Northumberland

438 65 15
                                    

No to jeszcze raz, kto nie czytał w apoy: wszystkiego najlepszego z okazji świąt, dużo zdrowia, szczęścia, spełnienia Waszych marzeń i odpoczynku💕






Harry trochę się poodzierał, kiedy próbował zejść z drzewa, ale na szczęście jako bóg dość szybko się regenerował, więc liczył, że szybko nie będzie na nim śladów bliskiego spotkania z ziemią. Porozmawiał z Zaynem, przypominając mu, że wróci za kilka dni, kiedy wreszcie się czegoś nauczy i postanowił, że znowu spędzi trochę czasu na próbach wyczarowania ognia, bo co miał tutaj robić, kiedy do wieczora było jeszcze naprawdę daleko. Szkoda, że nie pomyślał, żeby zabrać sobie tutaj kilku książek, ale cóż, myślał, że z zasięgiem będzie o wiele lepiej. 

Odłożył telefon w domku i z powrotem wyszedł na zewnątrz, po czym zamknął oczy, skupiając się na tym, co miał zrobić. 

– Wyczaruję ogień, wyczaruję ogień, wyczaruję ogień... – powtarzał sobie w kółko, ale kiedy tylko otwierał oczy, okazywało się, że to nie przynosiło żadnego efektu. – No dalej, niech się pojawi ogień – jęknął. 

Miał już powoli tego dość, zwłaszcza że nie miał zielonego pojęcia, co robił nie tak, że to nie działo. 

– Źle to robisz – usłyszał i aż zapiszczał przerażony, a z jego dłoni wyleciała mała kulka ognia, która uderzyła w drzewo, a to od razu zajęło się nim. 

Louis machnął ręką, gasząc niewielki, ale już rozprzestrzeniający się płomień, a Harry rzucił mu mordercze spojrzenie. W pierwszej sekundzie myślał, że to znowu jego ojciec go straszy, ale szatyna jeszcze bardziej się nie spodziewał.

– Nie możesz skupiać się na tym, co robisz, musisz to poczuć. Ty jesteś ogniem – powiedział Louis, podchodząc bliżej, ale Harry w ogóle go nie słuchał. 

– Co ty tu robisz? I jak w ogóle mnie znalazłeś? – zapytał. – Nikt nie wie, gdzie jestem. 

– Mam swoje sposoby – odpowiedział szatyn. – Poza tym chciałbym przeprosić cię za to, co powiedziałem. 

– I myślisz, że to załatwi sprawę? – warknął Harry, ale szok powoli mu mijał i teraz zaczynał się wkurzać na Louisa. 

– Nie, wcale tak nie myślę, ale... Mogę pomóc ci trochę z twoimi mocami, jeśli chcesz – dodał, zbaczając z tematu. 

Harry prychnął od razu, na co Louis skrzywił się odruchowo. Wiedział, że to nie przejdzie, a jednak łudził się, że Harry wybaczy mu, kiedy tylko się tutaj zjawi. 

– Przepraszam, naprawdę przepraszam – powiedział. – To, co powiedziałem… Miałeś rację, chciałem cię spławić ze względu na to, że jestem głupi, dumny i nienawidzę twojego ojca…

– Dlaczego...? – wtrącił się młodszy, ale szatyn uniósł dłoń, przerywając mu.

– Mimo to, Harry, odkąd tylko znalazłem cię wtedy w tym budynku, nie mam pojęcia jak, ale zauroczyłeś mnie i chociaż chciałem, to nie mogę przestać o tobie myśleć. 

Młodszy uśmiechnął się od razu, ale nie umiał się powstrzymać, mimo że nadal chciał być zły na Louisa. Słowa, które powiedział, sprawiały, że miękły mu kolana, a serce się roztapiało.

– A jak mnie znalazłeś? – dopytał, chcąc jeszcze przez chwilę poudawać obrażonego. 

– Jak mówiłem, mam swoje sposoby – odpowiedział szatyn, na co Harry od razu zacisnął zęby. – No dobrze, są dwa, lokalizacja i… 

Wskazał na domek, a Harry odruchowo podążył tam wzrokiem, jednak nic nie zobaczył, więc wychylił się bardziej. 

– Śmiało – powiedział Louis. – Stoi tam i skubie trawę. 

– Co? – zapytał od razu Harry, ale ruszył w kierunku domku, nie mając pojęcia, o co chodzi, jednak kiedy tylko zobaczył, aż zatrzymał się gwałtownie, wciągnął powietrze i zakrył usta dłonią. Tego tym bardziej się nie spodziewał. Momentalnie spojrzał na Louisa, chcąc się dowiedzieć czy nie ma omamów, ale ten uśmiechnął się tylko i pchnął go lekko do przodu, jednak kiedy brunet nie zareagował, złapał go z rękę i pociągnął. – Czy to…? – zająknął się jeszcze Harry. 

– Tak – potwierdził Louis, zatrzymując się przy zwierzęciu i głaskając je. – To właśnie pegaz. 

– A-ale jak? – odezwał się znowu młodszy, na co szatyn zaśmiał się odruchowo. 

– Uwielbia drapanie za uszami, więc śmiało. 

Harry powoli wyciągnął rękę, ale z jednej strony trochę bał się tego wielkiego zwierzęcia, a z drugiej fascynowało go. I miał gdzieś, że był bogiem i wiedział o wielu dziwnych stworzeniach, ale do cholery, jeszcze nigdy w życiu nie widział prawdziwego pegaza. Nieśmiało dotknął go i chyba nie spodziewał się, że będzie tak aksamitny w dotyku. Louis położył dłoń na jego dłoni i przeciągnął je po grzywie zwierzęcia, a Harry aż zapiszczał z podekscytowania, przez co jego sylwetka pojaśniała od razu. 

– Przyleciałeś na nim? I w ogóle skąd go wziąłeś? To one istnieją? Chyba ma jakieś imię? 

Miał tyle pytań, ale Louis zaśmiał się tylko cicho, zanim w ogóle zaczął na nie odpowiadać. Coś mu się wydawało, że dzięki pegazowi wkupił się w łaski tego chłopaka. 

Ávalt ἀγάπηOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz