No to miłego poniedziałku i całej reszty tygodnia :D
Louis urwał w pół zdania, kiedy Harry nagle wpadł do jego gabinetu. Nie spodziewał się go tutaj, zwłaszcza że Harry rzadko zaglądał do niego do pracy. Śledził go uważnie wzrokiem, kiedy ten przebiegał przez cały gabinet, po czym rzucił mu się na szyję.
– Udało się – oznajmił. – Udało. Nareszcie! Ozy... – zaczął, jednak urwał, dostrzegając, że po drugiej stronie biurka uważnie obserwuje go jakichś dwóch mężczyzn. – Ja...– zająknął się, odsuwając od szatyna i rumieniąc wściekle. Nie spodziewał się, że Louis będzie miał jakieś spotkanie, zresztą nawet o tym nie myślał, kiedy jego ojciec poinformował go niedawno, że Ozyrys zgodził się im pomóc.
Lokiemu udało się go namierzyć kilka dni temu i skontaktowali się z nim, wysyłając do niego posłańca, a kilka dni później Loki znalazł też pozostałą dwójkę bogów, jednak ci jeszcze nie odpowiedzieli, dlatego właśnie Harry był tak podekscytowany tym, że przynajmniej jeden z nich się odezwał i już mieli go po swojej stronie.
– Przepraszam na chwilę – odezwał się szatyn, wstając i ciągnąc Harry'ego za sobą, żeby wyjść z gabinetu.
– Przepraszam, nie pomyślałem – powiedział od razu młodszy, kiedy tylko byli sami, oczywiście nie licząc sekretarki Louisa i paru współpracowników, którzy pewnie teraz mogli wszystko podsłuchać, ale żaden z nich chyba nie przejmował się nimi jakoś bardzo.
– Nic się nie stało – odpowiedział szatyn. – Ale mów mi zaraz, o co chodzi. Wpadasz tu...
Harry od razu wyszczerzył zęby, łapiąc dłonie Louisa w swoje i wymachując nimi na boki. Był tak szczęśliwy, jak chyba jeszcze nigdy.
– Ozyrys się odezwał i powiedział, że bardzo chętnie nam pomoże.
Szatyn od razu sam uśmiechnął się szeroko.
– To wspaniale – powiedział. – Musimy jeszcze z nim porozmawiać, ale skoro już się zgodził, to pół sukcesu za nami.
– Dokładnie – potwierdził młodszy. – Punkt dla nas. Zeus trochę się zdziwi i mam nadzieję, że w końcu zrozumie, że nie warto z nami zadzierać.
Szatyn zaśmiał się od razu. Odkąd był z Harrym, całe jego greckie pochodzenie poszło w odstawkę. Nie wyobrażał sobie życia bez tego chłopaka i naprawdę miał nadzieję, że ich związek wreszcie zakończy ten cały spór, w którym tkwili beznadziejnie przez długie wieki. Zresztą nawet jeśli im się nie uda, to Harry był wart nawet tego, żeby zostać z nim wygnanym na Antarktydę czy inny koniec świata. Oczywiście nie brał tego pod uwagę, ale w razie czego miał ciepłe ubrania, liczył jednak na to, że do Zeusa wreszcie dotrze, że mieli XXI wiek i wypadałoby iść z postępem. Do tego, jak widać, nie tylko on miał takie zdanie, skoro Ozyrys zgodził się ich wesprzeć. Zresztą on nawet nie spodziewał się czegoś innego, skoro egipski bóg uwił sobie gniazdko w samym sercu Nowego Jorku i, jak on, żył wśród śmiertelników. Przez to miał dużo bardziej trzeźwe spojrzenie na współczesny świat i związki niż zasiedziały na Olimpie Zeus. Tak przynajmniej przypuszczał, bo jeszcze w życiu nie zamienił słowa Ozyrysem, ale jeszcze raz, skoro żył wśród ludzi, to nie mogło być tak źle.
– Poczekaj na mnie – powiedział. – Niedługo skończę i pójdziemy świętować, co ty na to?
Harry wyszczerzył się jeszcze bardziej.
– Chętnie – odpowiedział.
Louis pocałował go mocno i wrócił do gabinetu, ale wiedział, że teraz trochę ciężej będzie mu się skupić na pracy. Po pierwsze ta cała sprawa z Ozyrysem naprawdę poprawiła mu humor i teraz czuł, że wszystko już pójdzie po ich myśli, a po drugie miał do zaplanowania jakąś mini randkę i może tym razem wybraliby się z Harrym do kina? Dawno nigdzie nie byli.
I właściwie czemu nie? Czemu nie mieliby iść w to samo miejsce, gdzie mieli pierwszą randkę? Małe, kameralne kino, stary film i ich dwójka. Idealnie...
![](https://img.wattpad.com/cover/286732123-288-k903409.jpg)
CZYTASZ
Ávalt ἀγάπη
FanficWydawałoby się, że świat mitologicznych bogów i gigantów odszedł w zapomnienie, a przynajmniej dla ludzi, Harry jednak człowiekiem nie jest. Kolejny raz próbuje żyć wśród śmiertelników, kiedy jego odziedziczony po ojcu chaos doprawiony magią matki z...