Rozdział 52 - Twój Victor

13 1 0
                                    

— Szczęście, które najbardziej ci schlebia, najprawdopodobniej cię zdradzi.

— To proste — mówi nonszalancko Benja, wgryzając się w obrzydliwego burgera ze stołówki. — Kafka. Charly, jeśli będziesz cały czas brać cytaty Kafki, to po prostu ci to ułatwi.

Sfrustrowana Charly kładzie głowę na blacie stołu, przez co jej beret zsuwa się z głowy.

— Przynajmniej udawaj, że nie wiesz.

— Nigdy. Nie przegrywam w tej grze tylko dlatego, że jesteś zbyt prymitywna. Teraz moja kolej. — Odkłada hamburgera i w zamyśleniu stuka się w podbródek. Potem wskazuje na mnie. — Vy. Teraz twoja kolej.

Tylko bez przekonania kiwam głową, a potem mój wzrok pada za Benją, gdzie Jessica, Brandon i Harry siedzą przy stole razem z innymi. Brandon patrzy na mnie pochyloną przez cała przerwę, ale muszę powiedzieć, że jego wygląd do mnie nie przemawia. To trochę dziwne, bo szalałam za nim kilka tygodni temu, ale teraz mógł mnie błagać na kolanach, nic by się nie zmieniło. Nawet jego wiele wiadomości z wczoraj, tych od Violet, strasznie przepraszam czy gdzie jesteś? Proszę porozmawiajmy, tak bardzo za tobą tęsknię, mogę mu wybaczyć w najmniejszym stopniu.

Właściwie tak mało mnie to obchodzi, że wolę patrzeć na Harry'ego, który śmieje się z czegoś z Chrisem. Nie miałam dzisiaj z nim zajęć, więc nie wiem, jak na mnie zareaguje. Ale wygląda na zrównoważonego, co jest dobrym znakiem. Mimo to jestem gotowa na wszystko. Mógł znowu na mnie jęczeć, tak jak ostatnim razem, kiedy myślałam, że znów jesteśmy przyjaciółmi, i mógł normalnie ze mną porozmawiać. Jestem gotowa.

Nawet jeśli wczoraj wyglądało inaczej. Po jego wyjściu był to jeden z tych wieczorów, kiedy leżałam w łóżku ze słuchawkami w uszach i myślałam.

A jeśli Harry i ja naprawdę znowu zostaniemy przyjaciółmi?

Czy wszystko będzie takie same jak kiedyś?

Może się w nim zakocham?

Czy Harry po prostu mnie zostawi tak jak wtedy?

Było wiele pytań i wiedziałam, że nie znam odpowiedzi. Boję się każdej odpowiedzi, ale nadal jej chcę.

A ostatniej nocy był jeden z tych wieczorów, kiedy stałam przed szufladą ze skarpetkami z piosenką Have It All Jeremy'ego Kay'a i rzeczywiście odważyłam się ją otworzyć. Nie dlatego, że chciałam zmienić skarpetki, ale dlatego, że chciałam sięgnąć po te cholerne skarpetki z tyłu szuflady. Właściwie je wyciągnęłam. Po ilu latach? Cztery. Cztery lata.

Spojrzałam na nie, poczułam ich materiał, a potem odważyłam się je rozłożyć, żeby zobaczyć wzór. Wyhaftowane czarną nicią, nadal widać inicjały V+H i szczerze mówiąc, prawie rozpłakałam się. Ale tylko prawie. Nie płakałam, ale zasmuciło mnie to, ponieważ za każdym razem, gdy trzymam w dłoni te fioletowe skarpetki, przychodzą mi do głowy wspomnienia, że żyję w świecie, w którym byłam szczęśliwa, zadowolona i miałam to, czego pragnęłam.

Myślałam, że mogłabym założyć te skarpetki z powrotem, ale jeszcze się nie odważyłam. Mój strach, że może to spowodować znowu piekielne noce między Harrym a mną, był zbyt wielki. Więc znowu odłożyłam skarpetki.

 — Za dużo myślimy, a czujemy za mało.

Patrzę z Harry'ego na Benję, który patrzy na mnie wyczekująco.

—Benja, dzisiaj wygrywam — ogłaszam i uśmiecham się pewnie. — Charlie Chaplin z The Great Diktator. Buhja!

— Na szczęście Benja nie wygrywa. — Charly jęczy i ponownie unosi głowę, podczas gdy Benja wydaje się spadać z chmur. — Nikt nie może już udawać tego zadowolonego uśmiechu.

Dzwoni dzwonek szkolny, co oznacza, że przerwa się skończyła. Wszyscy uczniowie jeden po drugim wstają i wychodzą ze stołówki. Więc także stół Harry'ego.

— Teraz uważaj, Charlotte — mówi gniewnie Benja do Charly i unosi palec. — Ja...

Już nie słucham. O wiele bardziej spoglądam na Harry'ego, który odkłada tacę z jedzeniem, a potem właściwie bierze na ramię swój tornister. Już ma odwrócić się do drzwi wyjściowych, wtedy nasze oczy się spotykają.

Moje serce zatrzymuje się mimowolnie.

Nie wiem jak zareagować, naprawdę nie wiem.

Ale Harry pokazuje mi, że wszystkie moje myśli są nieważne, ponieważ znowu się uśmiecha, a potem odwraca się, ale wciąż na mnie patrzy. Wygląda, jakby miał mi coś powiedzieć, więc marszczę brwi. A kiedy kiwa głową w kierunku wyjścia, jestem kompletnie zdezorientowana. Czy chce, żebym z nim poszła?

Ale on dezorientuje mnie jeszcze bardziej niż po prostu odchodzi. Patrzę za nim zdziwiona. Co to było?

Kafeteria coraz bardziej się opróżnia, a ja wciąż przysłuchuję się typowym dyskusjom Benjamina i Charly. Obaj walczą codziennie. Nic dla nas nowego. Hardy już zniknął.

Gdy wychodzimy ze stołówki, Charly i Benja idą w prawo, ale ja się zatrzymuję. Charly patrzy na mnie ze zdumieniem.

— Co jest? Mamy angielski.

Zastanawiam się nad tym i nerwowo patrzę w lewo, w kierunku, w którym znajduje się szafka Harry'ego.

— Tak, ale — nadal muszę gdzieś iść.

Benja ciągnie za sobą Charly.

— Ona chce zobaczyć swojego Victora, Charlotte, chodźmy.

Charly natychmiast wymyka się Benji, ale wciąż podąża za nim bez narzekania.

— Przestań nazywać mnie Charlotte, Benjamin. W przeciwnym razie... — Oboje znikają w następnym korytarzu.

Biorę głęboki oddech, a potem biegnę szybko w lewo. Na korytarzach zostało tylko kilku uczniów, dlatego właściwie już jestem pewna, że Harry jest już w klasie. Jednak lubi się spóźniać, więc może gdzieś wisieć w jakimś kącie. Muszę tylko sprawdzić, czy jest przy swojej szafce.

A kiedy wychodzę za ostatni róg, on właściwie stoi, znudzony, oparty o swoją szafkę w korytarzu i czeka. Uśmiech wpełza mi na usta, kiedy na mnie patrzy. Podoba mi się, jak dzisiaj wygląda. Jego włosy są idealnie niedoskonałe, skrzyżowane, ale dżinsy podkreślają jego długie nogi i wąskie biodra. Nawet jego nudny, ciemnoszary T-shirt z delikatnym dekoltem wygląda stylowo. I jak niedbale podwinął rękawy swojej koszuli w zielono-niebieską kratę. Wygląda zbyt przystojnie w połączeniu z czarnymi butami, by być Harrym.

— Myślałem, że nie przyjdziesz. — Harry wita mnie i odpycha szafkę. — Co masz teraz?

— Najmilsze powitanie kiedykolwiek — mówię i krzyżuję ramiona. Zabawne, że noszę dzisiaj koszulę w kratę. — Teraz mam angielski i przypadkiem mam cię teraz. Czy wiesz, że zainteresuje cię szkoła.

— Jasne, pomijamy angielski — mówi Harry, kładąc plecak na podłodze. — O ile oczywiście nie pozwolisz nerdowi spędzać czasu.

— Nie jestem nerdem.

— Mówię, że pomijamy angielski, a jedyne, co słyszysz, to to, że jesteś nerdem. Więc co to jest? — Przechodzi obok mnie i odwraca się do mnie, gdy biegnie. — Idziesz?

Obserwuję go zdezorientowana.

— Nie wiem — wołam za nim. — To byłaby nieusprawiedliwiona nieobecność i nie sądzę, żeby moja mama przeprosiła mnie za coś takiego!

— Nie noś koszuli! — Idzie za róg, słyszę tylko echo jego głosu. — To może być najlepszy dzień w twoim życiu!

Wzdycham i zwisam ramię w geście oddania. Niechętnie, ale jakoś też całkowicie chętna, wiosłuję za Harrym. Więc najlepszy dzień w moim życiu? 

Violet Socks ✸ PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz