(84) Martwię się

61 1 0
                                    

Pov. Polska
Właśnie jadłem kolację kiedy nagle usłyszałem dźwięk dzwonka.
- Ja otworze- Krzyknąłem na tyle głośno żeby reszta domowników na górze słyszała.
Kiedy otworzyłem zobaczyłem Francję.
- Witaj Polsko- Powiedziała pogodnie kobieta.
- Jest taka ładna pogoda co ty na to abyśmy się przeszli- Spytała.
- Jest już 22 nie za późno- Uniosłem brew robiąc miejsce w drzwiach żeby weszła do domu.

- Jest ciepło i widno więc czemu nie- Powiedziała nadal delikatnie uśmiechnięta.
- Zgoda tylko się przebiorę- Powiedziawszy to pobiegłem na górę.
Szybko narzuciłem na siebie spodenki i jakąś koszulkę.
Zbiegłem na dół gdzie Francja rozmawiała z Czechami.
- Już jestem- Odparłem.
- Czechy może pójdziesz z nami- Spytała.
- Nie dzięki mam parę rzeczy do zrobienia- Odparł uśmiechając się lekko.
- Dobra no więc my idziemy- Powiedziałem i przytuliłem brata.
- Dobrze tylko mi wróć przed północą- Spojrzał na mnie poważnym wzrokiem.
- Odprowadzę go żywego, spokojnie- Powiedziała pogodnie Francuzka.

Kiedy wyszliśmy od razu poczułem przyjemny ciepły letni wietrzyk.
- No więc o czym chciałaś porozmawiać- Spytałem.
- Jak dojdziemy do klifu to porozmawiamy- Powiedziała uśmiechając się w moją stronę pogodnie.
Kiedy tam byliśmy usiedliśmy na tyle blisko krawędzi żeby nic się nami nie stało.

- No więc- Spytałem wyczekując.
- Ja chciałam porozmawiać o twoim związku z Rosją- Powiedziała.
- Jeżeli chcesz mnie przekonać do tego żebyśmy się rozstali to daruj ale od razu mówię nie- Powiedziałem patrząc na nią.
- Źle mnie zrozumiałeś. Chciałam powiedzieć że pomimo tego że nie ufam mu nie będę wam zabraniała być razem ale jeżeli zrobi ci jakąś krzywdę masz do mnie z tym natychmiast przyjść. Jasne? Spojrzała na mnie wzrokiem nie przyjmującym sprzeciwu.

- Tak- uśmiechnąłem się ciepło i obydwoje położyliśmy się na trawie.
Rozmawialiśmy na wszystkie tematy jakie tylko przyszły nam do głowy.
Leżąc tak szybko się podniosłem i spojrzałem na zegar mojego telefonu.
- O nie, nie , nie. Czechy mnie za to zabije- Szybko się podniosłem się na równe nogi.
- Co się stało- Spytała idąc w moje ślady.
- Miałem być w domu przed północą. Jeszcze miałem telefon wyciszony- Powiedziałem.
Byłem zły na siebie.
Wiedziałem co mnie czeka jak wrócę dla tego wolałem się pośpieszyć.
Nie chciałem żeby Czechy jeszcze bardziej na mnie krzyczał.
- To chodźmy odprowadzę cię- Szybko zaczęliśmy schodzić z klifu.

Kiedy doszliśmy do mojego domu było grubo po pierwszej.
- Porozmawiać z nim- Spytała Francja widząc przez okno to jak Czechy szybko chodzi w jedną stronę i w drugą.
- Nie, poradzę sobie- Uśmiechnąłem się lekko.

Kiedy wszedłem do domu i zdjąłem buty od razu przywitał mnie wściekły Czechy.
Podszedł do mnie i tak po prostu przytulił
- Nawet nie wiesz co się tutaj działo - Powiedział Węgry wychodząc za rogu.
- Myślałem że coś ci się stało- Szepnął Czechy
- Zagadałem się trochę z Francją- Powiedziałem cicho wtulając się w brata.
- Trochę- Powiedział Czechy odsuwając się ode mnie
- Trochę. Ty to słyszysz?! Ja tu odchodzę od zmysłów! Dzwonię do niego, dzwonie do Francji. Obydwoje nie odbierają. A on mówi że się trochę spóźnił! Nawet nie wiesz ile przez to nerwów straciłem! Krzyczał zdenerwowany.
- Niepotrzebnie. Mam już osiemnaście lat. Ba! Osiemnaście to jest wiek w którym się zatrzymałem a nie mój rzeczywisty. Jestem dorosły i mogę o sobie decydować. I przy okazji czy ty zawsze musisz mnie tak kontrolować. Mam już tego dość! Wykrzyczałem lekko wkurzony i zacząłem iść w stronę pokoju.
- Gdzie ty idziesz jeszcze nie skończyłem- Powiedział zły Czechy

- Ale ja tak- Powiedziawszy to zamknąłem się w pokoju na klucz.
Rzuciłem się na łóżko i po chwili zacząłem płakać.
Po paru minutach ktoś zaczął dzwonić.
Był to Ameryka.
- Hej Ameryka- Powiedziałem odbierając i siadając na łóżku.
Szybko zacząłem ścierać łzy ze swoich policzków.
- Cześć Polska jak się czujesz. Mama powiedziała że nawet przez okno widziała jak Czechy jest zły- Powiedział z wyczuwalną troską.
- Trochę się pokłóciliśmy- Zadrgał mi głos.

- Trochę- Zaśmiał się.
- Słyszę że płaczesz mam tam do ciebie przyjść? Spytał zmartwiony.
- Nie dziękuję- Powiedziałem i lekko się uśmiechnąłem.
- A jak Czechy? Spytał
- Nie wiem. Jak się zamknąłem w pokoju to jeszcze się do mnie dobijał- Burknąłem
- Polska. Posłuchaj Czechy się martwi. Każdy z nas by się martwił o ciebie- Powiedział.
- Nie no jeszcze ty- Powiedziawszy to rozłączyłem się.
Przyciągnąłem do siebie kolana i zacząłem znowu płakać.
To chyba nie moja wina że jestem bardzo wrażliwy

Pov. Czechy
Zdenerwowany usiadłem przy stole i zacząłem stukać palcami o blat.
- Hej spokojnie- Powiedział Węgry
- Jak mam być spokojny skoro on nie rozumie że tylko się martwię- Powiedziałem.
- Ja rozumiem. Ale Polska jest już dorosły i może o sobie decydować- Powiedział i położył rękę na moim ramieniu.

- Ale żeby chociaż odebrał- Szepnąłem.
- Może wyciszył telefon, albo się mu rozładował- Starał się mnie uspokoić.
- To nie te czasy gdzie kiedy wyjdzie i nie wraca długo to oznacza że jakiś żołnierz Niemiecki albo Rosyjski go dorwał- Powiedział wstając i podchodząc do kuchenki.

- No tak ale przecież wiesz że on podobno widzi Rzeszę, racja? To się jeszcze nie skończyło... Przez to wszystko martwię się jeszcze bardziej...-
- No tak ale przecież była z nim Francja. Przy okazji mieli blisko do domu Brytanii. Gdyby coś się stało biegli by do niego- Powiedziawszy to usiadł koło mnie z dwoma kubkami herbaty podając mi jeden.

- Dziękuje- delikatnie się uśmiechnąłem.
- Chyba ważniejsze jest to że Polska wrócił niż to że nie wracał długo prawda- Spytał unosząc brew.
- No prawda- To chyba logiczne że się o niego bałem.
- Dobra nie wiem jak ty ale ja idę spać. Przy okazji zapomniałeś zmienić swoim królikom wodę- Kiedy to powiedział wziąłem kubek i popędziłem do ich klatki.

- No już przepraszam, zapomniało mi się- powiedziałem dając im wody.
Usiadłem przy biurku i położyłem głowę.
Spojrzałem na moje króliki.
- Słuchajcie ja naprawdę nie chce się z nim kłócić- Powiedziałem do nich.
- Ale on nie daje mi wyboru. To chyba jest normalne że się o niego martwię- Wyjąłem jednego królika z klatki i położyłem go na biurku.
- Czy to przypadkiem nie jest dziwne że gadam do królika? Spojrzałem na Rudego i się zaśmiałem.

Spędziłem jeszcze tak godzinę a jako iż nie chciało mi się iść spać w pokoju przesiedziałem do siódmej. Kiedy wyszedłem już ubrany w nowe ciuchy zszedłem na dół.
Podszedłem do kuchni gdzie zacząłem przygotowywać śniadanie.
Chciałem przeprosić Polskę.
Na pewno mi po tym wybaczy...
Uśmiechnął się zadowolony z siebie.
Po chwili usłyszałem ciche kroki.
Spojrzałem w stronę schodów i uśmiechnąłem się szerzej widząc mojego brata.
- Oh, Polska. Chodź, właśnie zrobiłem śnia...- Spojrzał na mnie i wyszedł.
- danie...- Dokończyłem.
Jest na mnie zły.

Nie takie szczęśliwe zakończenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz