Rozdział 41

3.9K 285 16
                                    

Zayn

Czas zakończyć to chore gówno.

Podczas drogi, która dzieliła mnie od Izabell i tego fagasa, starałem się wymyślić jakąś dramatyczną przemowę, w której informuję Izabell, że z nią zrywam.

Obok mnie szła dość pijana Bella. A co najdziwniejsze, widziałem w jej oczach gniew.

Kiedy zbliżaliśmy się do Izabell, to zdawała się nas nie widzieć. Dopiero kiedy znajdowaliśmy się od niej jakieś trzy, cztery metry spojrzała w naszą stronę. Z jej ust znikł wielki uśmiech, a oczy przypominały teraz dwie pięciozłotówki. Ściągnęła rękę mężczyzny ze swojego kolana i wstała z pufy, pociągając w dół swoją miniówkę. Nawet nie wiedziałem, że taką posiada.

- Hej kochanie - odezwałem się, kiedy byłem na tyle blisko niej, aby była w stanie mnie słyszeć.

- To nie tak jak myślisz, misiu - zaśmiała się nerwowo.

- To w takim razie jak? - zaplotłem ręce na piersi. - Dla mnie to wygląda jasno i wyraźnie.

- Porozmawiajmy na zewnątrz, proszę - błagała, a ja, kurwa, czerpałem z tego radość.

- No dobra - postanowiłem grać nieugiętego, choć w duchu wiedziałem, że to już koniec.

Złapałem prawie śpiącą Bell za biodro i wyszedłem na tyły klubu zaraz za Izabell. Kiedy tylko zamknąłem za nami drzwi, Izabell, zaczęła mówić.

- Zayn, posłuchaj..

- Nie to ty posłuchaj - przerwałem jej. - Byliśmy dla siebie niewierni, bo zobacz ja spotykałem się z kimś innym i ty spotykałaś się z kimś innym, kiedy byliśmy razem - zrobiłem pauzę. - Nic z tego nie wyjdzie - pokręciłem przecząco głową, kiedy zobaczyłem łzy w jej oczach. - To koniec.

- Nie, Zayn, nie! - krzyknęła płaczliwie. - A-a dziecko?

- Nawet jeśli jest moje, w co już wątpię, będę płacił alimenty. To koniec. Nie ma już nas - zaśmiałem się pod nosem. - Nas nigdy nie było.

- Nie, nie, nie - zaczęła mówić chaotycznie. - Zayn, przemyśl to. Nie możesz zostawić mnie w takim stanie. A poza tym nie masz gdzie pójść!

- Coś się znajdzie, nie przejmuj się mną. A poza tym myśle, że twój nowy fagas się tobą bardzo dobrze zaopiekuje - uśmiechnąłem się sztucznie i odwróciłem, aby udać się do mojego samochodu.

- Pożałujesz, że odszedłeś! Jeszcze wrócisz na kolanach!

- Pierdol się! - o dziwo nie ja to krzyknąłem, tylko Bella. Odwróciła się w jej stronę i sprzedała jej środkowego palca. Oczy Izabell powiększyły się, a ja starałem się nie zaśmiać, co dość kiepsko mi to wychodziło. - Idziemy, Zayn.

Pociągnęła mnie za sobą do wyjścia z zaułka.

- Gdzie masz auto? - spytała, chwiejąc się.

- Tam - teraz to ja ją pociągnąłem. Wyciągnąłem kluczyki z kieszeni i odkluczyłem samochód. Pomogłem Belli wsiąść do środka usadzając ją na miejscu pasażera. - Zapnij pasy - rozkazałem i zamknąłem drzwi. Okrążyłem samochód i usiadłem na miejscu kierowcy. - Pojedziemy najpierw do mojego, znaczy się, do mieszkania Izabell i zabiorę stamtąd swoje rzeczy, okej?

Mruknęła w odpowiedzi i przymknęła oczy.

- Tylko się trochę zdrzemnę - oparła głowę o szybę i ziewnęła.

***

Pod nie moje, już, mieszkanie dotarliśmy po jakiś piętnastu minutach. Bella smacznie spała na miejscu pasażera, dlatego stwierdziłem, że najlepiej będzie, kiedy pójdę sam. Szybciej się z tym uwinę i w ogóle.

Wyszedłem z samochodu i zakluczyłem go. Wolę być pewny, że nikt nim nie odjedzie, czy coś. Udałem się w stronę drzwi od kamienicy i wpisałem kod, po czym wbiegłem po schodach na odpowiednie piętro. Odkluczyłem mieszkanie i pierwsze co, to udałem się do sypialni. Wyciągnąłem spod łóżka dwie podróżne torby i zacząłem wpakowywać do nich wszystkie swoje rzeczy.

Nareszcie będę mógł zakończyć, coś co tak naprawdę nigdy się nie zaczęło.

Kiedy spakowałem większość swoich rzeczy, udałem się do wyjścia. Zamknąłem za sobą drzwi, a kluczyk przecisnąłem przez szparkę na dole pod drzwiami.

Teraz będąc już całkowicie wolnym, wyszedłem z kamienicy nie odwracając się za siebie.

***

- Bella - szturchnąłem dziewczynę w ramię. Znajdowaliśmy się już pod jej kamienicą. - Bella - powtórzyłem, ale dziewczyna nadal nic. Westchnąłem i wyszedłem z samochodu. Okrążyłem samochód i podszedłem od strony Belli. Wyciągnąłem ją z samochodu w stylu panny młodej i jakimś dziwnym sposobem zamknąłem drzwi.

Dopiero po kilku minutach znaleźliśmy się pod  jej mieszkaniem.

- Gdzie masz klucze? - spytałem.

- W torebce - wybełkotała.

Sięgnąłem po jej torebkę i wyciągnąłem z niej klucze. Otworzyłem mieszkanie i wszedłem razem z Bellą  na rękach, do środka. Zamknąłem drzwi kopniakiem i udałem się do dobrze znanej mi sypialni, w której nie było mnie przez tydzień.

Tydzień, to jednak długi okres czasu.

- Pomogę ci się rozebrać, okej? - spytałem, kładąc ją na łóżku. Dziewczyna tylko mruknęła i otworzyła delikatnie oczy.

Ściągnąłem z niej spodnie, jak i bluzkę, które rzuciłem gdzieś w kąt pokoju. Znalazłem pod poduszką bluzkę, która należała do mnie, przez co się samowolnie uśmiechnąłem. Pomogłem jej założyć moją, a jej bluzkę do spania.

- To ja już będę spadać - powiedziałem i zawisłem nad nią, aby pocałować ją w policzek. Przez przypadek odwróciła głowę, przez co moje usta zderzyły się z jej ustami. Szybko odsunąłem się, bojąc się trochę tego co może zaraz zrobić.

- Nie zostaniesz? - o dziwo usłyszałem jej spokojny głos. Trochę smutny. Dlatego, że idę?

- Przecież mnie nienawidzisz - powiedziałem lekko zdziwiony.

- Nie nienawidzę cię. Ja ciebie kocham - usiadła na łóżku i uśmiechnęła się do mnie.

- Co?

- Kocham cię, głuptasku - zaśmiała się delikatnie i wstała z łóżka. Podeszła do mnie i zarzuciła mi ręce na kark, po czym się we mnie wtuliła. - Zostań.

Objąłem ją nieśmiało i wtuliłem się w jej drobne ciałko.

- Też cię kocham - powiedziałem wprost w jej włosy.

***

Taka słodka końcówka 😍

Wowowow nie sądziłam, że uda się wam dobić 90 gwiazdek 😍 jesteście niesamowici ❤️👏💞

Kolejne 90 gwiazdek i lecimy dalej ☺️

Once in a lifetime / Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz