43.

718 25 6
                                    

Zapomniałam o szczepieniu po urodzeniu, więc trochę podkoloryzuję

-----------------------------------

ŁUCJA

Minęło kilka dni i dzieci miały już tydzień. Po domu chodziłam jak trup. Blada z sińcami pod oczami i niewyspana. Do tego moja waga... O to właśnie pokłóciłam się z Sugą. On mnie idealizuje i mówi, że nie przytyłam, chociaż sam dobrze wie, że mam dodatkowe osiem kilogramów. Na szczęście przez mój stan schudłam trzy. Wracając... Nie odzywamy się do siebie od wczoraj, chyba, że chodzi o maluchy. Tae wziął mnie i jego do swojego pokoju.

V: Nie mogę patrzeć na Was w takim stanie. Macie mi się tu pogodzić. My zajmiemy się małymi, a Wy macie tu siedzieć póki się nie pogodzicie.- zamknął nas na klucz. Super. Podeszłam do okna. Poczułam jak oplata mnie pod żebrami.

S: Przepraszam, kotku.

Ja: Powiesz mi dlaczego oszukujesz, skoro sam widzisz, że mam dodatkowe pięć kilo?

S: Nie chciałem, żebyś się źle czuła.

Ja: Ale to mi nie pomaga, kiedy sama widzę moją wagę, a nie tylko Wy. Widzę jak wyglądam. To, że mi wmawiałeś, że jest inaczej też mnie bolało. Jeszcze dodatkowo Ty jesteś idealny to jak ja przy Tobie wyglądam.- spojrzałam na niego szklanymi oczami.

S: No, już nie płacz. Przepraszam, nic chciałem.- pocałował mnie przelotnie w usta. Wtuliłam się w jego tors i tak staliśmy dziesięć minut. Zamek w drzwiach się przekręcił, a w progu stanął Tae.

V: Jezu, jak dobrze.- uśmiechnął się, a my podeszliśmy do niego. Dałam mu całusa w policzek i podziękowałam.- Już mam na Was sposób.- zaśmiał się i wyszliśmy z pokoju do salonu.

J: Już po wszystkim?

Ja: Tak.

J: To dobrze, bo nie wiedziałem czy cokolwiek mogłem zrobić.

Ja: Chłopaki, bo ja... zastanawiałam się, czy... nie lepiej by było, gdybyśmy się wyprowadzili.

JK: Żartujesz!- powiedział z uśmiechem na twarzy.-Jaja sobie robisz?- podszedł do mnie i dopiero wtedy zobaczyłam, że to ironiczny uśmiech.- Czemu niby?

Ja: Dzieciaki nie dają Wam spać, a co będzie jak wrócicie do pracy? Do tego ja Wam marudzę.

RM: Przesadzasz. Z czasem do tego przywykniemy. A na razie nie jest tak źle.

JH: Chyba, że my jej przeszkadzamy.- mruknął patrząc w telefon.

Ja: Nie, Hobi. Nie przeszkadzacie mi. Wręcz przeciwnie. Ale ja Wam nie przeszkadzam?

J: Nie.

Ja: No dobra, ale jak coś, to mówcie. Pójdę poczytać.- weszłam na górę. Pół godziny czytałam, a potem zadzwonił do mnie telefon.

Ja: Słucham?

?: Witam, dzwonię ze szpitala. Chciałabym Panią poinformować o szczepieniu Pańskich dzieci.

Ja: A-ale o jakim szczepieniu Pani mówi?- zamknęłam książkę i podniosłam się do siadu.

L: Pańskie dzieci nie zostały zaszczepione, więc trzeba to zrobić jak najszybciej, bo inaczej mogą się pojawić komplikacje.

Ja: A kiedy miały być zaszczepione?

L: Po narodzinach, jednak kiedy są w domu są mniej narażone na bakterie panujące wokół. Więc prosiłabym o przyjechanie.

Ja: Ale kiedy?

L: Teraz.

Ja: Nie, ja... Poczeka Pani, zawołam chłopaka.

L: Dobrze.

Ja: Yoongi! Chodź, proszę!

S: Idę!- przybiegł.- Coś się stało, skarbie?

Ja: Już może Pani mówić.

L: Wasze dzieci nie zostały zaszczepione przy narodzinach, więc prosiłabym o jak najszybsze przyjechanie, najlepiej teraz.

S: No, dobrze. To zaraz będziemy. A gdzie mamy iść w szpitalu?

L: Na oddział dziecięcy i tam proszę się zgłosić, że byli państwo umówieni, a szpital Panstwu to załatwi. Przepraszam bardzo za opóźnienie i do widzenia.

Ja: Dziękuję, do widzenia.- rozłączyłam się.

S: Ubierz małą, ja ubiorę Yuhyuna. Są już foteliki?

Ja: Tak, są w garażu.

S: Okej, to niech ktoś zamontuje.- zeszliśmy na dół.


Porwana || BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz