skylar (poprawione)
Obudziłam się z samego rana, czując ogromny, siarczysty przypływ bólu głowy. Machnęłam ręką w dwie strony, przez co uderzyłam osobę leżąca od mojej lewej. Zaczęłam mruczeć lekkie przeprosiny, będąc pewna że to JJ, ale gdy odwróciłam się na bok aby przytulić przyjaciela, mój wymyślony JJ okazał się Rafe'em Cameronem. Od razu usadowiłam się w pionie, patrząc czy jestem ubrana. Odetchnęłam z ulgą gdy zrozumiałam, że byłam. Schowałam twarz w dłoniach, potrząsając lekko głową w znaku niedowierzania. Nie potrafię przypomnieć sobie tak ważnej rzeczy, jak ta w, której się tu znalazłam. Szatyn zaczął się przebudzać, oblizując swoje suche usta językiem. Gdy skrawek kołdry zszedł z jego ciała, zauważyłam nagi, umięśniony tors przez, który aż musiałam przełknąć ślinę.
Wiedziałam o tym człowieku dużo, ale napewno nie to.
Odwróciłam wzrok szukając własnych rzeczy, których jak się okazało nie było. Możliwe, że ich nie miałam, co było jeszcze dziwniejsze. Widziałam tylko swój podłączony do kontaktu telefon. Szybko się na niego rzuciłam i widząc wiele nieodebranych połączeń, od każdego po kolei o różnych godzinach, jęknęłam z niezadowolenia.
—Co ja zrobiłam do cholery?— zająknęłam w niezadowoleniu, łapiąc się za skórę głowy.
— Ucisz się.— wychrapał świeżo przebudzonym głosem Snob, przekładając ramię za swoją głowę. W odbijającym się przez nieodsłonięte rolety słońcu, wyglądał zupełnie jak grecki Bóg.
—Muszę jechać, tak teraz.— zerwałam się szybko z miejsca, wsadzając telefon do kieszeni spodenek. Runęłam wręcz w stronę drzwi, których gałka nie chciała się przekręcić.— Rafe...— odwróciłam się histerycznie. Chłopak stęknął głośno, unosząc się z własnego łóżka.
— To był błąd, zabierając cię tu.— mamrotał pod swoim nosem, zgarniając krótkie spodenki z ziemi. Jak się okazało pan gospodarz, zaświecił brakiem ubioru poza czarnymi bokserkami. Zakryłam znów oczy rozglądając się po meblach pokoju, które miały sprawiać wrażenie bardziej interesujących niż półnagi chłopak niedaleko mnie.
Rafe stanął przy mnie i chrząknął.
— Chodź.— powiedział oschle i odkluczył drzwi pokoju.
Szybkim krokiem przemierzałam korytarze domu, chcąc jak najszybciej znaleźć się poza jego bramami. Chłopak uciszał mnie dłonią, abym nie wybudziła innych domowników. W obecnej sytuacji, byłam przerażona tym co mogą pomyśleć moi przyjaciele. Gdy znaleźliśmy się na podwórku, poczułam tak wielki przypływ głodu, że brzuch sam głośno zaczął prosić o dokarmianie. Zawstydzona spojrzałam na Rafe'a, który wzdychając zlustrował mnie wzrokiem.
— Zaczekaj tu.— ostro rzucił, truchtając z powrotem do środka ich pałacu. Tak wolałam to nazywać. Pałac, to idealna nazwa na dom Cameronów.
Oparłam się z wydechem o maskę czarnego SUV'a, zakładając ramiona na piersi. Słońce po ostatnim huraganie nie przestawało nas zaskakiwać, ciągle było cholernie gorąco. Goręcej niż zazwyczaj, co nie sprzyjało mojemu kacu. Ujrzałam damską posturę, wyłaniająca się zza kolejnych drzwi tarasowych. Sarah Cameron stanęła przy kolumnie, rozciągając się w blasku promieni porannej gwiazdy. Przyglądałam się jej niedługo, póki niezrozumiałam, że jestem praktycznie na odstrzale.
Prędko schowałam się za samochodem, wyczekując aż szanowny niebieskooki zjawi się obok mnie. Ukradkiem dojrzałam, jak wychodzący z domu Rafe zauważył swoją siostrę. Szybko rozejrzał się po podwórzu, szukając mojej osoby. Z ulgą jednak odetchnął, gdy dyskretnie wystawiłam kciuk ku górze, zza auta.
CZYTASZ
Breaking The Rules| Rafe Cameron
Fanfiction!Książka nie będzie kontynuowana! Outer Banks raj na ziemi, prawda? Do czasu gdy nie poznasz najgorszej prawdy, o kimś kogo kochasz najbardziej.