zaśmiała.

S: Chciałem się spytać, czy jesteś cała.

Ja: Tak.

S: Okej, to baw się dobrze.

Ja: Dziękuję. A możemy potem zajść? W sensie, Oliwia.

S: Jasne.

Ja: Okej, to do zobaczenia.

S: Trzymaj się. I uważaj na siebie.

Ja: Yoongi...

S: Już, pa pa.- rozłączył się.

O: A gdzie Wy byliście, że tak długo wracaliście?

Ja: Długa historia. Więc tak...- zaczęłam opowiadać o wszystkim od porwania. Około pół godziny później skończyłam a my chodziłyśmy po mieście z lodami w rękach.

O: Musiało być strasznie. Współczuję Ci.

Ja: Dzięki, ale nie ma czego. Co Ty na to, żeby pójść do mnie?

O: A nie będę przeszkadzać?

Ja: Żartujesz? Chodź, poznasz zespół. Może w końcu ich polubisz.

O: No okej.

Ja: To chodźmy.- ruszyłyśmy w stronę dormu.

Porwana || BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz