Londyn

438 64 17
                                    

Niniejszym zaczynamy maraton!




Harry odwiedził ze swoim ojcem tamto mieszkanie i naprawdę mu się spodobało, więc teraz chętnie pakował swoją walizkę. Było mu trochę szkoda wyprowadzać się od Zayna, bo już polubił mieszkanie z nim, jednak z drugiej strony nie chciał mu siedzieć na głowie, bo mulat miał przecież swoje życie i co, jeśli chciał tutaj kogoś przyprowadzić albo to właśnie on będzie miał ochotę na poważniejszą randkę z Louisem? Przecież nie będzie go przeprowadzał do mieszkania swojego przyjaciela. Nie miał zbyt wielu rzeczy, ale tym razem mentalnie zabronił sobie eksperymentować, żeby nie wysadzić kolejnego budynku.

– Spakowany? – zapytał mulat, wchodząc do pokoju dla gości, który Harry aktualnie zajmował.

– Tak, myślę, że mam już wszystko – odpowiedział, zamykając walizkę. – Możemy jechać.

– Mam dla ciebie jeszcze jedno – oznajmił Zayn. – Twoje kwiatki.

Harry uśmiechnął się od razu na samą myśl o randce z Louisem, która miała miejsce już dwa dni temu.

– Myślisz, że powinienem je wziąć? – zapytał, chociaż kwiaty wyglądały jeszcze naprawdę świeżo.

– A na co mi one? – odpowiedział pytaniem Zayn. – Przecież to twoje kwiaty, poza tym chyba nie zauważyłeś, że mają liścik i to dość ważny.

Harry zmarszczył brwi. Nie zauważył go wcześniej, ale wziął od przyjaciela mały bukiet i odczepił liścik, po czym zajrzał do niego. W środku był ciągle cyfr, a Harry'emu aż serce zabiło szybciej.

– Czy to...? – zapytał, patrząc podekscytowany na Zayna.

– Na pewno nie mój – zaśmiał się tamten.

– Myślisz, że powinienem do niego napisać?

– Skoro dał ci numer, to podejrzewam, że na to czeka.

Harry wyszczerzył zęby, jednak posmutniał od razu.

– Nie mam pojęcia co – powiedział.

– Na mnie nie licz, nie jestem z tego zbyt dobry, ale może po prostu daj mu znać, że znalazłeś liścik.

Harry przygryzł wargę i pokiwał głową.

– Okej – potwierdził i wyciągnął telefon z kieszeni. Zastanawiał się jeszcze przez chwilę, nie wiedząc, co ma napisać, po czym naskrobał krótką wiadomość i wysłał ją. – Nie dochodzi – odezwał się, odczekując dłuższy moment.

– Może nie ma zasięgu. Mówiłeś, że gdzie jedzie? – zapytał Zayn.

– Do Grecji.

– Więc raczej powinien go mieć – stwierdził mulat. – Daj mu chwilę, może faktycznie siedzi właśnie na jakiejś zapyziałej plaży, a teraz chodź, zawiozę cię.

Harry pokiwał głową i wziął swoją walizkę. Zeszli z Zaynem do jego samochodu, a potem pojechali w miejsce, w którym Harry miał teraz zamieszkać. Nie mieli do siebie bardzo daleko, więc będą mogli się często odwiedzać, ale jednocześnie nie będą też wpadać na siebie co chwilę. Mieszkanie było na czwartym piętrze i Harry naprawdę obiecał sobie tym razem go nie wysadzić, ale czuł dziwne podekscytowanie, kiedy otwierał drzwi.

– Jest naprawdę fajne – odezwał się mulat, wchodząc do niego zaraz za Harrym. – Liczę, że zrobisz teraz jakąś imprezę. To nawet dobry pretekst, żeby zaprosić tego twojego Louisa.

Harry skrzywił się od razu i wyciągnął telefon z kieszeni. Sprawdzał już kilka razy w drodze, ale teraz zrobił to po raz kolejny.

– Nadal nic – powiedział do Zayna. Wiadomość, którą wysłał do szatyna, nadal nie dotarła i to było trochę dziwne. Od razu pomyślał o Åsgardzie, bo tam ludzkie telefony też były całkowicie bezużyteczne. – Nie uważasz, że to trochę dziwne? – wypowiedział na głos to, o czym przed chwilą pomyślał.

– Dlaczego? – zapytał Zayn. – Może jest w samolocie.

Harry skrzywił się lekko.

– No dobra, może tak być.

Rozejrzał się po prawie pustym mieszkaniu, po czym spojrzał uważnie na Zayna.

– Pojedziesz ze mną na małe zakupy? – zapytał i nie chodziło tylko o to, żeby uzupełnić te puste miejsca, chciał też przy okazji chociaż na chwilę zapomnieć o Louisie i nie przejmować się tym, że szatyn nie odpisywał, w końcu gdyby nie chciał mieć z nim kontaktu, to mi nie dawałby mu swojego numeru, prawda?

Ávalt ἀγάπηOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz