The Lost Hopes

2.2K 104 34
                                    


-O mój boże.- szepnął Pope gdy stanęliśmy na środku oceanu w trakcie sztormu, wpatrując się w monitor kamery od drona.

-Widzicie coś?- spytał JJ zza sterów a my parsknęliśmy szczęściem.

-To Royal Merchant.- powiedziałam pod nosem szczęśliwa.

skylar

Każdy dzieciak czasami myśli, że wszystko jest możliwe. Jakbyśmy mieli nadnaturalne moce. Czujecie, że możecie wspiąć się na El Capitan, lecieć na Marsa, albo wygrać wybory prezydenckie. Świat leży u waszych stóp i tylko czeka aż się odważycie. A tu nagle i niespodziewanie wpada jakiś Snob i pozbawia was złudzeń. I całe te gadanie o wspinaniu, Marsie i prezydencie...bierze w łeb. Magia dostaje raka i umiera, tak samo jak i teraz.

-Nie ma go tam.- wyszeptał John B.- Podciągnij drona.- powiedział zrezygnowany.

-Możemy zejść drugi raz, naładować baterie i możemy tam wrócić.- powiedział Pope.

-Robiliśmy to trzy razy! Nic tam nie ma!- wykrzyczał JJ.

-Zamknij się!- krzyknęłam do niego.

-Ale to prawda!-odkrzyczał a ja przewróciłam oczami.

-Złoto może być zakopane!- krzyknęła Kiara również zła.

-Wtedy znalazłby je wykrywacz metalu, nie?- spytał nagle brunet.- Ktoś nas uprzedził.- powiedział zmarnowany i każde z nas usiadło na dupie z zawodem wymalowanym na twarzy.

-No to do domu.- westchnęłam i położyłam się na plecach.

[•]

Weszliśmy z Johnem B do domu, zgarnęłam płatki śniadaniowe z komody i zaczęłam iść przed siebie.

-Cześć kochani.- powiedział głos za nami a my odetchnęliśmy odwracając się w stronę tej samej kobiety od spraw osamotnionych dzieci.

-Wiesz, Cheryl.- zaczął zmarnowany John B.- To zły moment na wizytę.- mruknął zdejmując plecak z ramion.

-To nie wizyta, zabieramy was.- klasnęła w dłoń a ja zakrztusiłam się płatkiem.

-Dzisiaj? Poważnie?- zapytał siadając przy stole.

-Na parę tygodni do czasu wywiadu.- powiedziała zmieniając pozycje.

-Cheryl, nie pójdziemy do rodziny zastępczej.- westchnęłam łapiąc się za głowę.- Nie będziemy częścią twojego systemu.- dodałam a za sobą usłyszałam kroki, odwróciłam się i ujrzałam wysokiego, grubego policjanta.- Pochujaliście.- powiedziałam pod nosem.

-To zastępca szeryfa, Thomas.- przedstawiła.- Zajmuje się nieletnimi w biurze szeryfa.- dodała a ja odsunęłam się od faceta ze skrzywionym wzrokiem.- Wiem, że wujek T pracuje w kasynie w Missisipi. Nie było go tu od miesięcy.- stwierdziła a John B parsknął nerwowym śmiechem.

-To jest właśnie mój koszmar, chce usamowolnienia.- jęknęłam odstawiając płatki.

-Usamowolnienia od kogo? Jesteście tylko wy.- powiedziała zakładając ręce na piersi.

-To schroniska.- zaproponował.

-Na jakiej podstawie?

-Solidnej, podstawie wiary.- uniosłam się.- Słuchaj czuje się prześladowana przez ciebie i... zwłaszcza Wielkiego Łba.- powiedziałam spokojniej zerkając na policjanta.- Co się gapisz stary?- zapytałam w jego stronę.- Co zrobisz? Porazisz mnie prądem?- zapytałam chcąc szybko wybiec jednak facet ruszył.

Breaking The Rules| Rafe CameronOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz