Muszę to przeczytać w weekend, żeby wiedzieć, czy o czymś zapomniałam, czy mogę kończyć
Louis wygłosił piękne przemówienie i Harry był z niego naprawdę dumny, ale był szczęśliwy, kiedy wreszcie wrócił do swojego mieszkania. Szatyn odesłał Afrodytę do siebie, a Zayn, Liam i Niall pewnie gdzieś się z nią umówili, jednak ich to nie obchodziło. Kiedy wreszcie około północy burza się skończyła, a cały Londyn znowu rozbłysnął światłem, jeszcze raz podziękowali każdemu, kto postanowił ich wesprzeć i rozeszli się w swoje strony. Harry umówił się jeszcze na spotkanie z matką, a potem razem z Louisem zajęli się sobą. Właściwie byli tym wszystkim tak wykończeni, że nawet nie mieli pojęcia, kiedy oboje zasnęli w wygodnym łóżku, a kiedy Harry obudził się rano, nadal nie docierało do niego, że już po wszystkim, Zeus dał im wreszcie spokój.
Przez kilka minut gapił się w sufit, po czym przekręcił się na łóżku i zaczął wpatrywać w Louisa, opierając głowę na ręce. Chyba nie do końca doceniał wcześniej jak ten był przystojny.
I właściwie...
Musieli gdzieś wyjechać i spędzić trochę czasu na jakimś odludziu. Tęsknił za lataniem i tymi wszystkimi chwilami, kiedy eksperymentowali ze swoimi mocami.
Odgarnął włosy szatyna z jego czoła, co sprawiło, że ten poruszył się i otworzył oczy. Przez chwilę patrzył nieprzytomnie na młodszego, ale szybko uśmiechnął się.
– Dzień dobry – przywitał się.
– Wyjedźmy gdzieś – powiedział od razu Harry, co sprawiło, że Louis zmarszczył brwi. – Chcę znowu spędzić czas tylko z tobą, latać i robić różne głupoty.
– Możemy robić to wszystko tutaj – odpowiedział Louis, samemu opierając głowę na łokciu.
– Wiem, ale tam było ciekawiej, poza tym należy nam się, po tej całej akcji z Zeusem.
Szatyn zaśmiał się od razu.
– Tu się zgodzę, ale mam trochę do nadrobienia w pracy, więc może... Za dwa tygodnie? Wytrzymasz?
– Niech będzie – potwierdził Harry – ale w takim wypadku to musi być coś naprawdę specjalnego.
– Coś specjalnego... No dobrze – oznajmił Louis. – Coś wymyślę, za to mój warunek jest taki, że to będzie niespodzianka.
Młodszy od razu zrobił naburmuszoną minę. Nie wiedział, czy wytrzyma tyle czasu, nie wiedząc, gdzie szatyn chce go zabrać
– Inaczej nigdzie nie jedziemy – zaśmiał się Louis, przez co Harry jeszcze bardziej wydął wargi, jednak on nie miał zamiaru ustępować. Zerknął szybko na zegarek, po czym przysunął się do młodszego i nawinął sobie kilka jego loków na palce.
Cóż, może uwierzyłby, że Harry chce się na niego obrazić, gdyby nie zradziło go to, jak pojaśniał momentalnie, więc tylko uśmiechnął się lekko.
– Mam godzinę, zanim muszę być w pracy – powiedział.
– No i? – zapytał młodszy, nadal nie przestając udawać, że całkowicie go to nie obchodzi.
– Może zjemy śniadanie i wyjdę szybciej? Pewnie jak zwykle będą straszne korki.
– Nawet o tym nie myśl – oznajmił od razu Harry bojowym tonem, przez co Louis zaśmiał się. Spodziewał się właśnie takiej reakcji i kto wie, czy młodszy w ogóle pozwoli mu dzisiaj iść do pracy, ale niestety będzie musiał. Będą świętować za dwa tygodnie. Nawet lepiej, bo zdąży do nich dotrzeć, że naprawdę pozbyli się Zeusa. No może nie tak do końca, bo on będzie jeszcze go spotykał, kiedy wybierze się na Olimp po zapasy ambrozji, ale kiedy wszyscy stanęli za nimi, to Zeus powinien już ograniczyć się tylko do jakichś uszczypliwości, zamiast próbować go otruć.
A na razie może zrobią sobie mały wstęp do tego świętowania? W końcu sam był sobie szefem, mógł się trochę spóźnić.
![](https://img.wattpad.com/cover/286732123-288-k903409.jpg)
CZYTASZ
Ávalt ἀγάπη
ФанфикWydawałoby się, że świat mitologicznych bogów i gigantów odszedł w zapomnienie, a przynajmniej dla ludzi, Harry jednak człowiekiem nie jest. Kolejny raz próbuje żyć wśród śmiertelników, kiedy jego odziedziczony po ojcu chaos doprawiony magią matki z...