The Scary Chapel

2.4K 96 80
                                    

skylar

Następnego dnia gdy na spokojnie odpoczęłam, wyruszyliśmy ponownie w trasę o zaginionym ojcu Johna B. Potwierdzałam milion razy że czuje się dobrze, i że na spokojnie z nimi pójdę. JJ miał największy kłopot z pogodzeniem się z faktem że siedzę w vanie, zamiast leżeć i odpoczywać na kanapie w domku.

-To oczywiste, prawda?- zaczął John B zza kierownicy.- Rodzinna pamiątka, gdzie indziej ukryć wiadomość? Wiedział, że do mnie wróci, prawda?- spytał i mimo chwilowej ciszy odezwała się Kiara.

-Tak jest to możliwe.- powiedziała niepewnie.

-Możliwe też, że wymyślasz dzikie teorie, żeby poradzić sobie z tym, co czujesz.- wtrącił Pope a Kiara skrzywiła się w moją stronę na jego wyrażone zdanie, wzruszyłam tylko ramionami.

-Wiesz, jak ja sobie z tym radze.- powiedział JJ.- Dobre zioło lekarstwem na wszystko.- wzruszył ramionami w moją stronę a ja uśmiechnęłam się lekko.

-Fakt.- zaśmiałam się a reszta prócz bruneta ze mną.

-Nie zmyślam!- uniósł się John B.- Tata próbuje mi coś powiedzieć.- uspokoił się trochę a ja pokazałam JJ'owi aby rozłożył nogi i całym ciałem się na nim położyłam, a głowę oparłam o jego tors.

-Wygodnie?- spytał szeptem gdy za nami rozmawiali inni.

-Tak, bardzo.- uśmiechnęłam się na co on też.

-Nie potrzebuje terapii, okej?- znów się uniósł co przykuło z powrotem moją uwagę do ich przynudzającej rozmowy.- Nie świruje.

-Nie ma w tym nic złego...- nie skończył.

-Mój ojciec zaginął.- odwrócił się do nas, znowu podnosząc głos przez co złapałam się za głowę.- Przepraszam Sky.- powiedział spokojniej a ja machnęłam ręką aby mówił dalej.- Nie wiecie, jak to jest stracić bliską osobę, bez jakiegokolwiek wyjaśnienia.- rzucił a Kiara od razu na mnie spojrzała ze zmartwieniem w oczach.

-Jak możesz tak mówić przy Sky, gdy jej rodzice ją zostawili?- spytała brunetka denerwując się.

-Jest okej.- wyszeptałam, bo szczerze mylił się do faktu że nie wiem jak to jest, ale nie poruszyło mnie to, słowo „rodzic" zaczynało stawać się dla mnie obce.

-Sky...- wyszeptał wzdychając John B.- Ja...

-Ale spokojnie, jest okej.- powiedziałam lekko głaszcząc go po ramieniu usiłując nie skrzywdzić przy tym JJ'a.- Kontynuuj.

-Więc gdzie jedziemy?- powiedział w końcu ktoś coś mądrego, mam na myśli Pope'a.

-Na latarnie w Redfield, ulubionego miejsca taty.- i gdy to oznajmił, przejechaliśmy obok znaku oznajmującym że właściwie już sie tu znajdujemy.

Wszyscy zaczęli szybko wychodzić z vana, a ja lekko próbowałam unieść się aby nie poczuć tego straszliwego bólu. JJ za mną lekko trzymał moje plecy abym dała radę, złapałam jego dłoń która dotykała mojego ramienia i odwróciłam się lekko w jego stronę.

-Brakowało mi ciebie JJ.- szepnęłam opierając czoło o jego własne.

-Mi ciebie też ślicznotko.- wyszeptał i złożył mi delikatny pocałunek w czoło.- A teraz chodźmy.- rzucił podając mi dłoń abyśmy razem wyszli.

Złapałam za nią i wyszliśmy z vana, a przed nami stała wysoka szaro-biała latarnia. John B podszedł do nas.

-Zrobimy tak, ty stój na czatach.- wskazał na JJ'a.

-Czekaj, czemu ja?- spytał wskazując na siebie.

-Bo nie idziesz.- stwierdził Pope.

-Bo?- zapytał znów.

Breaking The Rules| Rafe CameronOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz