No i co wy na to? 🙈
Harry nie mógł się doczekać pójścia do Louisa i praktycznie nie zmrużył przez to oczu, a kiedy tylko zaczęło świtać, był już gotowy do wyjścia. Zayn powstrzymał go aż do dziewiątej, kiedy to pozwolił mu porozmawiać z szatynem, widząc, że już nic więcej nie jest w stanie zrobić. Oczywiście Harry nie miał pojęcia, gdzie mieszka Louis, więc od razu poszedł w kierunku jego firmy, licząc, że właśnie tam go znajdzie. Miał już ułożone w głowie milion argumentów przemawiających za tym, że powinni się spotykać i liczył, że któryś z nich przemówi do Louisa. Szedł ulicami Londynu, czując coraz większy ucisk w żołądku, bo nie miał pojęcia, co zrobi jeśli się nie uda, szatyn był przecież tak cudownym mężczyzną, że zakochał się w nim chyba od pierwszej chwili i to nawet będąc całkowicie nieprzytomnym.
W końcu dotarł pod drzwi niewielkiej firmy Louisa, jednak zanim nacisnął klamkę, odwrócił się na pięcie i ruszył z powrotem w stronę, z której właśnie przyszedł. Chyba nie był w stanie tego zrobić. Chociaż nie, on musiał to zrobić. Zatrzymał się i wziął głębszy oddech, po czym znowu ruszył w stronę drzwi. Ręce mu się trzęsły, kiedy naciskał na klamkę, ale wziął kolejny głęboki oddech i wszedł do środka, gdzie od razu przywitał go jakiś miły kobiecy głos.
– Dzień dobry, w czym możemy pomóc? – zapytała dziewczyna, a Harry zamrugał kilka razy, zanim przetworzył, co do niego powiedziała.
– Ja… – zawahał się. – Szukam Louisa.
– Był pan umówiony? – odezwała się znowu.
– Nie, ale muszę z nim pilnie porozmawiać, to ważne. Proszę – dodał jeszcze, patrząc na dziewczynę błagalnym wzrokiem. – Chodzi o to – mówił dalej – spotykaliśmy się trochę, ale Louis poznał mojego ojca i okazało się, że się znają i nie przepadają za sobą, a ja uważam, że to głupie…
– Dobrze – przerwała mu dziewczyna. – Jest w swoim gabinecie.
Harry uśmiechnął się do niej szeroko. W pewnym sensie poczuł ulgę, bo jedną przeszkodę miał już za sobą, pozostała tylko rozmowa z szatynem.
– Dziękuję – powiedział, na co dziewczyna odwzajemniła uśmiech i bezgłośnie życząc mu powodzenia, wskazała drzwi.
Harry wziął jeszcze jeden głęboki oddech, zanim podszedł do nich i wszedł do środka. Nie było sensu zwlekać, bo wiedział, że inaczej się na to nie zdecyduje.
Louis siedział za biurkiem, rozmawiając przez telefon, ale urwał w połowie zdania, widząc wchodzącego do jego gabinetu chłopaka.
– Oddzwonię za kilka minut – powiedział, po czym rozłączył się, odłożył telefon i wbił mordercze spojrzenie w Harry’ego. – Co ty tutaj robisz? – zapytał.
– Przyszedłem porozmawiać – odpowiedział młodszy, ale Louis od razu pokręcił głową.
– Nie mamy o czym.
– Mamy i dobrze o tym wiesz – oznajmił Harry, starając się brzmieć pewnie. – Nie obchodzi mnie to, co miliardy lat temu mogło poróżnić ciebie i mojego ojca.
Louis uśmiechnął się w duchu.
– Nie miliardy – odpowiedział. – Poza tym grecy nigdy nie wiązali się i nie będą wiązać się z åsgardczykami.
– I tu się grubo mylisz – odpowiedział Harry – bo moja matka jest greczynką.
Louis spojrzał na niego zaskoczony, będąc święcie przekonany, że Harry żartuje i milczał przez dłuższą chwilę, starając się przetworzyć to, co usłyszał.
– Słucham? – odezwał się w końcu.
– Moja matka jest greczynką – powtórzył Harry. – Freja mi powiedziała.
W tym momencie szatyn zaśmiał się drwiąco.
– Nie żartuj sobie – powiedział.
– Nie żartuję, to Hekate – odpowiedział Harry, a Louis pokręcił głową. To nie mogła być prawda, nie wierzył w to, ale z drugiej strony dobrze pamiętał ten skandal wieki temu, kiedy Hekate oskarżono o jakiś romans. Nigdy nie dowiedzieli się z kim, ale coś było na rzeczy.
– Nie możesz być synem Hekate.
– Ale nim jestem, więc twoje argumenty o tym, że nie możesz związać się z åsgardczykiem są zupełnie nie na miejscu.
Louis zaśmiał się. Wiedział, że Harry ma rację, ale jego duma nie pozwalała mu tego przyznać. Konflikt z Lokim ciągnął się już od wieków i nie mógł pozwolić, żeby przez Harry’ego coś się zmieniło, więc nie mógł też zrobić niczego innego, jak tylko zranić chłopaka na tyle, żeby dał mu spokój.
– Jesteś nim czy nie, to nie zmienia faktu, że chciałem się tylko zabawić – powiedział.
Harry otworzył usta ze zdumienia. Tego się nie spodziewał. Myślał, że jakoś przemówi Louisowi do rozsądku, ale ten dalej brnął w zaparte. Nie pojmował, co było z nimi wszystkimi nie tak, dlaczego pozwalali, żeby jakieś głupie spory kierowały ich życiem. Czasami żałował, że był bogiem i miał nadzieję, że nigdy nie będzie tak głupi, jak oni. Może i będzie żałował swojej decyzji, jaką w tym momencie podjął, ale słowa Louisa sprawiły, że zawiódł się na nim. Miał dość tych ich głupich konfliktów i chciał odciąć się od nich całkowicie, liczył tylko, że Louis do końca świata będzie żałował tego, co teraz powiedział.
– Wiem, że mówisz tak tylko dlatego, żeby mnie spławić, ale wiesz, co pójdę, a wy trwajcie sobie w tych waszych głupich sporach i nadal utwierdzajcie się w swojej głupocie – oznajmił i po tych słowach odwrócił się na pięcie i opuścił gabinet szatyna. Był naprawdę wściekły, że Louis tak się zachował, ale to był jego wybór, a on może popłacze kilka dni, a potem znajdzie sobie jakiegoś porządnego faceta, z którym spędzi miłe chwile.
I przede wszystkim żadnych więcej bogów.
![](https://img.wattpad.com/cover/286732123-288-k903409.jpg)
CZYTASZ
Ávalt ἀγάπη
FanfictionWydawałoby się, że świat mitologicznych bogów i gigantów odszedł w zapomnienie, a przynajmniej dla ludzi, Harry jednak człowiekiem nie jest. Kolejny raz próbuje żyć wśród śmiertelników, kiedy jego odziedziczony po ojcu chaos doprawiony magią matki z...