Rozdział 40

3.8K 257 24
                                    

Bella

Minął właśnie pierwszy tydzień odkąd nie rozmawiałam i nie widziałam się z Zaynem.

Brakuje mi go, choć wiem, że nie należę już do jego życia. Teraz on musi zająć się swoją kobietą, która nosi jego dziecko pod sercem.

Tak bardzo chcę być na miejscu Izabell.

Przez ten tydzień nie czułam nic. Nic prócz braku Zayna i smaku alkoholu w ustach. Co prawda, że przez ten tydzień alkohol był moją bratnią duszą, to mimo to ciągle mi go brakowało. Tym bardziej, że odkąd dowiedziałam się, że nie jestem w ciąży. Przez ten tydzień całe noce spędzałam w barach, czy klubach, aby zapomnieć o bólu i życiu, upijając się do nieprzytomności. Współczuję Maxiemu, który musiał ciągle po mnie przyjeżdżać i odwozić moje zwłoki do domu. Nie mam pojęcia, jak on wytrzymał moje pijackie rozmyślenia, czy wieczne rzyganie rano.

Mój tydzień wyglądał tak:

- przejście się do klubu,
- upicie się,
- zadzwonienie po Maxiego,
- odstawienie mnie do domu,
- spanie do trzynastej,
- wymioty,
- znowu spanie,
- i szykowanie się do kolejnego klubu.

Nic nadzwyczajnego.

- Proszę pani - usłyszałam głos przystojnego barmana. Przestałam mieszać słomką w jakimś drinku i spojrzałam na młodego chłopaka. Uśmiechnęłam się do niego, przez co odwzajemnił uśmiech. - Może zadzwonić po kogoś, jak wczoraj?

- Jesteś kochany - powiedziałam i sięgnęłam po torebkę, aby wyjąć z niej telefon. Podałam telefon uprzejmemu barmanowi i upiłam łyka swojego kolorowego drinka. - Możesz mi zrobić kolejnego? Bardzo tego potrzebuję - zrobiłam minę zbitego szczeniaka. Co prawda dla mnie była to mina szczeniaczka, a dla niego cóż, mogła by być mina zdechłego psa.

- Już się robi - odłożył telefon na blat. - Zadzwonię, jak zrobię ci tego drinka - kiwnęłam głową i przymknęłam na chwilę oczy, aby odzyskać siłę na dalsze upijanie się.

***

- Bella? - ktoś potrząsnął moim ramieniem. Nie wiem do końca do kogo ten głos należy. Ba! Nawet nie wiem do końca jak ja się nazywam!

Otworzyłam oczy, kiedy poczułam kolejne szarpnięcie w ramię. Szybko podniosłam głowę, przez co poczułam przeszywający ból głowy. Niestety osoba, która wymawiała czyjeś imię, była rozmazana. Nie wiem dlaczego, ale zawsze, kiedy jestem pijana wzrok mi się rozmazuje.

Dopiero po kilku minutach odzyskałam całkowite widzenie i mogłam przyjrzeć się tej osobie. Na początku pomyślałam, że to Maxie, ale kiedy spojrzałam na dłoń mężczyzny, widziałam różne bazgrołki, czyli tatuaże, a Maxie to ciota i nie ma tatuaży.

- Maxie? - spytałam, aby się upewnić, czy to na pewno nie jest on. - Chyba, że nie Maxie?

- To ja, Zayn - mino iż jestem pijana, od razu moje serce przyspieszyło o jakieś milion uderzeń.

Zayn

- Co? - spytała nie dowierzając. - Ale jak to? - pokręciła przecząco głową i spojrzała na barmana. - Ty, barman! - chłopak odwrócił się gwałtownie i na nas spojrzał. - Miałeś zadzwonić po Maxiego! A nie, po tego tu!

Maxie to idiota jeśli myśli, że Bella pojedzie ze mną do domu. Jest mega na mnie wkurzona. W sumie nie dziwię się jej. Pewnie też siedziałbym teraz w barze i opłakiwał życie. No ale nie mogę. Chociaż tyle, że mam spokój w domu przez najbliższe dwa dni, bo Izabell pojechała odwiedzić swojego ojca. Tak naprawdę cieszę się, że wyjechała. Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że Izabell coś przede mną ukrywa.

Maxie, ten idiota, zadzwonił do mnie o pierwszej i powiedział, że Bella zdycha w jednym z klubów. Niestety on nie może po nią przyjechać, gdyż jest bardzo 'zajęty'. Taa, jasne.

- Maxie nie mógł przyjechać, gdyż jest trochę zajęty. Więc zadzwonił do mnie - powiedziałem.

- Nie wierze ci - wstała gwałtownie ze stołka i stanęła przede mną, uderzając wskazującym palcem o moją klatkę piersiową. - Jesteś świnią. Zadzwoń po Maxiego, bo inaczej.. Bo inaczej - zająkała się.

- Bo inaczej co?

- Bo inaczej nie pojadę do domu. I poczekam aż Maxie będzie wolny - westchnąłem i sięgnąłem po portfel, aby zapłacić za jej drinki, tak jak doradził mi wcześniej Maxie, gdyż Bella na bank nie wzięła ze sobą gotówki.

- Niestety, ale Maxie jest zajęty przez całą noc - zapłaciłem barmanowi potrzebną sumę i schowałem portfel do tylnej kieszeni spodni. - Jest u niego jakiś przyjaciel i wolę nie zagłębiać się w szczegóły.

Bella przewróciła oczami i oparła się o moją klatkę piersiową.

- Ale ja jestem najebana - mruknęła, przez co prawie jej nie zrozumiałem.

- Tak,masz rację. Jesteś najebana, dlatego wracamy do domy.

- Ale ja czekam na Maxiego - kolejny raz postawiła na swoim.

- Maxie przyjedzie do ciebie rano. A teraz chodź - złapałem dziewczynę w pasie, przez co poczułem przyjemny prąd.

Przewróciła oczami i poddała się mi.  Ze zwycięskim uśmiechem na ustach, zacząłem kierować nas w stronę wyjścia.

- Czekaj - powiedziała i stanęła, przez co na nią wpadłem, na szczęście nie robiąc jej krzywdy.

- Co jest? - spytałem zdziwiony.

- Tam - wskazała palcem na jakąś dziewczynę. - Ta dziewczyna wygląda jak Izabell - faktycznie, dziewczyna z wyglądu przypominała mi Izabell.

Ale przecież to nie może być ona. To, że wygląda jak moja dziewczyna nie oznacza, że jest tą Izabell. Ale jeśli się jej dobrze przypatrzeć w tej ciemności, to można by twierdzić, że to faktycznie ona.

Podeszłem z Bellą trochę bliżej, aby lepiej ją widzieć w tych egipskich ciemnościach. Zmrużyłem oczy w koncentracji i faktycznie, to była Izabell.

Siedziała z jakimś gościem, który bezczelnie ją obmacywał. O dziwo nie czułem żadnej zazdrości, czy gniewu tylko coś w ogóle innego.

Teraz mógłbym zakończyć nas związek, gdyż Izabell uśmiechała się, kiedy ten frajer ją obmacywał. Może to dziecko nie jest nawet moje?

Podszedłem do nich z Bella przyczepioną do mojego boku.

Czas zakończyć to chore gówno.

***
I co tu się porobiło? Może jakieś teorie spiskowe wysuniecie?

90 gwiazdek i lecimy z kolejnym, który już jest napisany ☺️

Once in a lifetime / Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz