Pierwszy opkowy crossover tutaj, pozdrawiamy fanów Lavender&Co (Hero in You) 💜 I pierwsze POV Rivera 🖤
Nessa planowała co prawda zaczekać gdzieś na korytarzu aż do dzwonka na następną lekcję. Może by się nawet przespacerowała trochę po Culford High, rzuciła okiem tu i ówdzie, skoro już trafiła do tak ekskluzywnej placówki edukacyjnej. Ale niestety.
Ta straszna sekretarka podniosła się dziarsko zza biurka i rzuciła nieustępliwie:
– Chodźmy zatem, zaprowadzę cię do pracowni geograficznej. Twoim nauczycielem geografii i w ogóle opiekunem twojej grupy jest profesor Lewis. To nasz najlepszy geograf, między nami mówiąc.
– Skoro tak pani twierdzi – mruknęła z rezygnacją rudowłosa.
Ten zawzięty krasnal najwyraźniej się na nią dzisiaj uwziął!
– Owszem, twierdzę. I jak zwykle mam rację, dziecko. – Uśmiechnęła się pod nosem zarozumiała staruszka. – Aha, i wróć po ostatniej lekcji na rozmowę z pryncypała, na pewno chętnie cię pozna! Będę też już miała komplet podręczników dla ciebie.
Nastolatka nawet się nie pofatygowała z odpowiedzią, chociaż nie darowała sobie męczeńskiego westchnienia. Już się odwróciła w stronę drzwi wejściowych, gdy te nagle otwarły się z rozmachem i stanęła w nich wysoka, wysportowana dziewczyna z masą lśniących, brązowych włosów.
Oraz, o dziwo, mająca aż dwóch czujnych mięśniaków za plecami. Wtf?!
Kiedy nowo przybyła odgarnęła loki z twarzy, dłonią przybraną w pierścionek z dwoma najbardziej oszałamiającymi brylantami, jakie Nessa kiedykolwiek widziała na żywo, nie sposób było nie zauważyć, że jej policzki zdążyły już spuchnąć i pokryć się nieapetycznymi czerwonymi cętkami.
– Lavender, co znowu? – zapytała z niejaką rezygnacją Mrs. Munchkin.
– Probówka mi pękła na chemii, proszę pani. A zresztą najwyraźniej mam alergię na któryś odczynnik. Czy mogę jechać do ojca, do szpitala? Chyba zaczynam mieć duszności... – poinformowała ją ponuro uczennica.
Rudowłosa już prawie zaetykietowała koleżankę jako niezdarę, ale przypomniała sobie własny wypadek z rozlanym ostatnio w kuchni mlekiem. No fakt, nieszczęścia chodzą po ludziach, każdemu się mogło zdarzyć.
– No tak, oczywiście, usprawiedliwię twoją nieobecność dzisiaj. Mam nadzieję, że to nic poważnego.
– Tak, ja również. – Szatynka uśmiechnęła się z wyraźnym wysiłkiem.
Zresztą jej uśmiech i tak nie obejmował dziwnych, wielkich i dwukolorowych najwyraźniej oczu. Jedno było zielono-niebieskie, a drugie... jakby fioletowe?!
Jezu, jakie dziwne indywidua chodzą do tej szkoły?!
Nessa bez trudu wyobraziła sobie młodych Cole'ów, dołączających do tego przybytku za kilka lat, bo będą tutaj pasować jak ulał. Dziś rano znowu byli oboje ubrani głównie na czarno i to, uwaga, w coś w rodzaju sięgających im do kolan bezrękawników, narzuconych na grafitowe golfiki. Zaś odziane w czarne getry (bądź rajstopy) długie i cienkie nóżki znów obuli w znane jej już ugly sneakers, jedne jak zwykle ozdobione brokatem.
Gdyby któreś z nich nie było chłopcem, nastolatka uznałaby, że młodociane Antychrysty przywdziały sukienki. Zresztą może naprawdę tak było, prawda? Te dzieci naprawdę coraz bardziej sprawiały wrażenie gender fluid.
Wszystko to, zebrane do kupy z nienawistnym wyrazem na ich szczupłych twarzach stanowiło widok, który mógł się przyśnić nawet ludziom o stalowych nerwach, niestety.
CZYTASZ
Ice Breaking ✔️
Romance"- Co to znaczy, że 'gdzie i kiedy zechcesz'? - zdenerwowała się Nessa, ale River tylko uśmiechnął się wrednie i zapytał: - Którego słowa nie zrozumiałaś, skarbie? - Dupek! - Owszem. To jak, całujesz i zostajesz? Czy nie całujesz i wychodzisz?" UWA...