60.

559 24 7
                                    

Już miałam wychodzić z szatni, ale coś mi się przypomniało. Blizny. Rozległo się pukanie.

W: Łucja, wszystko okej?

Ja: T-tak. Idź do chłopaków, ja zaraz dojdę.

W: Na pewno?

Ja: Tak.

W: Zawołać Sugę?

Ja: Nie, idź już, bo będą czekać.

W: Okej.- ja nie pójdę w takim stanie. Łzy naleciały mi do oczu. Po kilku minutach ktoś wszedł. Tak po prostu. Wszedł. Nikt inny by tak nie zrobił tylko Yoonie.

S: Ej, co się stało?- klęknął przede mną kładąc dłoń na moim policzku.

Ja: Nic.

S: Kogo chcesz oszukać? Widać, że płaczesz.

Ja: Ja nie pójdę.

S: Dlaczego?

Ja: A widzisz to?- wskazałam na nogi i brzuch.

S: Skarbie... Nie masz się czego wstydzić. Jesteś piękna.- przytulił mnie od boku.

Ja: Mówisz tak z przyzwyczajenia czy jak?

S: Nie, mówię co widzę.

Ja: Sznyty do końca życia.

S: Nie przesadzaj. Pamiętasz jak mówiłem, że Ci wynagrodzę niektóre rzeczy?

Ja: No... tak, ale...

S: Co Ty na to, żebym dzisiaj to zrobił?

Ja: Tak!

S: A pójdziesz grzecznie?

Ja: Wiesz, że to szantaż?

S: Nie, bo nie postawiłem warunków.

Ja: I tak byś to zrobił.

S: Jak Ty mnie znasz.- wyszliśmy z szatni i weszliśmy na basen.

W: Wreszcie! Co się stało?- podeszła do nas. Ona miała idealną sylwetkę. Ja też byłam chuda nawet za bardzo, ale ona była idealna.

Ja: Nic, kryzys.

W: Chodzi znowu o blizny?

S: A Ty skąd o nich wiesz?

W: Mówiła mi.

Ja: Tak, ale... to jest nie ważne. Chodźmy!

JK: Cześć!- podeszliśmy do niego.

Ja: A gdzie reszta?

JK: W Waszym miejscu.

Ja: Czyli?

JK: Tam gdzie się o Was dowiedzieliśmy.

S: Kookson, nie przeginaj.

JK: Oj, na tamtym basenie.- wskazał basen sportowy.

Ja: Ja Ci zaraz pokażę.- wepchnęłam go do wody.

JK: Taka jesteś? Chodź tu!- pociągnął mnie za rękę, a ja nawet nie zdążyłam zareagować i odłożyć telefonu. Ale nim  będę się przejmować później

Ja: Miałam zawału dostać?!

JK: Przesadzasz.

JM: O, jesteście?- wskoczył na główkę.

Ja: Chcesz się zabić?

JM: Przestań, umiem o sobie zadbać.

Ja: Właśnie wi... A!- naprawdę?- Suga!

S: No co?!- zaczął się śmiać.- No już, chodź tu.- przytulił mnie.

JH: Chodźcie!- zawołał nagle Hoseok, a my poszliśmy do niego. Wskoczyłam do basenu, a za mną reszta.

JK: A tak w ogóle, to gdzie Taehyung?

Ja: Z Oli.

JM: A co oni tam robią?

Ja: Nie wiem, nie wnikam.- zaczęliśmy się bawić i nieodpowiedzialnie podtapiać. Po około dwóch pół godziny wróciliśmy do domu. I teraz mogę zacząć marudzić.

Ja: Jeon Jungkook!

JK: Mam przechlapane?

Ja: Tak. Jak mogłeś mnie wrzucić do wody z telefonem?!

V: Co?

JK: Ja...

Ja: No słucham!

JK: Przepraszam, nie widziałem.

W: Łucja, odpuść mu.

Ja: Nie, Jungkook, słucham.

JK: Mówię, że nie widziałem. Przepraszam.

S: Co to za krzyki?

Ja: Sam zobacz!- rzuciłam w niego i tak już zepsutym sprzętem. Chłopak po próbie włączenia telefonu obejrzał go i zaśmiał się pod nosem.

S: Oj, młody. Współczuję Ci.

JK: I nie pomożesz?!

S: Ponoć w kłótnie rodzeństwa się nie wtrąca.

JK: Ale mam wrażenie, że ona może zrobić wszystko.

S: Tylko go nie zabij. Bo ni będzie kto miał płaci za dom.

JK: Bardzo zabawne.

S: Oj, żartuję.

Ja: Chcę widzieć jutro ten telefon u mnie w ręce. Działający!- wzięłam Wiktorię i poszłam do siebie.

Porwana || BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz