Rozdział 1

18.6K 590 98
                                    

Bella

Obudziły mnie dzisiaj dwie rzeczy, których nienawidzę. Pierwsza to promienie słońca padające wprost na moją twarz, a druga to budzik...tak budzik...KTO NORMALNY w sobotę i to w wakacje nastawia sobie budzik. NO KTO?? Tak pewnie tylko ja. Stwierdzając, że ponownie nie przyjdzie mój upragniony sen, postanowiłam wstać z mojego dość dużego łóżka. Dzisiaj są moje urodziny więc pewnie moja mama od wczorajszego wieczoru stoi w kuchni i robi mi tort urodzinowy. No nic, idę do kuchni jak najciszej potrafię, żeby nikogo nie obudzić, żeby nie zrobili mi urodzinowego powitania. Schodząc po schodach o mało co się nie wywróciłam i poleciałam do przodu na swoją twarz. Gdy udało mi się zejść, od razu na cichacza poczłapałam do kuchni, z której słyszałam rozmowę trzech osób. Mianowicie głosy należały do mojej rodzicielki, jej faceta, Yasera, i mojego przyjaciela Maxiego, którego kocham jak brata. Przystanęłam przy drzwiach od kuchni i przysłuchiwałam się o czym rozmawiają dobrze znane mi osoby.

- Na co my jeszcze czekamy-w pewnym momencie wypalił Maxie prawdopodobnie do mojej mamy - chodźmy do niej i na Boga, niech pani przestanie już dekorować jej ten tort.

- Daj spokój Maxie...Jeszcze tylko kilka poprawek...i...i...już możecie go wziąć. - zaskoczyła go moja rodzicielka.

- No to dawaj Maxie.-zaczął Yaser.

I w tym momencie chciałam wrócić do swojego pokoju. No właśnie, chciałam. Uniemożliwiało mi jedynie to, że na mojej drodze do schodów znikąd pojawił się podwinięty dywan.Tak, to ja i moje tak zwane szczęście.

- Kurde! - krzyknęłam odrobinę za głośno.

- Bella!? - znikąd przede mną pojawiła się moja matka z tym swoim 'matczynym' wyrazem twarzy.

- Eeee...nic. Po prostu się obudziłam i chciałam się napić soku. Tyle. - skłamałam, bo nie chciałam wyjawić prawdziwego powodu zejścia na dół.

- Nic ci się nie stało? - zapytała spokojnie.

- Nic mi nie jest. Spokojnie. - uśmiechnęłam się na dowód moich słów.

- W takim razie... - wtrącił się Maxie - ...Wszystkiego najlepszego, kochanie!

Wraz z krzyknięciem Maxiego wszyscy zaczęli śpiewać mi 'sto lat', którego tak bardzo z całego serca nienawidziłam. W końcu jestem teraz o rok starsza. No nie? Od teraz jestem pełnoletnia i totalnie nie wiem co robić ze swoim życiem. Mam tam jakieś plany na studia, ale teraz muszę czekać na to na jaką uczelnie mnie przyjmą.

- Dobra, koniec z tymi czułościami - wtrącił się Yaser - czas na prezenty! - krzyknął na cały dom.

- Spokojnie, przecież mamy na to cały dzień, no nie? - odpowiedziałam.

- No nie całkiem bo musisz dzisiaj poznać jedną z ważnych dla mnie osób. - uśmiechnął się chytrze. Okey.

- No to..chodźmy! - tym razem krzyknęłam na cały dom.

- Okey, ale proszę przestańcie się drzeć jak opętani.

- Więc, pierwszy prezent masz ode mnie. Proszę, poczekaj - powiedział niepewnie Maxie - Trzymaj.

Wręczył mi prezent. Na pierwszy rzut oka wyglądało to jak lusterko albo ramka.Odpowiedziałam mu krótkie 'dzięki' i rozpakowałam go. Gdy skończyłam moim oczom ukazała się wyklejanka naszych wspólnych zdjęć od początku naszej znajomości. Nic nie powiedziałam tylko rzuciłam się mu na szyje i podarowałam długiego całusa w policzek.

- Teraz czas na prezent ode mnie i twojej mamy. - przeszkodził mam Yaser.

- Okey - tylko tyle udało mi się powiedzieć. Jeszcze więcej niespodzianek? Tak, chyba tak.

- Niestety, prezent nie zmieścił się w domu, więc musimy wyjść na dwór.

- No to na co czekamy? Chodźmy! - krzyknęłam przedrzeźniając Yasera.

Kiedy wyszliśmy na ganek domku, w którym mieszkaliśmy, zobaczyłam tylko auto. Był to mini cooper. Myślałam, że to nowe autko Maxiego, ale grubo się pomyliłam kiedy mama wręczała mi kluczyki od auta. Popatrzyłam na nich z ciekawością, a oni popchali mnie w stronę mini coopera i zachęcali abym nacisnęła przycisk na pilocie prawdopodobnie od tego cacka. Zapiszczałam, kiedy powiedzieli mi, że jest mój. Jej, w końcu mam swoje auto i nie muszę prosić o podwózkę Maxiego. Podbiegłam do nich i rzuciłam im się w ramiona. To był najlepszy dzień po zerwaniu z chłopakiem, którego nienawidzę z całego mojego serduszka.

Później weszliśmy do domu. Postanowiliśmy, że posiedzimy sobie wszyscy w salonie i pooglądamy wspólnie telewizję. W między czasie Maxie musiał nas opuścić z ważnych jak dla niego powodów, ale powiedział, że zadzwoni wieczorem. Koło godziny szesnastej w naszych frontowych drzwi zabrzmiał dobrze znany mi dźwięk informujący o tym, że mamy gościa. Stwierdziłam, że pójdę otworzyć. W drzwiach stanął wysoki brunet.

- Bella, proszę poznaj mojego syna - powiedział w pewnym momencie Yaser - Za...

- Zayn - wciął się w zdanie własnemu ojcu najprzystojniejszy chłopak na świecie...

--------------

I tak oto mamy pierwszy rozdział ;333

Komentujcie, gwiazkujcje ;*

Z góry dzięki ;)

Once in a lifetime / Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz