Londyn

175 27 3
                                    

Czas leciał i powoli robił się wieczór, ale oprócz przybycia tłumu gapiów nic więcej się nie wydarzyło. No i oprócz tego, że nordyccy i greccy bogowie czasem łypali na siebie groźnie, ale na razie obyło się bez żadnych kłótni, czego chyba Louis obawiał się najbardziej. Po Ozyrysie pojawił się Agni, a później lekko spóźniona Epona i Harry'emu aż szczęka opadła na jej widok, kiedy wysoka, ubrana w długą celtycką suknię bogini wparadowała do sali, a już na pewno poczuł okropną zazdrość, kiedy zobaczył jej długie włosy. Miała o wiele lepsze fale od niego i wypadał przy niej naprawdę miernie, ale kiedy powiedział o tym Louisowi, ten tylko oznajmił, że i tak woli te jego loki, jednak nie zmieniło to faktu, że Harry przez dobrych kilka minut wpatrywał się w nią morderczym wzrokiem z zaciśniętą szczęką. Na szczęście ona tego nie zauważyła, całkowicie pogrążona w rozmowie z Agnim.

Ozyrys, Epona i Agni siedzieli na środku jak jakaś komisja wyborcza, ale chyba właśnie o to w tym wszystkim chodziło.

Louis po raz kolejny zerknął na zegarek, co Harry wychwycił od razu.

– Myślisz, że przyjdzie? – zapytał, samemu mając już obawy. Czas leciał, a o Zeusie ani widu, ani słychu.

– Liczę na to – odpowiedział szatyn, jednak im dłużej czekali, tym mniejszą miał już nadzieję, chociaż z drugiej strony znał Zeusa i wiedział, że pewnie chciał się z nimi w ten sposób zabawić. Byłby mu jednak naprawdę wdzięczny, gdyby wreszcie ruszył tu swój tłusty boski tyłek i wreszcie się określił.

Harry westchnął ciężko.

– Wydaje mi się, że jednak się nie zjawi – powiedział.

– Musimy być dobrej myśli, wiesz o tym – przypomniał szatyn, ale on naprawdę nie dziwił się Harry'emu, mimo wszystko musiał go pocieszać, jeśli zajdzie taka potrzeba.

Młodszy pokiwał głową, krzywiąc się lekko.

– A jak nie? – dopytał.

– Wyślemy mu kolejną wiadomość, że ma się zjawić – odpowiedział Louis. – I tak do skutku, w końcu ustąpi.

– Może i tak – stwierdził Harry, nic jednak więcej nie zdążył powiedzieć, bo przysiadł się do nich Niall i oboje spojrzeli na niego pytająco.

– Mam pytanie – odezwał się blondyn. – Bo tak sobie myślę... Jestem chyba odpowiedni na to stanowisko... Jeśli zajdzie taka potrzeba, mogę wam udzielić ślubu?

– Słucham? – zapytał od razu szatyn. – O czym ty znowu bredzisz?

Zerknął na Harry'ego, ale ten był tak samo zdezorientowany jak on, do tego zarumienił się wściekle, więc Louis ponownie utkwił wzrok w przyjacielu.

– No nie mówcie, że nie macie zamiaru wziąć ślubu – odezwał się Niall. – Ja już mam plan, zrobię wam takie przyjęcie...

– Niall, jeszcze nawet nie wiesz, czy Zeus nie wtrąci nas znowu do lochów – przerwał mu Louis, jednak w duchu miał ochotę zacząć się śmiać, co jak co, ale Kupidynek był zawsze lekko oderwany od rzeczywistości.

– W lochach też możecie się pobrać – oznajmił, jakby to nie zrobiło na nim najmniejszego wrażenia. – Tylko wtedy moja koncepcja weźmie w łeb, ale w sumie mogę pomyśleć nad jakimś wystrojem do lochów.

W tym momencie Louis nie wytrzymał i parsknął śmiechem, przez co blondyn spojrzał na niego z wyrzutem.

– O co ci chodzi? – zapytał.

– Idź stąd i wróć za dziesięć lat, wtedy może pozwolę ci planować mój ślub – odpowiedział Tomlinson. – Chociaż nie, nigdy nie pozwolę ci go planować, jesteś nieobliczalny.

– I właśnie tu się... – zaczął blondyn, jednak urwał, widząc, że nagle wokół zapanowało jakieś poruszenie.

Wszyscy troje rozejrzeli się uważnie, jednak dopiero po chwili udało im się wyłowić z tłumu znajomą sylwetkę. I chociaż Harry widział go tylko raz w życiu, to i tak od razu poczuł, jak na sam widok Zeusa oblewa go złość. To był zdecydowanie najbardziej znienawidzony przez niego bóg i miał nadzieję, że tym razem widział go już po raz ostatni.

– Proszę, proszę... – odezwał się Zeus. – Cóż za zgromadzenie.

Harry od razu zacisnął zęby. Nie mógł dać się ponieść, po prostu będzie miły, a na koniec miło wykopie Zeusa za drzwi. 







Ciąg dalszy nastąpi... 😅

Ávalt ἀγάπηOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz