Rozdział 17 - Vi-Vivien

17 2 0
                                    

Brandon prowadzi mnie za rękę przez tłum, aż w końcu docieramy do baru. Czuję się bardziej komfortowo, gdy jestem z nim sam na sam, ponieważ prawdopodobnie nie przetrwałabym kolejnych pięciu minut w kącie horroru z Jessicą, Brewką i Chrisem. I oczywiście Harry'm.

Brandon i ja siedzimy na wyższych stołkach i niechcący mój wzrok pada na róg przerażenia. Widzę Harry'ego i Jessicę jak szepcze mu coś do ucha, uśmiechając się, gdy go przytula. Jednak tym razem nie patrzy na mnie. Trudno uwierzyć, że się z nią zadziera. W przeszłości nienawidził takich dziewczyn jak ona.

— Co chciałabyś wypić? — Brandon przenosi mnie z powrotem do tu i teraz. Znowu się do mnie uśmiecha tak czule, że prawie zapominam o Harry'm. — A może szampan? Albo wódka?

Dziękuję ci.

— O nie, dzięki. Nie lubię pić alkoholu. Wystarczy mi jedna cola.

Kiwa głową ze zrozumieniem, co mnie zaskakuje. Prawdopodobnie każdy inny idiota z jego przyjaciół spojrzałby na mnie z ukosa, ale on tego nie robi. Brandon akceptuje mnie taką, jaką jestem. I to sprawia, że się uśmiecham, kiedy zamawia coś do picia dla mnie i dla siebie.

Brandon oddaje mi moją colę, podczas gdy bierze swoje piwo.

— Myślę, że to imponujące, że nie pijesz alkoholu. Każda inna dziewczyna kupiłaby ode mnie teraz najdroższy koktajl.

Z nieśmiałym uśmiechem wzruszam ramionami.

— Cóż, i tak dostaniesz to za darmo, więc to nie ma znaczenia.

Trochę się śmieje.

— W porządku, masz rację. Przy okazji, przepraszam, że moi przyjaciele byli dla ciebie tak irytujący. Zwykle dobrze przyjmują wszystkich.

Śmieję się i obracam szklankę Coca-Coli w dłoni w kółko.

— Nie musisz przepraszać. Jessica i Chris nigdy nie byli dla mnie mili i też się tego nie spodziewam.

— Dlaczego?

— Z niewytłumaczalnych powodów. To zawsze będzie tajemnicą.

— A Harry?

Marszczę brwi.

— Harry?

— Tak, a co z nim? Wiem, że w większości się ignorujecie, ale czy wcześniej nie byliście nawet nierozłączni?

Nie wiem dlaczego, ale w tej chwili coś kłuje mnie w pierś na uderzenie serca. To chyba słowo "nierozłączny". Nienawidzę tego słowa, odkąd Harry i ja poszliśmy swoimi drogami. Bylibyśmy nierozłączni, gdyby po prostu nie odwrócił się ode mnie, żeby być kimś innym. Nigdy nie byliśmy naprawdę nierozłączni, bo z perspektywy czasu się rozstaliśmy. Ponieważ dlaczego? A może powód, dla którego czuję krótki ból, kiedy myślę jeszcze raz o Harry'm, który właśnie strzela z Chrisem. Nie wiem nawet, dlaczego nie byliśmy nierozłączni i nie wiem nawet, dlaczego tak bardzo się zmienił. Niepewność boli, ale nie trwa długo, kiedy widzę, jak całuje Jessicę.

Odwracam się do Brandona i próbuję ukryć Harry'ego.

— Myślę, że po prostu zmieniliśmy się wraz z dojrzewaniem. On jest inny dzisiaj niż przedtem, a ja jestem inna dzisiaj. Przynajmniej trochę. Do tej pory prawdopodobnie powiedział ci o mnie tony bzdur.

Czoło Brandona zwęża się.

— Dlaczego miałby to zrobić?

— Bo mnie nie lubi.

— On cię nie lubi, wiem o tym, ale z tego, co wiem, nigdy nie powiedział o tobie wprost. Przynajmniej nie w mojej obecności.

Mrugam całkowicie zaskoczona tym faktem.

Violet Socks ✸ PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz