Rozdział 44

4.2K 244 11
                                    

niesprawdzony

Bella

- Ja uważam, że nie ściemniała z tym dzieckiem. Bo w końcu dziecko jest poważną sprawą - wzruszyłam ramionami. - I ja też o tobie myślałam. Głownie o tym, że jak cię jeszcze kiedykolwiek spotkam, to w jaki sposób bym ciebie i twojego przyjaciela torturowała.

- Auć - Zayn złapał się za kroczę. - Aż mnie jaja zabolały - zaśmiałam się. - To nie jest śmieszne, Bella.

- Żartuję - mężczyzna przejechał ręką po moich włosach i oparł głowę o oparcie kanapy. - Dzięki - skomentowałam. - Tak naprawdę myślałam o tym, czy mnie jeszcze pamiętasz.

- Nie da się zapomnieć takiej istotki jak ty, Bell. Byłaś, jesteś i będziesz moją najjaśniejszą gwiazdą.

- To było słodkie, że aż mi się zachciało rzygać - Zayn zaśmiał się - Z tym rzyganiem, to ja nie żartuję - nagle poczułam odruch wymiotny i zakrywając usta dłonią, pobiegłam do toalety.

Otworzyłam szybko klapę i zwróciłam śniadanie, które zjadłam z Zaynem jakąś godzinę temu. Ohyda. Nagle poczułam, dłonie Zayna przytrzymujące moje włosy.

- Od jak dawna wymiotujesz? - spytał, kiedy spuściłam wodę w toalecie.

- Od tygodnia - podeszłam do zlewu i złapałam w dłonie szczoteczkę do zębów. - A co? - wzruszył ramionami. Wylałam odrobinę pasty na szczoteczkę, zmoczyłam ją wodą i zaczęłam szczotkować zęby.

- Nie wydaje ci się to trochę podejrzane? - spojrzałam na odbicie mężczyzny w lutrze. Jego wyraz twarzy był trochę nie do rozczytania. Zresztą jak zwykle.

- Nie, a co masz na myśli? - powiedziałam, kiedy wyplułam pastę do zlewu. Opłukałam usta i wytarłam twarz w ręcznik.

- No wiesz - mężczyzna podrapał się po karku.

- Spokojnie - powiedziała po chwili. - Nic mi nie jest. Nie jestem chora, ani nie jestem w ciąży. Wiem, że o to ci chodziło - odwróciłam się do niego przodem ze smutnym uśmiechem. Widziałam, że był lekko zmieszany tą sytuacją.

- Robiłaś testy? - spytał po chwili.

- Tak. I wyszły negatywnie - westchnęłam. - Dobra, zmieńmy temat, bo to trochę żenujące.

- Taa, masz rację - ponownie podrapał się po karku. - To co robimy? - wzruszyłam ramionami.

Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Ominęłam Zayna i udałam się do przedpokoju, aby otworzyć drzwi. Kiedy otworzyła drzwi, moim oczom ukazał się Maxie.

- Strasznie cię przepraszam, że nie mogłem wczoraj po ciebie przyjechać - rzucił się mi na szyję - stary znajomy mnie odwiedził i nie chciałem go wyganiać z mojego mieszkania, bo byłoby mi trochę głupio. Mam nadzieję, że Zayn cię wczoraj nie wystawił i przyjechał po ciebie, bo jak nie to będzie wpier... - nie dokończył, bo zauważył Zayna. - O, hej Zayn. Wielkie dzięki, że jej nie wystawiłeś, ale do cholery, co ty tutaj robisz? - prawie, że pogubiłam się w jego wypowiedzi, ponieważ mówił szybciej niż jadący pociąg.

- Ciebie też miło widzieć - Zayn stał dwa metry za nami z rękami skrzyżowanymi na piersi.

- A! Właśnie zapomniałbym. Zayn - odczepił się ode mnie i zwrócił się do Zayna, zamykając drzwi - jak tu szedłem to widziałem twoją dziewczynę z jakimś podejrzanym typkiem. Sory, że ci to mówię, ale tak jakby on ją trzymał za dupę.

- Nie jest już moją dziewczyną - odpowiedział mu po chwili mężczyzna. Maxiemu zajęło to chwilę, zanim przetworzył wszystkie informacje.

- Czekaj, czekaj - zrobił przerwę. - JAK DALEKO JESTEM DO TYŁU?

- Jeden wieczór - powiedziała i podeszłam do Zayna wtulając się do niego. Szczęka Maxiego właśnie znajdowała się na podłodze

- Co kurwa?

***

Przepraszam, że wczoraj nic nie wstawiłam, ale cały dzień nie było mnie w domu

Once in a lifetime / Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz