𝐒𝐈𝐗𝐓𝐘 - 𝐄𝐈𝐆𝐇𝐓

871 54 2
                                    

Eliza pov

Wyszłam z ciemnej celi na korytarz. Ściany były tak samo z kamienia. Na końcu małego korytarza zobaczyłam małe światełko, które ledwo oświetliło schody. Moje bose stopy cicho stukały w połamaną podłogę i podeszłam do nich. Kiedy dotarłam do drewnianych schodów, spojrzałam w górę i zobaczyłam drzwi.

Moje kroki były niepewne, gdy wspinałam się po krzywych schodach, światło iskrzące od ich szczytu nie wystarczało, abym mogła dobrze widzieć, ale mogłam uformować kontury schodów, po których szłam. Schody skrzypiały, więc lekko stąpałam po każdym stopniu, żeby nikt, kto mógłby być za drzwiami, mnie nie usłyszał.

Nieuszkodzoną rękę położyłam na ścianie, aby podtrzymać moje ciało, które zaczynało czuć się coraz słabsze. Prawdopodobnie z powodu utraty krwi lub odwodnienia. Lub obydwa.

Idąc ostatnią ścieżką w górę, prawie się potknęłam, zostawiając za sobą hałas. Położyłam rękę na klamce i powoli zaczęłam ją przekręcać.

Wiedziałam, że to nie jest bezpieczne, wiedziałam, że to musi być zrównoważone, że ktoś musi zrozumieć, gdzie jestem, i to mnie taktowało, jak błyskawica z czystego nieba, gdy patrzyłam na podartą tapetę zwisającą ze ścian. Może mimo wszystko nie wyszłam z celi.

Moje palce rozdzierają kawałek, wystarczajaco duży, bym mogła coś napisać — cokolwiek, co wskaże, gdzie jestem.

Ale gdzie ja jestem?

Jak będę pisać?

A jak wyślę list?

Ponownie położyłam rękę na klamce drzwi, czując, jak serce wali mi w piersi, powoli przekręciłam klamkę, aż usłyszałam kliknięcie. Z wahaniem pchnęłam delikatnie drzwi, mrużąc oczy od nagłego światła padającego z drugiej strony. Gdy tylko moje oczy przyzwyczaiły się do światła, popchnęłam je dalej.

Był to ciemno udekorowany dom ze złotym światłem oświetlającym go. Podłoga była z ciemnego drewna, a ziemię zdobiły ciemne dywany. Ciemny las tapety na ścianach i drewniane belki podtrzymujące staro wygladającą budowlę. Wyszłam w ciszy na korytarz.

Czy ktoś był w domu?

Nie mogłam powiedzieć.

Szłam długim korytarzem, niektóre z desek podłogowych skrzypiały pod moimi bosymi stopami, gdy mijałam wiele drzwi.

Spodziewałam się, że będę w opuszczonym domu lub czymś w tym rodzaju, ale chociaż cisza sprawia, że ​​czuję się tak, jakby był opuszczony to zdobione czyste ściany sprawiały, jakby był zamieszkiwany.

Kiedy dotarłam do końca korytarza, mogłam albo iść w lewo, albo w prawo. Podążyłam za swoją intuicją i skręciłam w lewo idąc korytarzem, ponownie mijając wiele drzwi. Znów dotarłam do końca, ale tym razem byłam za ogromnymi schodami, dwiema klatkami schodowymi po obu stronach dużego holu. Dom był ozdobiony złotem i czernią, przez co wszystko wyglądało na drogie, ozdobione najbogatszymi meblami.

Wtedy zauważyłam frontowe drzwi. Dwie pary dużych czarnych drzwi. Powinnam biec! Nie, nie mogę opuścić Daphne. Zignorowałam pokusę i znów zaczęłam iść.

Ale zatrzymałam się, czując, jak coś kapie mi na stopę. Spojrzałem w dół i zobaczyłem kroplę krwi. Po czym następna kropla krwi kapnęła na podłogę obok mnie.

Tkanina białej koszuli była teraz ciemnoczerwona, a moja ręka była pokryta krwią. Zaklęłam do siebie i zaczęłam iść szybciej w prawo. Muszę znaleźć coś, co powie mi, gdzie jestem.

Przeszłam kolejnym korytarzem i podeszłam do pierwszych drzwi, jakie widzę. Przyłożyłam do nich ucho, ale nic nie słyszałam. Powoli otworzyłam je zakrwawioną ręką.

Kiedy zostały otwarte, weszłam do pokoju, był to duży gabinet. Zamknęłam za sobą drzwi i ignorując ból głowy i zaspane oczy, szybko zaczęłam szukać czegoś, co da mi dobrą wskazówkę.

Zaglądam do szafek i na półki, ale nic nie widzę. Ale moje oczy zauważyły ​​chudą sowę siedzącą w małej klatce. Czułam żal z powodu małego stworzenia, ale wiedziałam, że mogę jej użyć do wysłania listu do Draco.

Podeszłam do biurka i spojrzałam na papiery i książki.

Ale moje serce zatrzymało się, gdy usłyszałem zamykające się drzwi z zewnątrz pokoju, w którym byłam.

Kurwa!

Nie dłużej niż sekundę później mój wzrok spoczął na małej partii kart. Były gładkie białe z pieczęcią na górze pośrodku. Pieczęć z straszną nazwą 'Avarias Manor'.

Jeśli nie bałam się wcześniej, teraz byłam przerażona.

Moje ciało wciąż stawało się coraz słabsze. Poczułam, że opadam trochę na bok, ale podniosłam się z odrobiną siły, która we mnie została.

Pospiesznie złapałam jedną z kartek, gdy zaczęłam słyszeć otwieranie i trzaskanie kolejnych drzwi, wraz z wieloma stłumionymi okrzykami. Chwyciłam długopis i słabo napisałam na nim słowo 'pomocy'.

Zatoczyłam się do sowy i otworzyłam klatkę, dałam jej kartkę i wypowiedziałam słowa "Hogwart. Draco Malfoy"

Kiedy powiedziałam te słowa, sowa przeleciała obok mnie, a ja toczyłam się do okna, otwierając je, pozwalając ptaku wylecieć.

Przez mój niewyraźny wzrok obserwowałam, jak sowa przelatuje w dal i nad drzewami. Poczułam ulgę, ale też byłam zmęczona. Bardzo zmęczona...

Tak zmęczona, że nie podskoczyłam, kiedy drzwi się otworzyły i weszli Noah i jego ojciec. Stali wpatrzeni we mnie z nikczemnymi uśmiechami na twarzach, jakby mogli mnie tam zabić

Jeśli teraz umrę, mam nadzieję, że pomoc nadejdzie na czas, by Daphne wyszła z tego żywa.

I skoro to była moja ostatnia myśl, poczułam, jak moje ciało opada, a moje oczy zamykają się, upadając na drewnianą podłogę...

[𝐓] 𝐍𝐨𝐭 𝐒𝐨 𝐈𝐧𝐧𝐨𝐜𝐞𝐧𝐭 - 𝐃.𝐌 𝟏𝟖+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz