Londyn

461 68 20
                                    

Najlepszy sposób na podryw:





Louis od razu ruszył po kawę, kiedy tylko wyszedł ze swojej firmy. Dzisiaj zrobił to trochę wcześniej i skierował swoje kroki prosto do znajdującej się niedaleko kawiarni. Funkcjonował tutaj na dużej ilości kawy, a że kończyły mu się jeszcze zapasy ambrozji, tym bardziej potrzebował tego ludzkiego napoju. Musiał wybrać się na Olimp, ale jakoś nie miał ochoty tego robić. Może namówi tego roztrzepanego blondyna, żeby dostarczył mu ambrozję?

Otworzył drzwi kawiarni i od razu zderzył się z czymś, co wylało na niego gorący napój. Louis odruchowo syknął z bólu i odsunął się, chcąc zbesztać tego osobnika, ale kiedy podniósł wzrok, zamarł od razu. Skanował powoli ciało chłopaka. Był tak samo bardzo oblany kawą jak on, a w jego oczach widział przerażenie, dobrze jednak znał tę twarz. 

– To ty? – zapytał Louis odruchowo.

– Ja przepraszam, nie chciałem... Ja... Co? – odpowiedział pytaniem Harry, bo czy Louis właśnie go rozpoznał?

– Przepraszam, musiałem cię z kimś pomylić – odpowiedział mu szatyn i minął chłopaka, biorąc papierową serwetkę z mijanego stolika, żeby chociaż trochę się wytrzeć.

Mokra koszula zaraz będzie go ziębić, a on jakoś nie był tym zachwycony, w dodatku będzie musiał zamówić taksówkę, bo chłopak właśnie skutecznie pozbawił go jego ulubionego spaceru. Nie miał ochoty paradować mokry po zawsze zimnym Londynie.

– Przepraszam, ale... – usłyszał za sobą i odwrócił się odruchowo do tego młodszego chłopaka. Nie miał pojęcia, co tutaj robił, bo jeśli to był on, to czy nie powinien jeszcze leżeć w szpitalu? – Może postawię ci za to kawę? – powiedział Harry, wskazując na mokrą koszulę szatyna i rumieniąc się po same uszy.

– Nie trzeba, jest w porządku – odpowiedział szatyn, chociaż trochę intrygował go, ten chłopak. Oczywiście jeśli to był ten sam. 

– Powinienem postawić ci kawę – powiedział Harry, wbijając wzrok w podłogę. – Albo kupić nową koszulę. 

Louis zaśmiał się od razu. Ten chłopak był uroczy i może jednak powinien się skusić, zamiast kulturalnie odmawiać?

– Trochę śmiała z twojej strony jest chęć pozbawiania mnie koszuli już na pierwszym spotkaniu – zaśmiał się, na co Harry zaczerwienił się jeszcze bardziej, tak, że chyba już zaczynało z niego parować, do tego Louis miał lekkie wrażenie, że przez moment kontury jego sylwetki lekko się zamazały, jakby Harry chciał stopić się z tłem. – Ale niech ci będzie, chętnie napiję się kawy, pod warunkiem, że ja stawiam – dodał. 

– Ale... – zaczął Harry, jednak Louis rzucił mu takie spojrzenie, że nie umiał się kłócić. – Okej – zgodził się. 

Louis uśmiechnął się lekko do niego, po czym podszedł do lady i zamówił kawę dla siebie, i drugą, której nazwę podał Harry, po czym zapłacił i poczekał chwilę, żeby zanieść obie do stolika. Postawił je, a młodszy usiadł, o mało nie rozlewając po raz kolejny swojego napoju, kiedy szatyn zajmował miejsce na wprost. 

– Louis – przedstawił się, wyciągając rękę nad stolikiem. 

– Harry – odpowiedział brunet, trącając znowu swoją filiżankę i tym razem rozlewając trochę kawy, a Louis uśmiechnął się odruchowo i od razu podał młodszemu serwetkę.

Chyba jeszcze nie spotkał się z nikim tak niezdarnym, ale to było urocze. Może wtedy nie znalazł się w tamtym miejscu przypadkiem? I może przypadkiem nie wpadł teraz na Harry'ego? Oczywiście musiał się upewnić, że to ten sam chłopak, ale nie powinien raczej pytać wprost. W ogóle nie miał teraz żadnego pomysłu na rozpoczęcie rozmowy. 

Ávalt ἀγάπηOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz