Hades

279 42 4
                                    

To będzie ciężki tydzień, spodziewajcie sie opóźnień... 🙄







Hekate poprowadziła ich do pałacu, ale Harry miał dziwne przeczucie, że coś tu było nie w porządku, bo niby skąd nagle pojawiła się jego matka, tym bardziej dlaczego nagle chciała mu pomóc, chociaż przez setki lat nawet nie miał pojęcia, kim była. Wiedział, że Zayn podziela jego zdanie, jednak nie miał pojęcia, co myślą o tym Niall i Liam. Blondyn nadal był nieprzytomny,  przez co Harry nawet jeśliby chciał, to nie był w stanie zapytać go o zdanie, a co do Liama...

Cóż, był półgrekiem i jakoś czuł, że stanie po stronie Hekate. Wahał się długo, ale ostatecznie skinął na Zayna, każąc mu zagadać matkę, a sam miał zamiar odciągnąć trochę Liama.

– Nie wiem, czy wiesz, ale jestem bogiem mroku i ten pałac... No... Jest interesujący. Możesz mi trochę o nim opowiedzieć? – zapytał mulat, zrównując się z kobietą, a Harry odczekał chwilę, po czym wykorzystał okazję i pociągnął Liama do tyłu, wymuszając na nim zwolnienie kroku.

– Liam, wiem, że jesteś grekiem, ale staraj się spojrzeć na to obiektywnie – zaczął. – Możemy jej ufać? Znaczy... Pomoże nam?

Liam przez moment spojrzał na Harry’ego.

– Chyba powinna – stwierdził. – To twoja matka, prawda?

– Tak, znaczy... Z tego, co wiem to tak, ale i tak mam wątpliwości. Przez całe życie nie miałem pojęcia, że ona istnieje, więc to dziwne, kiedy nagle oferuje mi pomoc.

Liam pokiwał głową. Dobrze rozumiał, dlaczego Harry miał wątpliwości, w końcu w ogóle jej nie znał. Zawsze mógł liczyć na ojca, a teraz pojawiła się w jego życiu nieznana mu kobieta. Sam miałby na jego miejscu wątpliwości.

– Słuchaj... – odpowiedział. – Nie znam jej zbyt dobrze, ale to, co o niej wiem, to nie tylko to, że jest boginią ciemności i magii. Już zapomniano, że kiedyś Hekate była opiekunką porodów i że to u niej upraszano wiele łask, a ona obdarowywała nimi hojnie tych, którzy na nie zasłużyli. Sam musisz zdecydować, ale wydaje mi się, że kto jak kto, ale ty akurat zasługujesz na pomoc w ratowaniu Louisa.

Młodszy uśmiechnął się odruchowo, na samo wspomnienie szatyna, ale gdzieś w środku poczuł, że Liam może mieć rację, w końcu zlazł za Louisem do Podziemia, więc chyba zasłużył, żeby go odzyskać?
Posłał Liamowi wdzięczny uśmiech, po czym podszedł do Hekate, przerywając jej rozmowę z Zaynem.

– Czy mógłbym od razu iść do tego, jak to nazwałaś...?

– Erebu? – dopytała Hekate.

– Tak, Erebu – potwierdził Harry. – Zależy mi na czasie.

Kobieta przyjrzała mu się uważnie.

– Jeśli chcesz – odpowiedziała.

– Tak i chciałbym też, żebyś w tym czasie zaopiekowała się resztą, a jeśli coś mi się stanie, zagwarantowała im bezpieczny powrót na ziemię. Możemy się tak umówić?

Hekate uśmiechnęła się lekko.

– Jesteś tak samo uparty i przebiegły jak twoj ojciec, ale tak, obiecuję ci opiekować się twoimi przyjaciółmi.

Zatrzymała się i wszyscy odruchowo zrobili to samo z Harrym na czele, po czym Hekate wskazała palcem w jakimś kierunku. Młodszy obejrzał się, jednak nie wiedział, o co chodzi, bo w tamtym miejscu był tylko ogród pełen fosforyzujących kwiatów, którym chciał potem przyjrzeć się bliżej i dwa pochylone do siebie czarne drzewa.

– Tam, za drzewami jest szczelina w skałach. Idź ścieżką aż do rozwidlenia dróg, potem w prawo, na końcu drogi znajdziesz Notosa – oznajmiła, po czym położyła dłoń na głowie Harry’ego.

W pierwszym odruchu przestraszył się, jednak zaraz po tym poczuł rozchodzące się po całym ciele dziwne mrowienie i ciepło. Przyjemne.

– Jesteś moim synem i udzielam ci wszelkich łask, jakich tylko mogę. Odnajdź swojego ukochanego i wracaj bezpiecznie. Obdarzam cię również mrokiem, abyś dla Erynii i Ereba pozostał niezauważony.

– D-dziękuję – wyjąkał Harry lekko pytającym tonem, jednak nie miał pojęcia jak się zachować.

Rozejrzał się po przyjaciołach, ale wszyscy byli tak skupieni na nim i Hekate, że nawet nie zauważyli, że Niall się ocknął. Jako pierwszy oprzytomniał Zayn i podszedł do przyjaciela, żeby uścisnąć go najmocniej, jak się dało.

– Powodzenia. Wracaj jak najszybciej – powiedział.

Harry uśmiechnął się lekko. Chyba dopiero teraz dotarło do niego, że od tej chwili był zdany tylko na siebie i szczęście, a tego nigdy nie miał zbyt wiele.

Pożegnał się ze wszystkimi i ruszył przez ogród w kierunku drzew, obdarowany jeszcze pochodnią przez Hekate. Faktycznie w skałach ziała spora szczelina i odruchowo zajrzał do niej, po czym przełknął głośno ślinę. Było ciemno jak w tyłku i zimno jak na Antarktydzie, ale chyba nie miał innego wyjścia jak tylko tam wejść, chociaż jego serce waliło jak oszalałe.

Ávalt ἀγάπηOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz