Åsgard

401 62 6
                                    

No i muszę to powoli zacząć czytać, żeby sprawdzić...






Louis nie mógł się napatrzeć na Harry'ego, kiedy ten paradował po pałacu w długiej tunice. Wyglądał tak pięknie, że szatyn w ciągu całego pobytu tutaj zakochał się w nim na nowo już chyba milion razy.

Do tego uczta, na którą poszli, też była imponująca. Ogromny stół aż uginał się pod ciężarem potraw i może byłby z tego wszystkiego całkiem zadowolony, gdyby nie to, jak wszyscy udawali, że nie patrzą na niego jak na intruza. Co prawda on miał to gdzieś, ale mogliby chociaż zachowywać pozory. 

– Jestem wykończony – odezwał się Harry, kiedy napełnił brzuch. – Myślisz, że moglibyśmy trochę się zdrzemnąć? 

– Wiesz, że muszę wracać do pracy – odpowiedział szatyn, upijając łyk wina ze swojego kielicha. 

– I tak już zmarudziliśmy tutaj trochę czasu, nie daj się prosić. 

– Możemy przespać się w twoim mieszkaniu albo u mnie –  powiedział Louis, jednak młodszy nie dawał za wygraną.

– To łóżko jest o wiele wygodniejsze, przekonasz się. 

Szatyn uśmiechnął się pod nosem. Harry coś kombinował, czuł to.

– Co ci chodzi po głowie? – zapytał, na co młodszy posłał mu najbardziej niewinny uśmiech na świecie. 

– Po prostu jestem zmęczony.

Cóż, szatyn absolutnie w to nie wierzył. 

– No dobrze – odezwał się. –  Ale jeśli zamordują mnie w nocy…

– Nikt cię nie zamorduje, wierz mi  – przerwał mu Harry, jednak zanim Louis zdążył mu cokolwiek odpowiedzieć, Odyn znowu zagadnął tego chłopaka, więc sam skupił się na popijaniu wina ze swojego kielicha. 

Tylko Odyn i Freja zamieni z nim tutaj kilka słów, reszta nadal traktowała go jak wroga. Jakby to on był winien, a przecież jedynym sprawcą tego całego konfliktu był Loki.

– Chodźmy – odezwał się Harry po dobrych kilkunastu minutach, po czym wstał od stołu, a Louis zrobił to samo i oboje ruszyli w kierunku komnaty młodszego. 

Oczywiście gdyby nie Harry, szatyn w ogóle by tam nie trafił, był naprawdę zagubiony w tych wszystkich korytarzach. W końcu dotarli na miejsce i Harry ponownie pchnął podwójne, ciężkie drzwi, teraz jednak zrobił to tak teatralnie, że Louis tylko upewnił się, że młodszemu coś chodziło po głowie. Wszedł do środka i odwrócił się, obserwując uważnie, jak Harry zamyka za nimi, po czym wziął do ręki sznur, który obowiązywał jego tunikę w pasie i okręcił nim kilka razy. 

– Gdybyś chciał się trochę odświeżyć przed snem… – zaczął, jednak nie skończył, bo Louis pchnął go na drzwi i złączył ich usta. 

– Wiem, że coś knujesz – odezwał się po chwili. – Nawet domyślam się co, ale nie licz na to. Jeszcze nie.

– Nie mam pojęcia, o czym mówisz – oznajmił Harry, uśmiechając się niewinnie. – Ale chętnie wezmę kąpiel, jeśli ty nie chcesz.

Odepchnął lekko szatyna i minął go, żeby wejść do znajdującego się obok pomieszczenia. Tak dawno nie brał tutaj kąpieli, że chyba zapomniał, jak to było przyjemnie. Louis podążył za nim, ciekawy co znajduje się za drzwiami, tak jak się spodziewał, była to łazienka, ale nie zwykła łazienka. Jak widać, nordyccy bogowie wszędzie lubili przepych, bo tutaj wanna była wielkości małego basenu. Chciał zobaczyć więcej, jednak Harry zamknął mu drzwi przed nosem, uśmiechając się przebiegle, no co on zaśmiał się w duchu i poszedł położyć się na łóżku. Nie miał zamiaru dać się podejść młodszemu. Jeszcze nie teraz. Było na to o wiele za wcześnie. Chciał, żeby ten związek, jeśli oczywiście miał przyszłość, był wyjątkowy. Oczywiście jako bóg romansował i to nie raz, ale tutaj nie było miejsca na przelotne romanse.

Ávalt ἀγάπηOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz