Witajcie w Nowym Roku, który oby był dla Was równie fascynujący i pełen niespodzianek, jak dzisiejsze przygody Nessy i Rivera! 🥂✨
Rozdział dedykowany Ciocia_Sachi, z podziękowaniem za obecność i komentarze oraz tempora51, zwłaszcza za "Dzieci kukurydzy". 🎴🌽
Po niezbyt siłą rzeczy udanym ciągu dalszym śniadania okazało się, że rodzina Cole'ów wybiera się wkrótce na niedzielne nabożeństwo do miejscowego kościoła prezbiteriańskiego. O dziwo, nawet River i Yolanda się na to pisali, a był to pierwszy taki znany jej córce przypadek w życiu.
Cóż, to przynajmniej tłumaczyło ich odświętne ubrania, włącznie z biało-czarnymi mundurkami tych małych Antychrystów.
Nessa była w głębi serca bardzo dobrą dziewczyną, dlatego naturalnie pragnęła zakopać topór wojenny z dzieciakami. Ale i tym razem nie dane jej było się do nich nawet uśmiechnąć.
Jeszcze przy zbieraniu naczyń ze stołu, kiedy ich matki wyszły już z jadalni, któreś z dzieci wymruczało niezłomnie:
– Ty z nami nie idziesz, śmierdzielu.
– Tak, nie chcemy cię, skunksie – potwierdziło drugie.
Dlatego niestety, lecz dobre chęci nastolatki spełzły na niczym, a z jej ust zamiast życzliwego uśmiechu ku powszechnemu pokrzepieniu serc, znów spłynęła zaczepna insynuacja:
– A wy się nie boicie wody święconej, czarcie nasienie?
Ku zaskoczeniu Nessy, pod nieobecność matki upiornego rodzeństwa jej prowokacja została nagrodzona rozbawionym śmiechem Rivera. Dzieciaki spojrzały na nich oboje z oburzeniem, po czym zastosowały manewr z synchronicznym zwrotem w tył, solidarnie porzucając wszelką pomoc przy sprzątaniu po posiłku.
Jeszcze za nimi patrzyła, skądinąd z zainteresowaniem, bo nigdy nie widziała czegoś takiego na żywo, gdy nagle poczuła, jak obejmują ją od tyłu silne ramiona chłopaka. Który odgarnął również jej włosy na bok i wtulił się nosem, a chyba nawet ustami w szyję dziewczyny, tuż za uchem.
– Mmm – wymruczał ten oddany starszy brat. – Moim zdaniem całkiem ładnie pachniesz, Nessie. Podoba mi się.
On w sumie też zajebiście pachniał. Jakby... lasem? Wiatrem? Przestrzenią i wolnością?
Nawet nie wiedziała, że można czymś takim pachnieć!
Ale co z tego, skoro rudowłosa zaczynała już gubić rachubę, ile razy straciła ostatnio panowanie nad sobą, przez członków rodziny Cole'ów. Nie żeby nieoczekiwany gest chłopaka był jej całkiem niemiły, tak szczerze, ale nie mogła przecież całkiem puścić mu go płazem, prawda?
Nie była jego zabawką!
Dlatego nabrała w płuca powietrza i z całej siły wbiła mu łokieć pod żebra oraz poprawiła piętą, którą z rozmysłem nadepnęła mu na palce.
Nie, żeby to wiele dało, niestety. Głównie obiła sobie łokieć o jego twarde jak deska mięśnie brzucha. W dodatku była za lekka, żeby na poważnie odczuł jej ciężar na pancernie obutej stopie.
Dlatego ostatecznie musiała wrzasnąć:
– Puszczaj mnie, ty obleśny kretynie!
– Ani nie jestem kretynem, ani nie jestem obleśny, zapewniam cię. Wkrótce się sama o tym przekonasz, Nessie – zapowiedział jej, cały zadowolony z siebie. I ani myśląc rozluźniać uścisk.
CZYTASZ
Ice Breaking ✔️
Romansa"- Co to znaczy, że 'gdzie i kiedy zechcesz'? - zdenerwowała się Nessa, ale River tylko uśmiechnął się wrednie i zapytał: - Którego słowa nie zrozumiałaś, skarbie? - Dupek! - Owszem. To jak, całujesz i zostajesz? Czy nie całujesz i wychodzisz?" UWA...