38. Gdy chłopak spotyka dziewczynę

2.6K 140 486
                                    

Gwiazdka + komentarz
= motywacja

– Jeszcze? – zapytał spokojnie Massimo, skończywszy śpiewać dla rudowłosej "Parla piu piano".

Doskonale widział, co jej zrobił tą piosenką.

– Tak, poproszę – szepnęła oczarowana, ściągając wreszcie z ramion kurtkę i odwieszając ją na oparcie krzesła.

Porzuciła je zresztą, by podejść bliżej do pianina, przy którym siedział muzykalny Włoch, ułożyć łokcie na górnej nakrywie instrumentu oraz oprzeć krągły podbródek na dłoniach.

Nagle zaczęło ją ciągnąć w pobliże śpiewaka.

Bo takich artystów chyba należało nazywać śpiewakami, prawda? Byli przecież czymś więcej niż tylko piosenkarzami.

W każdym razie, jak go zwał, tak zwał, Sycylijczyk był znakomity w tym, co właśnie robił, a Nessa poczuła, że potrzebuje tych ciepłych, pięknych dźwięków dużo więcej.

To było zupełnie, jakby chłopak posiadał umiejętność karmienia jej swoją sztuką, przez co oferował jej doświadczenie szalenie w istocie zmysłowe.

Głęboko zadowalające ją nie tylko estetycznie i mentalnie, ale także fizycznie. Prawie jak... no, prawie jak pocałunki Rivera.

I powodujące jakby głód dalszych takich wrażeń.

Ostatnio coraz częściej jej się coś takiego zdarzało, niestety. Takie silne, wręcz nadmiarowe reakcje. Kilka tygodni temu Cole potrafił przyprawić ją prawie o migotanie przedsionków, jedynie puszczając jej High For This.

O inne sensacje w dole brzucha też.

Ten tutaj to w ogóle nie musiał odpalać żadnej playlisty. Sam miał owo magiczne urządzenie w gardle, zdolne roztopić coraz cieńszą warstwę lodu, pod którą rudowłosa usiłowała chronić się przed światem i niepotrzebnymi jej, a wręcz niszczącymi emocjami.

No to pięknie.

I dlatego, naturalnie, zamiast natychmiast wyjść z pracowni muzycznej, ona właśnie przykleiła się do pianina i wpatrywała się w Sycylijczyka błękitnymi, promiennymi oczami na pół twarzy. Sarkazm.

Do licha, naprawdę była żenująco prosta w obsłudze!

Brunet oczywiście tylko na to czekał. Najpierw zaśpiewał jej jeszcze kilka piosenek po włosku, sprawiając bez większego wysiłku, że zaczynała zakochiwać się w tym języku.

Albo może w jego głosie.

A może w obu.

Wreszcie jednak on również spojrzał na zegar nad drzwiami i oświadczył:

– Zacząłem od piosenki, która ma dla mnie szczególne znaczenie, gdy o tobie myślę, Nesso. Więc na zakończenie zaśpiewam ci kolejną, również bardzo dla mnie specjalną.

– Hmm, co? – mruknęła, niezbyt przytomnie.

Tak jej było dobrze, miękko i słonecznie w świecie niezrozumiałych w przeważającej większości włoskich słów i bez wątpienia włoskiej muzyki. Żadna inna nacja na świecie nie była w stanie stworzyć takich melodii, prawda?

A przez to, że właściwie nie miała pojęcia, o czym śpiewał Massimo, mogła się poczuć niemalże jak na wakacjach gdzieś nad Adriatykiem. Jakby wygrzewała się w popołudniowym słońcu, zajadając się tiramisu oraz popijając zimną cafe frappe z lodem.

I słuchała koncertu znakomitego miejscowego pieśniarza. Tylko że on właśnie zapragnął do niej przemówić po angielsku, zupełnie niepotrzebnie, jeśli by ją ktoś pytał o zdanie.

Ice Breaking ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz