Bez problemu przedostali się na drugą stronę rzeki i Liam był pod wrażeniem nordyckich wynalazków, co trochę podbudowało ego Harry'ego i nieważne, że był półgrekiem, fajnie było trochę się pochwalić. Jednak im dalej zapuszczali się w głąb Hadesu, tym bardziej Harry utwierdzał się w przekonaniu, że Liam mówił całkowitą prawdę. Z każdym krokiem był coraz bardziej przygnębiony, wszyscy byli, i tylko myśl o Louisie sprawiała, że szedł dalej. Z trudem stawiał stopy, jednak szedł i motywował do tego resztę.
Jakimś cudem udało im się dotrzeć do Kokytos i przedostali się przez nią takim samym sposobem. Na szczęście, bo im bardziej zaczęli się od niej oddalać, tym lepiej Harry się czuł.
Liam poprowadził ich jedną z dwóch kamiennych ścieżek, która według niego prowadziła do Pałacu Hadesa i Harry zdecydowanie nie mógł wytrzymać, żeby zapytać.
– A tamta ścieżka gdzie niby prowadzi?
Za skałami widział całkiem zachęcające równiny, jeśli nie brać pod uwagę ciągłych jęków dochodzących z każdej możliwej strony i błąkających się wszędzie półprzezroczystych dusz, ale do tego chyba zaczynał się przyzwyczajać.
– To Równiny Kary – odpowiedział Liam. – Raczej nie chcemy tam iść.
– To znaczy? – dopytał Zayn, chcący dowiedzieć się o Podziemiu zdecydowanie jak najwięcej.
– Tam trafiają źli ludzie i są torturowani przez wieczność.
– A jeśli tam jest Louis? – zapytał od razu Harry ciężko przerażony. – Jeśli go torturują?
– Wątpię – stwierdził Liam. – Jego szybciej znajdziemy tam.
Wskazał palcem na wyłaniający się zza zakrętu pałac i wszystkim dosłownie opadły szczęki. Przed nimi wznosił się ogromny czarny zamek, a jego powierzchnia lśniła jak lustro.
– Mogę tu zamieszkać? – zapytał od razu Zayn, a w jego głosie słychać było wyraźne uwielbienie, czemu Harry akurat się nie dziwił, był bogiem mroku.
Liam zaśmiał się cicho.
– To szlifowany obsydian – powiedział. – Wokół niego rozlewa się właśnie Pyriflegeton, a za nim jest Tartar, miejsce, do którego zmierzamy. Chodźmy, mamy jeszcze kawałek do przejścia.
– Ale wejdziemy tam? Proszę, chcę go chociaż zwiedzić – zabłagał mulat.
– Jak pomożesz mi z Louisem, to cię tam zabiorę – odpowiedział Harry. – A teraz chodźmy.
Zayn tylko rzucił Harry'emu spojrzenie mówiące, że jako jego najlepszy przyjaciel wcale go nie rozumie, ale i tak ruszył ze wszystkimi w dalszą drogę.
Wydawała się prosta, jednak szybko okazało się, że będą mieli niezłą przeprawę, jakby ktoś celowo ustawiał przed nimi skały, żeby nie mogli tam dojść. Oczywiście Harry absolutnie nic sobie z tego nie robił, odkąd zobaczył Pałac, wstąpiła w niego nowa energia. Miał zamiar dotrzeć do niego, jak najszybciej się da, a potem już tylko uwolni Louisa. Był ciekawy, jak szatyn zareaguje, kiedy się tam zjawią i miał nadzieję, że ten głupi Zeus nie zrobił mu niczego poważnego.
– Harry – usłyszał i aż potknął się, lądując na kamieniach.
– A ty co? – zapytał od razu Niall, pochylając się i próbując podnieść go z ziemi.
– Słyszeliście? – odpowiedział pytaniem Harry, stając z powrotem na nogach i otrzepując ubrania.
– Co mieliśmy słyszeć? – odezwał się Liam, przyglądając mu się uważnie.
– Ktoś mnie wołał – oznajmił młodszy, rozglądając się dookoła.
Liam automatycznie uniósł brwi, a i reszta zaczęła przyglądać się badawczo przyjacielowi.
– Wydawało ci się, to pewnie przez te wszystkie jęki – oznajmił mulat, jednocześnie patrząc porozumiewawczo na Liama. Harry chyba nie zaczynał im tutaj świrować?
– Harry – rozległo się ponownie i młodszy okręcił się natychmiast wokół własnej osi.
– Słyszeliście? – powtórzył. – Ktoś mnie woła, jakaś... Kobieta.
– Áki...
Harry po raz kolejny okręcił się dookoła, sprawiając, że Niall, Liam i Zayn coraz bardziej patrzyli na niego jak na wariata, ale on był przekonany, że słyszał głos jakiejś kobiety. Do tego ona nazwała go jego nordyckim imieniem.
– Jak możecie nie słyszeć? – zapytał coraz bardziej zdezorientowany, powoli mając łzy przerażenia w oczach. – Skupcie się, ona mnie woła.
– Harry, nikt się nie odzywa – powiedział Liam, nie mając pojęcia, co się działo. Przecież żaden z nich nie dotknął wody.
– Ale... – zaczął znowu młodszy płaczliwym głosem.
– Czekam na ciebie na drugim brzegu rzeki – usłyszał jeszcze.
Po raz kolejny spojrzał przerażony na przyjaciół.
– Ona... Ona powiedziała... Ale musicie mi uwierzyć! – nakazał. – Ona...
Zamarł nagle, kiedy dotarło do niego, do kogo mógł należeć ten głos. Zresztą miał wrażenie, jakby dobrze go znał, aż przyjemne ciepło rozlało się po jego sercu.
Nie. On był absolutnie pewien, kto go wołał.
– Hekate – wyszeptał.
Ktoś się spodziewał tej pani czy już nikt o niej nie pamięta?
CZYTASZ
Ávalt ἀγάπη
FanfictionWydawałoby się, że świat mitologicznych bogów i gigantów odszedł w zapomnienie, a przynajmniej dla ludzi, Harry jednak człowiekiem nie jest. Kolejny raz próbuje żyć wśród śmiertelników, kiedy jego odziedziczony po ojcu chaos doprawiony magią matki z...