The Lucky Compass

2.8K 114 55
                                    

skylar

Dziewięć miesięcy każdy wmawiał mi i Johnowi B, że jego ojciec nie żyje. Mówią, że idzie w zaparte, dziwią się czemu tak obchodzi to mnie. No cóż, facet zajmował się mną gdy moi rodzice wyjechali poza miasto, więc zawdzięczam mu dużo. Niestety, nie mogę wyobrazić sobie jak bardzo ciężko jest mojemu przyjacielowi żyć z myślą że twój najukochańszy rodzic zaginął. Jego tata to ostatnia osoba, która zginęłaby na oceanie.

A kompas, który znaleźliśmy, kompas jego ojca, był przekazywany od pokoleń. To musiał być znak - według ześwirowanego Johna B. Dla mnie to wszystko był zwykły zbieg okoliczności, przypadek. To niemożliwe, aby cokolwiek z tego miało powiązanie z ojcem siedemnastolatka.

— I tak po prostu? Wejdziesz i odłożysz butle?— pytając, machnęłam dłonią.

—No, jakoś tak.— kiwnął uśmiechnięty John. Zmęczona przetarłam dłonią twarz, zabierając głęboki wdech.

—A jeżeli siedzi tam, któryś z Cameronów?—wskazałam dłonią.— O tym nie pomyślałeś twardzielu, co?

—Dam sobie radę.— cicho uspokajał, jakby te słowa miały jakiekolwiek znaczenie.— Gdy kogoś zobaczysz, po prostu go zatrzymaj.— mówił z tak wyraźną oczywistością, że naprawdę zaczynałam wierzyć w jego błędne myślenie.— Poza tym jest piąta rano, czy to byłoby możliwe?

—Jaja sobie robisz?— w miarę cicho się uniosłam, marszcząc własne brwi. — Co jeżeli stary przyjdzie? Lub ta blondynka, nie zbyt mądra.— wymieniłam, krążąc myślami wokół przedsiębiorcy oraz jego drugiej żony.

—Ty za to jesteś mądra.— wskazał na mnie palcem.— Wiem że dasz radę.— uśmiechnął się promiennie, poczochrał moje włosy i odszedł do jachtu.

Wkurzona westchnęłam i usiadłam na pomoście czekając aż szanowny John B wróci. Rzucałam z nudów kamieniami do wody a potem tylko położyłam się na plecach, zakładając dłonie za głowę i przymykając oczy. Zaczęłam myśleć o mojej kłótni z JJ'em. Nie rozumiałam czemu tak się wkurzył o fakt bycia z Rafem. Jakby nie patrzeć, on mi tylko pomógł  uciec z plaży, skąd miałam wiedzieć że akurat mój pijany przyjaciel zacznie strzelać?

Zachowywał się dziecinnie, choć wiem że przez gardło nie przeszłoby mi bycie dla niego miłą gdyby spędził noc u jakiejś grubej ryby - zwłaszcza płci żeńskiej. Nie byłam o niego zazdrosna jako kochanka, tylko bardziej jako przyjaciółka. Był dla mnie ważny i gdy na myśl wchodził mi fakt że miałaby go mi odebrać jakaś rozpuszczona laleczka z Figure Eight, to mnie aż skręcało od środka.

Tylko napewno bym nie zachowała się tak jak on, w przypadku osób z naszej części wyspy. Nie obchodzi mnie to, że czasem żartobliwe flirtuje z Kiarą, a go rusza fakt jak robię to z Johnem B. Jeżeli myślał, że nie zauważę, to grubo się mylił.

Z pod przymkniętych oczu wyczułam cień wkraczającej postury, która zasłoniła padające na mnie słońce. Odetchnęłam w uldze, podnosząc się do pionu a następnie na równe nogi.

—W końcu.— wypuściłam ustami powietrze, odwracając głowę. Kiedy spostrzegłam nie Johna, a syna Camerona, wbiłam się momentalnie w ziemie tracąc pozytywny humor. Rafe przystanął przede mną, zakładając ramiona na piersi. Szlag.

— Czy to nie dziwne, że o piątej nad ranem Płotka szlaja się po Figure Eight, sama, przy łodzi mojego ojca?— zapytał retorycznie przechylając lekko głowę na bok. Przełknęłam ślinę, wysilając się na uśmieszek.

—Wcale.

— Czyli mogę wejść do środka?— wskazał kciukiem na jacht, praktycznie stawiając stopę w tę stronę. Wybałuszyłam oczy, słysząc kroki dochodzące z łodzi Cameronów. Wiedziałam, że muszę jak najszybciej interweniować.

Breaking The Rules| Rafe CameronOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz