The Motel Key

3.3K 121 34
                                    

jj maybank (poprawione)

— Nieźle poszło.— usłyszałem, poprawiając czapkę na głowie. Spojrzałem błagalnie na stojącego Pope'a, z wciśniętymi rękoma w kieszenie krótkich spodenek.

Tuż po tym, kiedy John B wyłonił się z wody, przekazał nam jedyne znalezisko; klucz do motelu. Fakt nie było to całkiem zadowalające, lecz dzięki temu, prawdopodobnie dowiedzielibyśmy się więcej na temat zatopionego Grady White'a. Zatem postanowiliśmy, że zgłosimy się do biura straży przybrzeżnej. Jednakże, całe biuro wypełniało się kłócącymi mieszkańcami Karoliny Północnej, w sprawie wczorajszego zamieszania spowodowanego niemałym huraganem. Żaden z pracowników nie był w stanie rzucić nam się do odpowiedzi, tak naprawdę od natłoku informacji, nie wiedzieli, że w ogóle przybyliśmy pod ich progi. Dlatego zostało nam jedynie wyjście z powrotem na podwórze.

— Jaki jest plan w takim razie?— odpytałem, opierając się o drewnianą belkę pomostu. John B wyjął z kieszeni wyłowiony przedtem klucz, skupiając się na jego detalach.

— Wiem, jak znajdziemy właściciela łodzi.— wymachiwał ostentacyjnie kluczem, który wziąłem szybko do ręki. Odkąd go mamy, nie zdążyłem się mu przyjrzeć.

— Nie wiemy czyj to pokój.— spodziewaliśmy się niezadowolonego głosu Pope'a cieniasa Heyward'a, jednakże nasze wargi pokryły szydercze uśmieszki, nie skupiając się na jego obawach.

—Wchodzę w to!— głośno oznajmiłem, podrzucając metal ku górze aby swobodnie wpadł w drobne dłonie Sky.

— Dawaj Pope, rozejrzymy się.— dla otuchy poklepała przyjaciela po łopatce, posyłając mu zachęcający uśmieszek. Ruszyliśmy więc wszyscy do przodu.

— Będziesz tylko współwinny.

⸻𓆉⸻

— Myślałem że Pałac wygląda źle.— gwizdnąłem z zawodu, oglądając wrak starego motelu. Sky stanęła obok mnie, i przysłaniając dłonią oczy również wlepiała spojrzenie w budynek.

— To jakaś zasrana ruina.— bez minimalnego zawahania stwierdziła.— To nie miejsce dla kogoś z Grady White'em.— dodała opuszczając dłoń, oglądając twarze równie niezadowolonych przyjaciół. Miała rację, nazwa tego motelu prawdopodobnie nigdy nie padła uszom bogatych Amerykanów.

—Nie, tutaj raczej by go zabili.— rzucił, krzywiąc twarz Pope.

Podpłynęliśmy do brzegu i zeskoczyłem z naszej łodzi, cumując ją ostrożnie. Ukradkiem zerknąłem w górę, przyglądając się blondwłosej dziewczynie, która zaczesywała swoje gęste włosy do tyłu. Padające promienie słońca oświetlały jej rozświetloną i opaloną cerę, rozkładając mnie tym na łopatki. Skylar była niesamowicie atrakcyjną kobietą, co każdego dnia mnie denerwowało. Akurat musieliśmy być przyjaciółmi w jednym zespole?

— Dobra, teraz albo nigdy.— stęknął, drapiący się w tył głowy Routledge.

— Niech ten kretyn nie robi nic głupiego.— ostrzegł, wskazujący na mnie palcem ciemnoskóry. Uśmiechnąłem się niewzruszony pod nosem, odpowiadając:

—Niczego nie obiecuję.— posłałem oczko. Wycieńczona Evans wstała ze swojego miejsca, stając twarzą w twarz z Johnem.

— Uważaj na siebie.— powiedziała, niepewnie podając brunetowi klucz do ręki.— Poważnie.— uniosła ostrzegawczo brwi w górę. Chłopak potaknął swoją głową, posyłając wcale niepocieszający uśmieszek w stronę przyjaciółki i zeskoczył z łodzi.

— Chodźmy.— klepnął mnie w ramię. Przewróciłem swoimi niebieskimi oczami, ruszając tuż za przyjacielem.

Skierowaliśmy się po drewnianych schodach na piętro motelu. Ponumerowane drzwi wyglądały dokładnie tak samo, jak te obok nich. Dostrzegając, że znajdujemy się wystarczająco daleko od trójki pozostawionych przyjaciół, złapałem Booker'a za szerokie ramiona, rozmasowując ich mięśnie.

Breaking The Rules| Rafe CameronOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz