Londyn

473 67 22
                                    

Halo halo😁 tęskniliście? Spokojnie, nie zapomniałam o Was, po prostu musiałam trochę pochorować, ale węch mi wraca, wracam i ja 🙃






– Skandal! Słyszałeś to? Skandal! – powiedział po raz kolejny Harry, łapiąc pierwszy lepszy przedmiot i rzucając nim, ile miał sił, a Zayn uchylił się w ostatniej chwili. Harry wpadł do niego jak wiatr, wyrywając go ze snu, a on przez kilka minut nawet nie miał pojęcia, o co chodziło, bo brunet mówił tak chaotycznie, że trochę minęło, zanim Zayn złapał wątek.

– Harry – odezwał się mulat, ale tamten w ogóle go nie słuchał.

– Po prostu nie wierzę, że ukrywali to przede mną tyle czasu. To jakiś... – zawahał się. – To... To chore! Co oni sobie myśleli! Idę do Louisa.

– Co? – zapytał od razu Zayn, wstając z kanapy i chcąc zatrzymać przyjaciela. – Nie możesz do niego iść.

– Muszę z nim porozmawiać – oznajmił Harry, ale Zayn stanął pomiędzy nim a drzwiami.

– Porozmawiasz, ale musisz ochłonąć, poza tym i tak nie wiesz gdzie mieszka, a jest naprawdę późno.

– Ale... – zaczął znowu brunet, jednak Zayn przerwał mu. 

– Harry, poczekaj do rana, a teraz spróbuj się przespać, okej? 

Młodszy skrzywił się jeszcze zastanawiając się nad tym przez chwilę, po czym wziął dwa głębokie wdechy i poszedł usiąść na kanapie. Właściwie Zayn miał trochę racji, powinien odpocząć, ochłonąć i przede wszystkim znaleźć solidne argumenty, żeby przegadać jutro Louisowi do rozsądku, bo podejrzewał, że będzie tak głupi jak jego rodzina i będzie starał się mu wmówić, że ważniejsza jest jakaś przedwieczna wojna niż ich uczucia. No dobra, jego uczucia, bo nie miał pojęcia, co czuł do niego Louis, jeśli w ogóle coś czuł. 

Oboje spojrzeli w okno, kiedy uderzył w nie silny podmuch, który o mało co go nie otworzył, a Zayn zmarszczył brwi. 

– Zerwał się niezły wiatr – powiedział cicho, ale coś mu się w tym nie podobało. Miał przeczucie, że to wcale nie był normalny wiatr, było w nim coś dziwnego. – Jak nazwał go twój ojciec? – zapytał. 

– Co? – odpowiedział pytaniem Harry, nie mając pojęcia, o czym mówi jego przyjaciel. 

– Jak twój ojciec nazwał Louisa? – powtórzył mulat. 

Harry przygryzł wargę, zastanawiając się nad tym. Nie zwrócił uwagi na imię szatyna, a też jakoś nigdy zbyt wiele nie interesował się innymi bogami. 

– Jakoś Nuts czy Nots – powiedział. 

– Notos – poprawił Zayn, ale żył na tym świecie o wiele dłużej i trochę wiedział. 

– Tak, coś takiego – potwierdził Harry. – A czemu? 

– Temu, że już wiem, skąd ten nagły wiatr. 

Harry uniósł brwi i spojrzał na mulata całkowicie zdezorientowany, ale zanim zapytał, Zayn znowu się odezwał. 

– Louis jest bogiem wiatru i chyba trochę się wściekł. 

Przez chwilę do bruneta nie docierało, co powiedział mulat, ale zaraz zerwał się i zaczął krążyć po niewielkim salonie, ignorując pytania Zayna o to, co się dzieje, aż w końcu zatrzymał się gwałtownie i wpatrzył w swoje dłonie. 

– Muszę jakoś mu dać znać... – zaczął, mówiąc to całkowicie do siebie. 

– Harry, nie! – krzyknął zaraz Zayn, podbiegając do niego i łapiąc jego ręce. – Zwariowałeś? Spalisz mi chatę, jutro się z nim skontaktujesz, a teraz spać, natychmiast. 

Harry od razu zacisnął zęby, ale po chwili przytaknął.

– Pójdę się wykąpać – oznajmił.

– Tylko nie wymyślaj i nie spal mi mieszkania – przypomniał jeszcze Zayn, ale coś mu się wydawało, że to będzie ciężka noc, bo Harry na pewno nie odpuści tak łatwo. 

Ávalt ἀγάπηOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz