(100) Difendium

61 1 0
                                    

Pov. ZSRR
Zamknąłem oczy.
To już mój koniec.
Nikt nie dowie się że coś jest nie tak.
Wszyscy siedzą na dole.
Nawet stąd słyszę ich głośne rozmowy.
Nie ma mowy że usłyszą.
Moja dusza umrze a ja trafię na górę.
Zostawię ich samych.
Oni sobie nie poradzą sami.
Zabiją ich albo wezmą do niewoli.
Usłyszałem dźwięk przeładowania pistoletu i cichy wystrzał.
Tego rodzaju pistolety zawsze są ciche.
Nikt nie usłyszy ani wystrzału ani moich krzyków.
Jednak...
Nie poczułem bólu.
Otworzyłem oczy i spojrzałem w bok.
Był tam PRL.
Stał nad Viktorem.
W jego boku była kula z difendium.
Moje oczy otworzyły się szeroko.
PRL spojrzał na mnie i upadł na podłogę.

- PRL! Krzyknąłem głośno.
Zszedłem z łóżka i poczołgałem się do Polaka.
- PRL... Co ci się dzieje... Cholera wstawaj! Zacząłem trząść jego ciałem.
- Egh... Na szczęście mam jeszcze dwie kule...- Viktor wstał i ponownie we mnie wycelował.
Nim zdążył wystrzelić przez jego głowę przeleciała kula wystrzelona tym razem z normalnego pistoletu.
Spojrzałem w kierunku drzwi.
Stała tam Jugosławia.
W dłoni trzymała zwyczajny pistolet ciągle mierząc na już dawno martwego Viktora.
Spojrzała na mnie i upuściła pistolet podbiegając do mnie.
- Nic ci się nie stało?! Spytała dotykając mnie po policzkach i oglądając mnie całego.
Pokręciłem głową.
Jedynie pokazałem na PRL'a.
Oddychał ale bardzo słabo.

Kobieta otworzyła szerzej oczy.
- Węgry! Krzyknęła.
Do pokoju wpadła Węgierka.
- Co się drzesz- Przekręciła oczami.
Widząc jednak PRL'a zbladła.
- Cholera... Trzeba jak najszybciej przenieść go do mojego gabinetu- Powiedziała wybiegając z pokoju.
Próbowałem wstać jednak każda moja próba kończyła się niepowodzeniem.
- Zostaw. Sam nie dasz rady wstać- Jugosławia złapała mnie za rękę i pomogła mi usiąść na łóżku.
Do pokoju weszli Litwa i Łotwa.
Wzięli PRL'a i jak najdelikatniej mogli zabrali go do gabinetu Węgier.

Jugosławia popchnęła mnie na łóżko.
Zdjęła z mojej głowy uszankę i położyła ją obok.
- Odpocznij. Nabierzesz więcej sił- Spojrzałem na drzwi przez które weszli Litwa i Łotwa.
- Co z nim? Spytał Litwa pokazując na Viktora.
Spojrzałem na martwe ciało i westchnąłem głośno.
- Za niedługo się odrodzi. Weźcie go do piwnicy i zwiążcie jak najmocniej tylko możecie. Zejdę do niego kiedy tylko będę miał czas- Przymknąłem oczy.
- Dobrze- Wzięli ciało Viktora i wyszli zamykając drzwi.
- Zostaniesz ze mną...? Spoglądam na Jugosławię.
- Zostać...? No pewnie...- Kiwa głową.
Kładzie się obok.
Wtuliłem się w nią i przymknąłem oczy.
Po chwili razem zasnęliśmy.

Ze snu zbudziło mnie pukanie.

Spojrzałem na drzwi.
- Proszę...- Powiedziałem na tyle głośno że osoba pukająca na pewno usłyszała.
Do środka weszła Węgry.
- ZSRR... Zrobiłam to co mogłam. Teraz czas pokaże czy PRL wytrwa... Chcesz go może zobaczyć? Prawie że natychmiast wstałem.
Miałem już znacznie więcej siły niż wcześniej.
- Czyli tak... Chodź- Razem wyszliśmy z pokoju i poszliśmy w stronę gabinetu.
- Jest nieprzytomny ale zostawię was samych... Może... Może chcesz mu coś powiedzieć- Wszedłem do środka i usiadłem na krześle obok PRL'a
Miał zamknięte oko.
Jego twarz była oświetlana przez księżyc.
Podpięty był do jakiś dziwnych rzeczy.
Położyłem dłoń na jego ręce.
Spojrzałem na jego bladą twarz i... Rude włosy.
Uśmiechnąłem się lekko.
Zawsze mnie to bawiło.
Skóra PRL'a jest blada jak ściana, usta, powieki i wokół oczu ma prawie że czarną a włosy ma koloru Rudego.
I to takiego jasnego.
Kompletnie nie pasuje to do siebie.
Ale takiego PRL'a przecież pokochałem.
Delikatnie zacząłem głaskać jego blady policzek.

- Wszystko będzie dobrze. Za niedługo będziesz znowu z nami- Uśmiecham się ponownie.
Przy PRL'u spędziłem godzinę, może dwie.
Kiedy wyszedłem z jego pokoju skierowałem się na dół do piwnicy.
Tam spędziłem więcej czasu.
Viktor się już obudził co znaczyło że musiałem z niego wyciągnąć znacznie więcej.
Rzuciłem martwe ciało mojego byłego kochanka na podłogę.
- Żałosne...- Prychnąłem.
- Zwiążcie go znowu. Jutro tutaj wracam- Powiedziałem spoglądając na stojących obok mnie Litwę i Łotwę

Ci skinęli głową i zajęli się chłopakiem.
Ja wyszedłem i skierowałem się do pokoju.
Położyłem się na łóżko i przymknąłem oczy.
Nie mogłem zasnąć.
Spojrzałem w górę.
Westchnąłem głośno i wstałem.
Powoli wyszedłem na balkon i oparłem się o barierki.
Obok na stoliku zawsze miałem pudełko cygaro.
Tym razem też było.
Wziąłem do ust jedno i zapaliłem je.

Miałem zamknięte oczy.
Czułem dotyk na swojej skórze.
Zimna dłoń delikatnie jeździła po moim brzuchu.
Zaciągnąłem się zapachem.
Dobrze znane mi połączenie perfum, cygaro i wódki.
Wtuliłem twarz w zimną klatkę piersiową mojego kochanka.
Było tak wspaniale...
Jedna z jego dłoni która dotychczas dotykała moich skrzydeł zjechała do bioder.
Mężczyzna co jakiś czas całował moją szyję i kark.
- PRL...- Usłyszałem jego szept przy uchu.
Dotyk zniknął.
Tak samo jak zimne pocałunki składane co jakiś czas na mojej szyi
Otworzyłem oczy i... Zobaczyłem ciemność.
Nie było nikogo.
Tylko ja.
Wstałem powoli z ziemi.
Po chłodzie, twardej betonowej podłodze i dobrze znanym mi zapachu poznałem że to piwnica.
Przyłożyłem zmęczony rękę do twarzy.
Dopiero teraz zorientowałem się że nie mam oczu.
Wpadłem w panikę.
Upadłem na ziemię.
Nie mogłem nic zrobić.
Chciałem krzyczeć jednak coś mnie blokowało.
Czułem zimno na całym ciele.
Co się dzieje?
Nie słyszałem nic.
Poczołgałem się do ściany i tam skuliłem.
Czułem przeszywające zimno z każdej strony
Za sobą słyszałem ciche szepty.
- PRL...- Szeptały ciągle.
Nie rozpoznawałem ich.
Jednak przez każdy z nich czułem dreszcze na sobie.
Strach.
To było jedyne co czułem.
Po chwili kiedy już w miarę się uspokoiłem poczułem na całym ciele przeszywający ból.
W jednym momencie czułem jakby mnie rozrywali na strzępy a w innym jakby palili żywcem.
Zacząłem głośno krzyczeć jednak po chwili poczułem jak coś uniemożliwia mi to.
Przyłożyłem rękę do ust.
Były zszyte.
Po moich policzkach zaczęło coś spływać.
Czułem jak wypala mi skórę.
Opadłem z głośnym jękiem na plecy czekając aż to wszystko się skończy.

Nie takie szczęśliwe zakończenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz