The Resurrection

1.3K 67 19
                                    

Autor: Ten rozdział jest lekko krótszy niż inne, a to tylko dlatego że napisałam go specjalnie teraz dla osób które bardzo długo czekały na nowe rozdziały. Miłego czytania :)

skylar

Obudziłam się cała zalana potem nie czując praktycznie rąk i nóg tak jakbym była obezwładniona i zakneblowana. Głowa niesamowicie mi pulsowała. Tyłek czuł ogromną niewygodę, i choć pragnęłam aby była to twarda kanapa w posiadłości Cameronów, to nią nie była. Ze stuprocentową pewnością siedziałam na lodowatej ziemi. Otwierałam powoli i z ogromnym bólem oczy, jednak jak na złość mocny blask świateł oślepił mnie na pare, męczących sekund. Gdy moje zmrużone oczy pozwoliły mi poszerzyć widok, zauważyłam że znajduje się w małym pomieszczeniu. Widziałam przed sobą dwie rozmazane mi męskie postury a do uszu nie dochodził żaden dźwięk, tak jakbym została ogłuszona. Złapałam się za głowę i opuszkami palców wyczułam zszytą ranę na boku czaszki. Syknęłam z palącego bólu po dotykowego i opuściłam prędko rękę na dół.

Gdy wyjrzałam jeszcze na sekundę do góry, widziałam tylko jak jedna postura opuszcza pomieszczenie. Dźwięk powoli powracał i wtedy usłyszałam mocny i roztrzęsiony męski szloch. Wzrok w końcu się wyostrzył, i widziałam przed sobą lekko ugiętego nad stołem chłopaka w jaskrawo-pomarańczowej koszulce. Przetarłam delikatnie oko by zobaczyć więcej, wtedy na mój język przyszły pierwsze słowa.

-Rafe?- wyszeptałam ciężko, jednak wypowiedziane imię nie było na tyle słyszalne by postać odwróciła się w moją stronę. Gdy tylko chłopak przeczesał włosy od tyłu, zauważyłam niechlujnie brudną, przewiązaną bandanę na szyi.- John B? - zapytałam, tym razem starając się głośniej i pewniej.

Chłopak niemalże z prędkością światła odwrócił się w moją stronę i niczym gepard podbiegł do mojego siedzącego na ziemi ciała. Nie byłam jeszcze w stanie reagować ani myśleć racjonalnie, do głowy jeszcze nie przychodziły mi żadne złączone fakty i cały czas siedziałam z pustką i pełnym niezrozumieniem.

-Sky.- zaszlochał chłopak i wtulił się w moje ramiona.

Nie wiedziałam co się dzieje, nie byłam w stanie zrozumieć dlaczego ktoś się do mnie przytula. Spojrzałam ponownie na klęczącego na kolanach i mocno ściskającego mnie w pasie bruneta, i gdy chwile zaczęłam się zastanawiać wszystkie puzzle się połączyły. W moich ramionach siedział skulony i załamany mój najlepszy i do niedawna jeszcze martwy przyjaciel. Zrozumiałam to dopiero teraz i do moich oczu napłynęły nieradykalnie nieopanowane łzy. Wpadłam w największą histerię w jaką dotychczas mogłam wpaść. Moje ramiona opadły na plecach Johna, i łapiąc za jego koszulkę ścisnęłam ją silnie w dłoniach. Oddech był zbyt ciężki i sfrustrowany by móc cokolwiek powiedzieć.

Brunet odsunął się ode mnie i złapał szerokimi dłońmi za moje policzki. Zapłakał znów chowając głowę w dół, aby następnie spojrzeć do góry w moje przekrwione i rozmazane oczy. Westchnął starając się uspokoić i przełożył najdelikatniej jak potrafił, kosmyk włosa za moje ucho.

-To ty.- szepnęłam z pustką przepełniającą moje ciało, a chłopak uśmiechnął się smutno.

-To ja.- odszepnął i wtedy moje wargi zaczęły drzeć a oczy zmrużyły się od ciągnącego się bólu i rozpaczy.

Moja twarz ponownie zalała się łzami a John B głaszcząc mnie po policzku starał się mnie uspokoić. Szeptał, prosił i sam popłakiwał trzymając mnie w swoich dłoniach. Złapałam swoją ręką jego spoczywającej na mojej twarzy, i ścisnęłam najsilniej jak mogłam.

-Żyjesz.- szepnęłam pociągając nosem.- Ty naprawdę żyjesz.- dodałam utrzymując cały czas ten sam ton głosu, i wlepiłam się w jego ramiona.

Breaking The Rules| Rafe CameronOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz