Już miałam wychodzić z szatni, ale coś mi się przypomniało. Blizny. Rozległo się pukanie.
W: Łucja, wszystko okej?
Ja: T-tak. Idź do chłopaków, ja zaraz dojdę.
W: Na pewno?
Ja: Tak.
W: Zawołać Sugę?
Ja: Nie, idź już, bo będą czekać.
W: Okej.- ja nie pójdę w takim stanie. Łzy naleciały mi do oczu. Po kilku minutach ktoś wszedł. Tak po prostu. Wszedł. Nikt inny by tak nie zrobił tylko Yoonie.
S: Ej, co się stało?- klęknął przede mną kładąc dłoń na moim policzku.
Ja: Nic.
S: Kogo chcesz oszukać? Widać, że płaczesz.
Ja: Ja nie pójdę.
S: Dlaczego?
Ja: A widzisz to?- wskazałam na nogi i brzuch.
S: Skarbie... Nie masz się czego wstydzić. Jesteś piękna.- przytulił mnie od boku.
Ja: Mówisz tak z przyzwyczajenia czy jak?
S: Nie, mówię co widzę.
Ja: Sznyty do końca życia.
S: Nie przesadzaj. Pamiętasz jak mówiłem, że Ci wynagrodzę niektóre rzeczy?
Ja: No... tak, ale...
S: Co Ty na to, żebym dzisiaj to zrobił?
Ja: Tak!
S: A pójdziesz grzecznie?
Ja: Wiesz, że to szantaż?
S: Nie, bo nie postawiłem warunków.
Ja: I tak byś to zrobił.
S: Jak Ty mnie znasz.- wyszliśmy z szatni i weszliśmy na basen.
W: Wreszcie! Co się stało?- podeszła do nas. Ona miała idealną sylwetkę. Ja też byłam chuda nawet za bardzo, ale ona była idealna.
Ja: Nic, kryzys.
W: Chodzi znowu o blizny?
S: A Ty skąd o nich wiesz?
W: Mówiła mi.
Ja: Tak, ale... to jest nie ważne. Chodźmy!
JK: Cześć!- podeszliśmy do niego.
Ja: A gdzie reszta?
JK: W Waszym miejscu.
Ja: Czyli?
JK: Tam gdzie się o Was dowiedzieliśmy.
S: Kookson, nie przeginaj.
JK: Oj, na tamtym basenie.- wskazał basen sportowy.
Ja: Ja Ci zaraz pokażę.- wepchnęłam go do wody.
JK: Taka jesteś? Chodź tu!- pociągnął mnie za rękę, a ja nawet nie zdążyłam zareagować i odłożyć telefonu. Ale nim będę się przejmować później
Ja: Miałam zawału dostać?!
JK: Przesadzasz.
JM: O, jesteście?- wskoczył na główkę.
Ja: Chcesz się zabić?
JM: Przestań, umiem o sobie zadbać.
Ja: Właśnie wi... A!- naprawdę?- Suga!
S: No co?!- zaczął się śmiać.- No już, chodź tu.- przytulił mnie.
JH: Chodźcie!- zawołał nagle Hoseok, a my poszliśmy do niego. Wskoczyłam do basenu, a za mną reszta.
JK: A tak w ogóle, to gdzie Taehyung?
Ja: Z Oli.
JM: A co oni tam robią?
Ja: Nie wiem, nie wnikam.- zaczęliśmy się bawić i nieodpowiedzialnie podtapiać. Po około dwóch pół godziny wróciliśmy do domu. I teraz mogę zacząć marudzić.
Ja: Jeon Jungkook!
JK: Mam przechlapane?
Ja: Tak. Jak mogłeś mnie wrzucić do wody z telefonem?!
V: Co?
JK: Ja...
Ja: No słucham!
JK: Przepraszam, nie widziałem.
W: Łucja, odpuść mu.
Ja: Nie, Jungkook, słucham.
JK: Mówię, że nie widziałem. Przepraszam.
S: Co to za krzyki?
Ja: Sam zobacz!- rzuciłam w niego i tak już zepsutym sprzętem. Chłopak po próbie włączenia telefonu obejrzał go i zaśmiał się pod nosem.
S: Oj, młody. Współczuję Ci.
JK: I nie pomożesz?!
S: Ponoć w kłótnie rodzeństwa się nie wtrąca.
JK: Ale mam wrażenie, że ona może zrobić wszystko.
S: Tylko go nie zabij. Bo ni będzie kto miał płaci za dom.
JK: Bardzo zabawne.
S: Oj, żartuję.
Ja: Chcę widzieć jutro ten telefon u mnie w ręce. Działający!- wzięłam Wiktorię i poszłam do siebie.
CZYTASZ
Porwana || BTS
FanfictionŁucja jest ogromną fanką zespołu BTS. Na jednym z fanmeetingów zostaje porwana przez swoich idoli.