(20) Plany

66 1 0
                                    

Pov. Adam
Spojrzałem leniwie na zegarek. Była 3:35. Uśmiechnąłem się lekko i powoli zacząłem wstawać z łóżka. Poczułem jak ręka Rzeszy bardziej mnie ściska.

- Gdzie idziesz- Spytał spoglądając na mnie zaspany mężczyzna.
- Do kuchni. Muszę się napić- Szepnąłem cicho.
Obawiałem się że Rzesza będzie chciał iść ze mną. Miałem nadzieje że jednak przez tą prawie nie przespaną noc nie będzie chciał wychodzić z łóżka. Moje obawy się potwierdziły i mężczyzna zaczął wstawać.

- Doskonale poradzę sobie sam- Powiedziałem lekko zdenerwowany.
- Adaś, znam cię doskonale i wiem że ufanie tobie nawet w takich sprawach będzie złym wyborem- Prychnął mężczyzna i położył jedną rękę na moje biodro.
- Idziemy? Uniósł brew. Skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej.

Warknąłem pod nosem. Wyszliśmy z pomieszczenia i zaczęliśmy iść po korytarzu. Usłyszałem cichy dźwięk zamykanych drzwi. Odetchnąłem z ulgą widząc że Rzesza to zignorował. Kiedy weszliśmy do kuchni nalałem sobie wody przy okazji wyzywając pewnego Niemca za zniszczenie mi planów na ucieczkę. Oczywiście w myślach...

Podszedłem do niego z powrotem wraz ze szklanka w dłoni i razem skierowaliśmy się do pokoju. Poczułem jak jego ręka zsuwa się na mój tyłek. Zacisnąłem rękę w pięść i nadal szedłem. Po chwili dotarliśmy do naszego pokoju. Znaczy.. Jego pokoju. Odłożyłem szklankę na szafkę i położyłem się tyłem do Rzeszy. Szczelnie przykryłem się kołdrą.

Przymknąłem oczy z zamiarem udania się w objęcia Morfeusza jednak przeszkodził mi w tym głos Rzeszy przy moim uchu.
- Nie wiem w jakich planach przeszkodziłem tobie i Basi ale niezbyt mnie to obchodzi- Szepnął mi do ucha.

Otworzyłem oczy lekko zdziwiony
- Co? Co ty pleciesz- Odwróciłem się w jego stronę.
- Widziałem jak Basia wychodzi z pokoju. A bynajmniej się wychyla. Widziałem że była ubrana a w rękach trzymała jakąś torbę- Światło księżyca padało na niego idealnie tak że widziałem ten kpiący uśmiech i przeszywający wzrok.

Mężczyzna przytulił mnie do siebie i położył głowę na moim ramieniu.
- Dobranoc kochanie- Szepnął mi do ucha.
Lekko otępiały zamknąłem oczy starając się zasnąć jednak parę myśli męczyło moją głowę.
Skąd on to wiedział. Co zrobi z tą wiadomością?
Z nim nie ma nic pewnego. Może zrobić wszystko.
Po godzinie nareszcie udało mi się zasnąć

Biegłem przez ulice Warszawy. Padał deszcz i nic nie wskazywało na to że przestanie. Chciałem znaleźdź się gdzie kolwiek gdzie będę sam. Przez całą drogę płakałem. Nie patrząc gdzie biegnę wpadłem na coś twardego. Upadłem na ziemie i otworzyłem lekko oczy. Nademną stał Rzesza. Przypatrywał mi się z tym sadystycznym uśmiechem jednak kiedy zobaczył że płacze jego mina zmieniła się na lekko zdziwioną i zmieszaną.
- Coś się stało? Spytał wyjątkowo ciepłym głosem.
- N-nie nic. Nie interesuj się- Warknąłem i wstałem z ziemi.
Zacząłem lekko drżeć. Przez przemoknięte ubrania było mi zimno a padający deszcz nie pomagał mi w ogrzaniu się. Rzesza widząc to zdjął z siebie marynarkę i zarzucił ją na moje ramiona.
- C-co ty...- Szepnąłem ale nie było mi dane dokończyć bo mężczyzna złapał mnie za dłoń i pociągnął mnie w jakąś stronę.
- Z-zostaw mnie- Wyszeptałem
- Chcesz zamarznąć? Uniósł brew dalej mnie ciągnąc. Po paru minutach dotarliśmy do budynku. Rozpoznałem go od razu. Był to jego dom. Weszliśmy do środka.
- Dam ci moje ubrania. Jedna z moich sprzątaczek wysuszy twoje ubrania- Odparł i pociągnął mnie do pokoju. Wyciągnął z szafy koszulkę i bieliznę po czym złapał mnie znowu za rękę i pociągnął do łazienki.
- Umyj się. Wiem że potrzebujesz teraz ciepła. Zrobię ci herbatę. Po tym na pewno będzie ci cieplej- Burknął kładąc ubrania na szafkę. Podszedł do wanny i zaczął napuszczać do niej wody. Wyszedł i udał się zapewne zrobić mi herbaty. Zacząłem zdjemować z siebie ubrania i kiedy byłem w samych bokserkach do łazienki wszedł Rzesza z kubkiem herbaty.
- Mogłeś zapukać- Szepnąłem czerwieniąc się
- Po pierwsze. To mój dom mogę robić co chcę. Po drugie. Już widziałem cię tak wiele razy więc nie marudź- Prychnął i postawił kubek na szafkę obok wanny. Zabrał moje mokre ubrania i znowu wyszedł. Zdjąłem z siebie ostatnią część garderoby i wszedłem do wanny. Czując przyjemne ciepło zamknąłem oczy i uśmiechnąłem się zadowolony.
- Lepiej się już czujesz? Usłyszałem szept przy uchu. Otworzyłem oczy i spojrzałem na Rzesze. Uśmiechał się delikatnie.
- Kiedy ty tu wszedłeś? Czemu nie słyszałem? Powiedziałem zdziwiony.
- Nie nauczyłeś się że potrafię poruszać się bardzo cicho? W ogóle mnie nie doceniasz- Prychnął opierając głowę o róg wanny. Widząc jego wzrok lekko zarumieniony zaczął delikatnie się kręcić chcąc zakryć swoje intymne miejsca.
- Nie musisz się zakrywać. Tak jak powiedziałem, widziałem ciebie tak już wiele razy- Burknął i wstał.
- Jak wyjdziesz będziemy musieli porozmawiać- Powiedziawszy to wyszedł z łazienki. Po jakiś 30 minutach wyszedłem i ja. Kiedy znalazłem się w pokoju zobaczyłem kartkę na łóżku.

Jestem w biurze. Przyjdź do mnie
Rzesza

Wyszedłem z pokoju i poszedłem do wskazanego miejsca. Zapukałem i kiedy usłyszałem stanowczy głos wszedłem.
- To o czym chciałeś porozmawiać?
- Co się stało? Dlaczego płakałeś i dlaczego wyszedłeś z domu w taką pogodę- Powiedział w stając i podchodząc do mnie.
- Nic się nie stało- Mężczyzna uniósł brew
- Adam. Powiedz. W końcu i tak sam się dowiem ale wtedy nie będzie tak kolorowo- Warknął.
Najgorsze jest to że miał rację.
Spuściłem wzrok i podrapałem się po karku.
- Na serio chcesz wiedzieć? Spojrzałem lekko niepewnie na niego
- No tak. Mów już- Przekręcił oczami i oparł się o biurko
- Janek.... On... Zmarł...- Wyszeptałem i spuściłem głowę. Na samo wspomnienie poczułem łzy w oczach.
Spodziewałem się że zacznie się śmiać albo mówić że to tylko Polak ale on tego nie zrobił. Zamiast tego poczułem jak delikatnie obejmuje mnie ramionami. Zaczął gładzić moje plecy.
- No już już. Nie ma czemu płakać. To było przecież pewne. I wiesz... Ugh... Nie umiem pocieszać. Jedyne co mogę zrobić to przytulić. W ewentualności dać ci alkohol- Pomimo że nie widziałem jego twarzy wiem że przekręca oczami.
- Dziękuję...- Wyszeptałem cicho ściskając jego ramiona delikatnie
- Czekaj co? Ty podziękowałeś? I do tego jeszcze mi? Jesteś chory czy co? Położył rękę do mojego czoła.
- Tak... Ja podziękowałem- Szepnąłem.
- Trzeba zapisać w kalendarzu- Zaśmiał się.
Uśmiechnąłem się. Patrzyliśmy sobie w oczy. Nasze twarze zaczęły zbliżać się do siebie. Kiedy nasze usta miały się zetknąć ja odsunąłem się lekko.
- Coś się stało? Spytał szeptem
- J-ja nie mogę...- Wyszeptałem cicho odwracając głowę.
- Co ciebie chamuje. To że jestem Niemcem czy że jestem krajem? Złapał za moje policzki.
- N-nie... Ja nie powinienem- Powiedziałem rumieniąc się lekko
- Obydwoje wiemy że chcesz tego... Tak samo jak ja...- Powiedział zbliżając swoja twarz do mojej.
Nie odpowiedziałem wpatrując się w niego. Po chwili nasze usta połączyły się...

Nie takie szczęśliwe zakończenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz