Z szerokim uśmiechem i utrzymującym się dotykiem ust Harry'ego na moich, zamykam za sobą frontowe drzwi, słysząc, jak Harry odjeżdża. Nie mogę się nie uśmiechnąć. Chyba rzadko kiedy kładłam się spać tak szczęśliwa, a przede wszystkim rzadko tak bardzo czekałam na następny dzień. Powiedział, że zobaczymy się jutro.
Wzdycham radośnie, ściągam buty ze stóp.
Do zobaczenia jutro.
— Dlaczego się tak uśmiechasz? — Mama zaskakuje mnie, wychodząc z kuchni w szlafroku, trzymając paczką chipsów, którą wkłada do ust.
Wzruszam ramionami, dalej się uśmiecham, biegnę do schodów.
— Nie wiem.
Mama patrzy za mną zdezorientowana, przeżuwając chipsy.
— Boże, Violet — mówi, kiedy wchodzę po schodach. — Jesteś zakochana.
Natychmiast zatrzymuję się i odwracam do niej, patrząc na nią z przerażeniem.
— Na początku myślałam, że całujesz się z Harrym na naszym progu z powodu młodzieńczego grzechu, ale to jest... Trudno w to uwierzyć.
Moje oczy rozszerzają się, zszokowane, że zobaczyła Harry'ego i mnie.
— Mamo! Podsłuchujesz nas?
— Oczywiście, że nie! — wyjaśnia natychmiast. — Słyszałam, jak rozmawiacie z góry, a potem pomyślałam, że to Brandon, ale to był Harry, co mnie zmyliło!
— O rany, nie mogę w to uwierzyć — mówię do siebie, odwracając się, by wejść na górę. — Nie mogłaś przynajmniej posłuchać?
— Przepraszam — mówi mama. — Ale Violet, poczekaj chwilę! Nie chcesz o tym porozmawiać?
— O czym? — pytam ją, kiedy docieram na górę.
— O Harrym. Musicie zrozumieć, że kiedy jesteście sobie obcy, naprawdę się denerwuję.
— Ludzie, mamo. — Zawstydzona jej słowami, zakrywam twarz dłonią i podchodzę do drzwi mojego pokoju. — Dobranoc!
Z westchnieniem zamykam za sobą drzwi do pokoju i rzucam się na łóżko, twarzą do przodu. Przeżywam kolejkę górską emocji, a rozmowa z mamą tylko pogarsza sprawę. W tej chwili nie chcę z nikim rozmawiać o Harrym, chcę się tylko nim cieszyć, niczego nie analizować, po prostu myśleć o nim i zobaczyć, co się stanie. To bardzo odciąga mnie od myślenia, Brandon i Jessica, i sprawia, że jestem szczęśliwa. Jak dawno nie byłam.
Po przebraniu się i usunięciu makijażu wtulam się z zadowoleniem pod kołdrą, nawet nie próbując przestać myśleć o Harrym i chwytam telefon ze stolika nocnego. Otwieram go i szukam kontaktu Harry'ego. Przez chwilę rozważam umieszczenie serca po jego imieniu, ale zostawiam to w spokoju. To byłoby zbyt tandetne.
Dlatego po prostu do niego piszę, mimo że jest jedenasta: Cześć
Wpatruję się w komórkę przez czterdzieści sekund, zanim nadchodzi odpowiedź.
Cześć
Podświadomie zagryzam wargę tak mocno, ponieważ mój uśmiech nie może się poszerzyć, dopóki nie zacznie krwawić.
Cześć, znowu pisze.
Zajmuje to minutę, po czym odpowiada, przez co podskakuję po raz drugi.
H: Cześć
V: Cześć
Tym razem odpowiedź zajmuje mu trochę więcej czasu, prawie pięć minut, ale wciąż wpatruję się w telefon.
Potem pisze: Dobranoc
Piszę: wygrana
Potem zamykam telefon, patrzę w sufit, kładę telefon na piersi. Niebiosa, to już nie jest normalne.
Ale natychmiast ponownie otwieram telefon, kiedy Harry odbiera.
pisze: :)
A ja piszę :)
Potem patrzę przez lekką ciemność na moją szufladę ze skarpetkami i myślę. Szybko jednak ogarnia mnie zmęczenie. Zasnęłam.
Wstaję wcześnie, wyjątkowo wcześnie. Ale też nie celowo, bo to Rosy tłucze się po korytarzu o ósmej, bo pilnie potrzebuje iść do łazienki, a kiedy się obudzę, nie zasypiam po raz drugi.
Pierwszą rzeczą, którą robię po otwarciu oczu, jest sięgnięcie po telefon, by sprawdzić, czy Harry napisał SMS-a. Smutno mi, że nie napisał, ale jestem zaskoczona, widząc, że mam nieodebrane połączenie od Brandona. Marszcząc brwi, przeczytałam, że dzwonił o drugiej trzydzieści i dwa razy. Raz zostawił mnie na skrzynce pocztowej.
Niemal zaniepokojona słucham wiadomość i przykładam komórkę do ucha. Na początku słychać tylko głośne skrzypienie, potem głos Brandona, ktory przywołuje złe wspomnienia.
— H-hej, Violet — mówi i jasne jest, że musiał być pijany. — Zastanawiasz się, dlaczego dzwonię o drugiej trzydzieści, co? Cóż. Więc, słuchaj... — Znowu skrzypienie i robi się ciszej. — Tak, wiem, jestem pijany i trochę naćpany, ale to drobnostka. Dzwonię, bo... czekaj... bo chce cię przeprosić. Przerabialiśmy to sto miliardów razy, ale nadal chce przeprosić. Tak, nie zasłużyłem na to i zakład był do niczego, ale człowieku, hej, Violet, doprowadzasz mnie do szału. Oszalałaś, słyszysz? — Znowu hałasy w tle. — To jest głupie, jestem głupi. Rozłączam się. Jestem... — A potem się rozłączył.
Oszołomiona, patrzę na telefon komórkowy, kiedy wiadomość się kończy. Brandon dzwoni do mnie w środku nocy? Pijany? I chce przeprosić? Co tu się kurwa dzieje? Byłam z nim dopiero niedawno, zawsze był tym, w którym się podkochiwałam, a teraz Harry jest w moim życiu i wydaje się, że o tym zapomniałam.
Jasne, słowa Brandona mnie wzruszają, ale niewystarczająco. Jest miły i może ma na myśli przeprosiny, ale jest już za późno. Nie dam się oszukać zakładowi, nawet Brandonowi, nikomu. To ohydne, podobnie jak jego kłamstwa. Mimo to jego smutne słowa brzmią w mojej głowie, kiedy wstaję, żeby wziąć prysznic. Też o tym myślę przy śniadaniu z Rosy i mamą. To mieszanka oczekiwania na wieści od Harry'ego i Brandona. Może powinnam po prostu zadzwonić do Brandona i powiedzieć mu, żeby przestał robić sobie nadzieje, tak będzie lepiej dla wszystkich. Nie chcę go zranić, ale on zranił mnie i to bardzo.
O wpół do dwunastej idę do domu Harry'ego. Nie odpowiedział jeszcze na mojego SMS-a, więc wpadam do niego, bo i tak musiałam iść do supermarketu. Nie wiem, czy w ogóle jest w domu, ale nie mogę się doczekać, kiedy znowu go zobaczę.
Już się uśmiechając, uderzam w złoty dzwonek, na którym widnieje Styles. Nawet dzwon wygląda skandalicznie drogo, podobnie jak wszystko inne tutaj. Czasami żałuję, że nie jesteśmy tak bogaci jak Anette i William.
Nie dziwi mnie, że uśmiechnięta Estefania otwiera frontowe drzwi zamiast Anette. Prawdopodobnie znowu pracuje, a Harry już wspomniał, że William wróci do szpitala w tym tygodniu.
— Harry jest w swoim pokoju — mówi Fanny, wpuszczając mnie do środka. — Śpi.
— On śpi? — pytam ją zdziwiona. — O pierwszej?
Wzrusza ramionami.
— Sobota.
Śmieję się.
— Tak, to wiele wyjaśnia.
Harry zawsze późno wstawał. Gdy wchodzę po schodach, prosi mnie, żebym zapytała Harry'ego, czy chce śniadanie, a potem cicho otwieram drzwi do jego sypialni.
Odsłania mi nagie plecy, lewe ramię zwisa z krawędzi łóżka, a prawą nogą okrywa koc. Warczy, ale zostaje.
— Fanny — mówi nadal ochrypłym głosem. — Mówiłem ci już trzy razy, że nie chcę jeść przed drugą.
Zamykam drzwi i patrzę na niego, widząc jego brązowe włosy splątane na poduszce.
— A ja myślałam, że zerwałeś z tym nawykiem spania na zawsze.
![](https://img.wattpad.com/cover/235382095-288-k340786.jpg)
CZYTASZ
Violet Socks ✸ PL
Fanfiction"Utrata ciebie była czymś, z czym nie mogłem sobie poradzić." Los łączy ludzi, los dzieli ludzi. Ale czasami los nie wie, czego chce, a potem kontratakuje, zbiegiem w fioletowych skarpetkach, metaforach, pocałunkach, dramatach, zazdrości i wielkich...