Zapomniałam o szczepieniu po urodzeniu, więc trochę podkoloryzuję
-----------------------------------
ŁUCJA
Minęło kilka dni i dzieci miały już tydzień. Po domu chodziłam jak trup. Blada z sińcami pod oczami i niewyspana. Do tego moja waga... O to właśnie pokłóciłam się z Sugą. On mnie idealizuje i mówi, że nie przytyłam, chociaż sam dobrze wie, że mam dodatkowe osiem kilogramów. Na szczęście przez mój stan schudłam trzy. Wracając... Nie odzywamy się do siebie od wczoraj, chyba, że chodzi o maluchy. Tae wziął mnie i jego do swojego pokoju.
V: Nie mogę patrzeć na Was w takim stanie. Macie mi się tu pogodzić. My zajmiemy się małymi, a Wy macie tu siedzieć póki się nie pogodzicie.- zamknął nas na klucz. Super. Podeszłam do okna. Poczułam jak oplata mnie pod żebrami.
S: Przepraszam, kotku.
Ja: Powiesz mi dlaczego oszukujesz, skoro sam widzisz, że mam dodatkowe pięć kilo?
S: Nie chciałem, żebyś się źle czuła.
Ja: Ale to mi nie pomaga, kiedy sama widzę moją wagę, a nie tylko Wy. Widzę jak wyglądam. To, że mi wmawiałeś, że jest inaczej też mnie bolało. Jeszcze dodatkowo Ty jesteś idealny to jak ja przy Tobie wyglądam.- spojrzałam na niego szklanymi oczami.
S: No, już nie płacz. Przepraszam, nic chciałem.- pocałował mnie przelotnie w usta. Wtuliłam się w jego tors i tak staliśmy dziesięć minut. Zamek w drzwiach się przekręcił, a w progu stanął Tae.
V: Jezu, jak dobrze.- uśmiechnął się, a my podeszliśmy do niego. Dałam mu całusa w policzek i podziękowałam.- Już mam na Was sposób.- zaśmiał się i wyszliśmy z pokoju do salonu.
J: Już po wszystkim?
Ja: Tak.
J: To dobrze, bo nie wiedziałem czy cokolwiek mogłem zrobić.
Ja: Chłopaki, bo ja... zastanawiałam się, czy... nie lepiej by było, gdybyśmy się wyprowadzili.
JK: Żartujesz!- powiedział z uśmiechem na twarzy.-Jaja sobie robisz?- podszedł do mnie i dopiero wtedy zobaczyłam, że to ironiczny uśmiech.- Czemu niby?
Ja: Dzieciaki nie dają Wam spać, a co będzie jak wrócicie do pracy? Do tego ja Wam marudzę.
RM: Przesadzasz. Z czasem do tego przywykniemy. A na razie nie jest tak źle.
JH: Chyba, że my jej przeszkadzamy.- mruknął patrząc w telefon.
Ja: Nie, Hobi. Nie przeszkadzacie mi. Wręcz przeciwnie. Ale ja Wam nie przeszkadzam?
J: Nie.
Ja: No dobra, ale jak coś, to mówcie. Pójdę poczytać.- weszłam na górę. Pół godziny czytałam, a potem zadzwonił do mnie telefon.
Ja: Słucham?
?: Witam, dzwonię ze szpitala. Chciałabym Panią poinformować o szczepieniu Pańskich dzieci.
Ja: A-ale o jakim szczepieniu Pani mówi?- zamknęłam książkę i podniosłam się do siadu.
L: Pańskie dzieci nie zostały zaszczepione, więc trzeba to zrobić jak najszybciej, bo inaczej mogą się pojawić komplikacje.
Ja: A kiedy miały być zaszczepione?
L: Po narodzinach, jednak kiedy są w domu są mniej narażone na bakterie panujące wokół. Więc prosiłabym o przyjechanie.
Ja: Ale kiedy?
L: Teraz.
Ja: Nie, ja... Poczeka Pani, zawołam chłopaka.
L: Dobrze.
Ja: Yoongi! Chodź, proszę!
S: Idę!- przybiegł.- Coś się stało, skarbie?
Ja: Już może Pani mówić.
L: Wasze dzieci nie zostały zaszczepione przy narodzinach, więc prosiłabym o jak najszybsze przyjechanie, najlepiej teraz.
S: No, dobrze. To zaraz będziemy. A gdzie mamy iść w szpitalu?
L: Na oddział dziecięcy i tam proszę się zgłosić, że byli państwo umówieni, a szpital Panstwu to załatwi. Przepraszam bardzo za opóźnienie i do widzenia.
Ja: Dziękuję, do widzenia.- rozłączyłam się.
S: Ubierz małą, ja ubiorę Yuhyuna. Są już foteliki?
Ja: Tak, są w garażu.
S: Okej, to niech ktoś zamontuje.- zeszliśmy na dół.
CZYTASZ
Porwana || BTS
FanfictionŁucja jest ogromną fanką zespołu BTS. Na jednym z fanmeetingów zostaje porwana przez swoich idoli.