50.

578 26 3
                                    

Minęły kolejne dni, przez które coś nadzwyczajnie często przy nas jeździły auta. Dzisiaj były urodziny Yoongiego. Spał dalej, kiedy z chłopakami szykowaliśmy dla niego śniadanie. Naleśniki z syropem klonowym i malinami. Kiedy skończyliśmy zaniosłam mu je.

Ja: Yoonie, wstawaj.

S: Co... co?

Ja: Wstawaj z kotku.- podałam mu śniadanie kiedy podsunął się do góry.

S: Dziękuję skarbie.

Ja: Wszystkiego najlepszego.- pocałowałam go w policzek

S: Dziękuję.- usiadłam obok niego, a on wcisnął mi truskawkę do buzi.- Gdzie je znalazłaś?

Ja: Nie wiem, chłopacy przynieśli. I...- spuściłam głowę.- ...zaprosili Twoich rodziców.

S: I co takiego się stało? Nie bój się, polubią Cię.

Ja: No ja nie wiem.

S: A ja wiem. Kiedy będą?

Ja: Za około dwie godziny. Już obiad zrobiliśmy.

S: To która godzina?

Ja: Zaraz dwunasta. Zjedz i ubierz się.

S: Jeszcze raz dziękuję.

Ja: A ja kolejny raz mówię, nie ma za co. Twoje święto.- zeszłam na dół.- Jak Wam idzie?

J: Mnie dobrze. Gorzej Namjoonowi.- spojrzałam na chłopaka z plastrami na rękach, krojącego warzywa.

Ja: Joonie, jak Ty to robisz?

V: God of Destruction.

Ja: No ja rozumiem, ale bez przesady.- zaczęłam się śmiać. Ktoś zakrył mi oczy rękoma. Poznałam ten zapach.- Kookie!

JK: Aish, skąd wiedziałaś?

Ja: Głupia nie jestem.

JK: Tego nie powiedziałem.

JH: Jak z hyungiem?

Ja: Je.

JM: Może lepiej idź do niego?

Ja: Okej, Jin, pilnuj ich.- spojrzałam na RM'a.

RM: No co?- pokręciłam głową ze śmiechem i pobiegłam na górę.

Ja: Jak tam?

S: Gdzie byłaś?

Ja: Sprawdzić, czy kuchni nie spalili.

S: I co?

Ja: Kuchnia cała, gorzej z Namjoonem. Pociął się cały.

S: Jak to Namjoon... Wiesz, że jutro maluchy mają trzy tygodnie?

Ja: Ty się teraz nimi nie przejmuj. Ty masz dzisiaj urodziny.- uśmiechnęłam się, na co dostałam buziaka.- Stresuję się trochę.

S: Czemu?

Ja: Jak będę musiała z Tobą zerwać?

S: Czemu  niby?- objął mnie ramieniem.

Ja: No jak nie przypasuję Twoim rodzicom. A co jak powiedzą, że zbyt krótko się znamy, żebyśmy już byli narzeczonymi? A co z dziećmi? A co z Twoją karierą? A co...

S: Skarbie. To moje życie, a oni nie mają prawa się w nie wtrącać. Odklepali już swoje, jeżeli chodzi o wkład we mnie, a teraz żyjemy na swoim. Nawet jak będą mi kazali zerwać z Tobą i tak tego nie zrobię.

Ja: No dobrze. Kocham Cię.- oparłam się o niego.

S: Ja Ciebie też.- pocałował mnie w głowę.- Ja Ciebie też.

Półtorej godziny później...

J: Kładźcie wszystko na stół.

JH: Ale ramen jeszcze nie jest gotowy.

J: No to Ty poczekaj. Ale sushi i resztę można już dać.

S: Ale chłopaki... Najpierw to chyba jakaś herbata czy coś.

JK: Racja.

J: Sorry, zapędziłem się.

Ja: Ja idę się przebrać.

S: Ja z Tobą.- poszliśmy na górę.

Ja: A co z małymi?

S: Na razie niech tu zostaną. Jak będą płakać to przyjdę.

Ja: Ty nie.- powiedziałam szukając sukienki.

S: Marudzisz.

Ja: Nie, ja chcę, żebyś chociaż dzisiaj miał wolne.

S: Niech Ci będzie.

Ja: Mam!- wyciągnęłam sukienkę w brudnoniebieskim kolorze z prześwitującymi rękawami i bardzo delikatnie rozkloszowanym dołem (media) .- Może być?

S: Idealna.- Yoongi miał zwykłą białą koszulę i czarne jeansy. Zeszliśmy na dół.

V: Wow, Łusia. Ślicznie wyglądasz.

JK: Czekaj!- wrzasnął z głębi kuchni, po czym pojawił się przed nami.- To moja siostra!- kiedy weszłam do pomieszczenia, gdzie znajdowali się wszyscy reakcje były podobne. Akurat kiedy zaczynaliśmy wstawiać wodę rozległ się dzwonek do drzwi. Przełknęłam ślinę łapiąc Sugę za rękę.

Porwana || BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz