Rozdział 71 - Kakao z ekstra śmietaną

8 1 0
                                    

Zamykam oczy, kiedy słyszę dźwięk otwieranych drzwi do sypialni. Leżę w łóżku od zeszłej nocy i się nie ruszam. Straciłam zainteresowanie wszystkim. Ochota na ekologiczne jedzenie mamy, ochota na moją ulubioną herbatkę i przede wszystkim ochota na rozmowę z kimś. Wyłączyłam komórkę po tym, jak zostawiłam Harry'ego w parku. Nikt nie powinien do mnie dzwonić, nikt nie powinien nawet próbować ze mną rozmawiać, jedyne czegoś chcę to być sama.

Po tym, jak wróciłam wczoraj do domu, na szczęście bez płaczu, mama od razu zauważyła, że coś jest nie tak. Próbowała ze mną rozmawiać, ale po prostu zniknęłam w swoim pokoju. Ostatnią rzeczą, na jaką mam ochotę, jest rozmowa o Harrym, o tym, jak bardzo jestem zraniona, o tym, co stało się z Brandonem i jak bardzo nienawidzę siebie za ciągłe zakochiwanie się w idiotach, którzy na mnie liczą. Przebrałam się więc w jasnoniebieską piżamę, wspięłam się do łóżka, naciągnęłam kołdrę na głowę i zamknęłam oczy. Nie słyszę, nie czuję, nie widzę. To jest to czego chcę. To mi pomaga. Być samotnym. Nie myśleć. Po prostu poczekać, aż ból minie.

Ale brak uczuć jest trudniejszy niż myślisz, a brak myślenia to to samo. Ponieważ cały czas myślę o Harrym, cały czas czuję się zdruzgotana i nic na to nie poradzę, to się po prostu dzieje. Byłam szczęśliwa i to zostało zniszczone. Drugi raz. Co jeszcze mam zrobić? Zabraniam sobie płakać, nawet jeśli jest to dla mnie trudne. To było wystarczające żałosne, jak płakałam po Brandonie, nie zrobię tego ponownie. Nawet jeśli sytuacja z Harrym boli o wiele bardziej. Mógł wbić mi nóż w pierś, to nie bolałoby tak bardzo, jak fakt, że okłamywał mnie tygodniami.

Wciąż zakrywam głowę kocem, kiedy słyszę, jak ktoś siada na krześle przy moim biurku. To pewnie mama. Próbowała ze mną rozmawiać kilka razy, ale po prostu nie odpowiadałam, dopóki nie wyszła.

— Twoja mama mówi, że powinnaś wziąć prysznic — dobiega głos, który wcale nie jest mamą. To Benja. — Śmierdzisz w całym domu.

Nie odpowiadam na to. Nie chcę też rozmawiać z Benją.

— Czy naprawdę wygodnie jest tak długo leżeć pod przepoconym kocem? — kontynuuje. — Czy to pomaga w jeszcze większej depresji?

Znowu nic nie mówię i jeszcze bardziej mrużę oczy. Powinien po prostu wrócić.

— Vy. Nie śpisz, a jest trzecia trzydzieści po południu. Cieszę się, że mogę z tobą pogawędzić przez kilka następnych godzin, nie mam nic przeciwko. Wiesz, że zawsze mam kilka asów w rękawie.

— Odejdź. — To pierwsze słowo, które wypowiedziałam od jakiegoś czasu.

— Absolutnie nie. Nie odbierasz ani jednego telefonu i chowasz się pod tym cholernym kocem. Ciesz się, że nie ma tu Charly, dawno by ci to ukradła.

— Nie obchodzi mnie to.

Benja wzdycha.

— Vy, przestań. Jeśli się zamkniesz, nie zrobisz nic lepszego.

— To i tak niczego nie poprawia.

— Byłoby lepiej, gdybyś wyszła spod kołdry i wpuściła trochę tlenu do mózgu. Pospiesz się. Mam tu kakao.

Myślę. Na samą myśl o filiżance kakao cieknie mi ślinka, a od jakiegoś czasu nic nie jadłam ani nie piłam. Benja dokładnie wie, jak mnie do czegoś przekonać.

— Wiem, że tego chcesz. — Benja mówi uwodzicielsko. — Chodź, zanim zrobi się zimne. Twoja mama spryskała go dodatkowym kremem.

Cholera, to kakao ze śmietanką. Siadam niechętnie, a mój brzuch zaczyna burczeć. Owijam koc wokół ramion i zakrywam nim głowę, wiec wciąż jestem przykryta. Benja unosi brew, wręczając mi kubek i przygląda mi się od stóp do głów, kiedy siedzę ze skrzyżowanymi nogami i łapczywie popijam kubek.

Violet Socks ✸ PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz