— Nie ruszam się! — Daję jasno do zrozumienia, chociaż moje serce bije szybciej z każdym metrem, gdy się do mnie zbliża. — Tym razem nie wygrasz!
Ale Harry jest coraz bliżej mnie. Teraz to tylko trochę ponad metr.
— To twoja ostatnia szansa!
— Stoję w miejscu!
— Jak sobie życzysz! — Znowu wrzuca bieg i przyspiesza.
A z powodu szoku nie reaguję wystarczająco szybko.
Piszcząc, pozwalam sobie opaść na jego maskę samochodową, chwytam się za boki i następną rzeczą, którą widzę, są szeroko otwarte oczy Harry'ego, wpatrujące się prosto w moją twarz, ponieważ prawdopodobnie nie sądził, że sama wylądowałam na jego masce.
— Stop! — krzyczę na niego rozpaczliwie, ponieważ czuję, jak moje palce przesuwają się po bokach. — Stop, stop, stop!
On coś krzyczy, ale nie rozumiem. Zamykam oczy ze strachu. Umrę, umrę w ten sposób!
Ale potem czuję, że skręca samochodem w lewo, prosto na łąkę sąsiadów. Wciska hamulce, co absolutnie nie jest dla mnie dobre.
Bo teraz z pełną siłą zsuwam się z maski i wtaczam się na trawnik, przez co gwałtownie ląduję na twarzy i już czuję smak trawy na ustach.
Święta Matko Maryjo. Myślę sobie, jak ponure jest moje życie, kiedy leżę na trawniku jak płaska flądra i myślę o swoim życiu przez trzy sekundy.
— Cholera! — Słyszę, jak Harry krzyczy z głośnym piknięciem do ucha i trzaska drzwiami samochodu. — Myślałem, że odsuwasz się na bok!
Z bólem w prawym ramieniu przewracam się na plecy i trzymam rękę na łokciu. To wcale nie jest zdrowe.
— Człowieku, Violet — mówi Harry, który gorączkowo klęka obok mnie i podciąga mnie. — Dlaczego za każdym razem musisz być tak uparta?
Robię gwałtowny wdech, próbując poruszyć ręką, ale sprawia mi to piekielny ból.
— Nie narzekaj, właśnie mnie przejechałeś.
Harry wzdycha i trzyma się niespokojnie za czoło, kiedy patrzy na moje ramię.
— Nadal nie mogę uwierzyć, że po prostu rzuciłaś się na moją maskę.
Patrzę na niego ze złością.
— I nie mogę uwierzyć, że ty przejechałeś mnie. Mam nadzieję, że moje ramię jest złamane, więc czujesz się naprawdę winny.
— Uwierz mi, nawet nie musisz — mówi Harry, pomagając mi wstać. Ostrożnie bierze mnie za rękę i patrzy na nie. — O Boże. — Otwiera oczy i nagle odwraca wzrok. — Krwawisz.
Kiedy trzyma pięść na ustach i zaczyna przełykać, uśmiecham się. Harry nienawidzi krwi. Wciąż pamiętam, jak kiedyś włamał się do kwiatów mojej mamy, bo moja siostra miała wypadek rowerowy na ulicy.
— Przepraszam — mówię złośliwie i jeszcze mocniej wyciągam do niego rękę, po czym natychmiast cofa się o kilka kroków. — Nie powinieneś był mnie przejechać.
— Violet, nie rób tego — mówi Harry, ale brzmi, jakby miał zaraz znowu zwymiotować w kwiaty. — Zabiorę cię do lekarza, ale trzymaj to z dala ode mnie. Wiesz o tym...
— Tak, tak, oczywiście. — Idę za nim do jego samochodu i patrzę na swoją ranę na łokciu. Sama rana nie jest szczególnie zła, to tylko ilość krwi sprawia, że wygląda brutalnie. Jednak znacznie gorszy jest ból w kości, ledwo mogę poruszać ramieniem.
CZYTASZ
Violet Socks ✸ PL
Fanfiction"Utrata ciebie była czymś, z czym nie mogłem sobie poradzić." Los łączy ludzi, los dzieli ludzi. Ale czasami los nie wie, czego chce, a potem kontratakuje, zbiegiem w fioletowych skarpetkach, metaforach, pocałunkach, dramatach, zazdrości i wielkich...