(38) Podejrzenia

60 1 0
                                    

Pov. Czechy
- Telefon? Mam. Klucze? Mam. Pieniądze? Mam. Czapka? Mam. Opaska? Mam. Króliki i wszystko co do nich potrzebne na tą wycieczkę? Mam. Koc żeby mieć na czym tyłek posadzić? Jest. No to w drogę- Burknąłem do siebie.

Wziąłem króliki które były w pojemniku bez przykrywki. Na ramieniu miałem zawieszoną małą torbę gdzie były wszystkie rzeczy które wymieniłem.

Wyszedłem z pokoju uwarzając żeby pojemnik w nic nie uderzył.
- Gdzie idziesz? Spytał mój brat.
- Z królikami obok tego jeziorka. Jeżeli chcesz to możesz zabrać tam swoje węże. Czy coś- Burknąłem patrząc na niego.
- Przejdę się na spacer. Węże pójdą kiedy indziej. Przy okazji. Twoje króliki niezbyt je lubią. Przy okazji także porozmawiamy tak normalnie. Jak za dawnych lat- Powiedział chłopak wstając z kanapy i idąc do pokoju.

Uśmiechnałem się lekko.
- Brzmiał poważnie. Coś musi być nie tak skoro chce porozmawiać tak na poważnie- Powiedział Węgry podchodząc do mnie.
- Martwi mnie to że on chce porozmawiać ze mną jak za dawnych lat. Za dawnych lat najczęściej rozmawialiśmy o problemach które nas dręczyły- Westchnąłem.
- Jak myślisz. Chodzi o tą sprawę z Rzeszą? Jeżeli tak. Wytłumacz mu to jak najdelikatniej. Sam w końcu zrozumie że to nie możliwe żeby Rzesza tu był. A zwłaszcza w naszym domu kiedy wszyscy jesteśmy. Widzielibyśmy go przecież-
- Wiesz. Zaczynam powoli zastanawiać się czy nie uwierzyć mu- Podrapałem się po karku.
- Czekaj co? Przecież przed chwilą wyjaśniłem dlaczego to jest niemożliwe- Węgry patrzył na mnie jak na idiotę.
- Ale no spójrz. Polska od momentu w którym nam powiedział że coś się dzieje zachowuje się inaczej. Dawno nie widziałem go tak przerażonego. A pamiętam że był taki kiedy ktoś mu realnie zagrażał. Dzisiaj jest też jakoś bardziej nieobecny. Często jak przechodzi na korytarzy widzę jak cały drży. Plus jakby naprawdę nic nie było i byłyby to tylko zwykłe koszmary to nie przybiegałby do mnie w nocy z krzykiem. Nawet nie wiesz jak on błagał mnie żeby mógł ze mną spać. A do tego ta sprawa że nie czuje się już dobrze w pokoju który od początku mu się podobał. Ja już nie wiem co o tym myśleć- Westchnąłem przymykajac oko.
- Posłuchaj Czechy. Może to po prostu zwykła trauma po przeżyciach z wojny. Przecież obydwoje wiemy co się wtedy działo. Polska ostatnio przez sytuacje w kraju jest strasznie zestresowany. Więc może przez to przypominają mu się czasy wojny. I przez to ma urojenia. Pamiętasz że od początku kiedy ZSRR się rozpadł chodziliśmy z nim do psychologa- Zaczął tłumaczyć.
- Po pierwsze. Jeżeli to by była trauma to by też wspominał o ZSRR albo o Cesarstwie. Po drugie. Co do tego psychologa. Czuję że był jeszcze jedne powód tego że Polska się załamał. Dzisiaj go postaram się o to wypytać- Odparłem.

Kiedy Węgry miał odpowiedzieć usłyszeliśmy ciche kroki na schodach. Zszedł po nich Polska. Ubrany był jak zwykle w beżowy sweter, czarne spodnie, koszulę i kapelusz który miał na głowie.
- Idziemy? Spytał uśmiechając się lekko.
- Tak jasne- Także się uśmiechnąłem.
- Może ja wezmę torbę a ty weź króliki. Albo odwrotnie- Zaproponował.
- Nie spokojnie. Dam rade- Powiedziałem.

Polska pokiwał głową. Złapałem go za rękę i chciałem pociągnąć do drzwi ale Polska stał w miejscu. Spojrzałem na niego. Od razu zobaczyłem ten nieobecny i przerażony wzrok.
- Polska coś się dzieje? Spytałem.
Nie odpowiedział rozglądając się ciągle. Spojrzałem na Słowację i Węgry. Oni tak samo zdziwieni patrzyli na Polaka.

Pov. Polska
- Gdzie idziesz? Usłyszałem głos przy uchu.
Zdębiałem. Wszędzie rozpoznałbym ten zimny i twardy ton.

- Polska coś się dzieje? Usłyszałem przytłumiony głos mojego brata.
- No odpowiedz. Gdzie idziesz. Pozwoliłem ci? Spytał ponownie.
Poczułem jak moje plecy dotykają czyjegoś torsu. Zamknąłem na moment oczy żeby się uspokoić po czym ponownie je otworzyłem.
- Nad jeziorko. Z Czechami. Zaraz wrócę...- Wyszeptałem jak najciszej.
- Czy ja kiedykolwiek ci pozwoliłem iść? Nie? No właśnie. Ale no dobrze. Skoro tak bardzo chcesz. Tylko pamiętaj. Ja zawsze będę obok ciebie- Poczułem pocałunek na płatku mojego ucha.

- Polska! Usłyszałem krzyk przy uchu.
- N-nie! Krzyknałem.
Kiedy poczułem jak ktoś mnie obejmuje zacząłem się wyrywać. Przez rozmazany obraz spowodowany łzami ledwo co widziałem kto mnie teraz trzyma.

- No już spokojnie... Hej... Polska... To ja... Węgry...- Usłyszałem cichy głos.
Przestałem się wyrywać i spojrzałem na Węgra.
Po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
- Przepraszam...- Wyszeptałem.
- No już cichutko. Nic się nie stało. Nawet nie masz za co przepraszać...- Wyszeptał przytulajac mnie do siebie.

Spojrzałem za plecy mojego przyjaciela.
Stał tam Rzesza. Uśmiechnął się szeroko i pokręcił głową. Wyjął pistolet za paska i wycelował w Węgra po czym pokiwał nim w bok.
Rozumiejąc o co mu chodzi odsunąłem się od niego i natychmiast napotkałem zmartwiony wzrok mojego brata.
- Polska... Wszystko dobrze- Spytał.
- Powiedz że tak...- Usłyszałem głęboki głos obok ucha.
Czyli teraz nawet będzie kontrolował to co mówię. Świetnie...

Poczułem jak jego dłonie zjeżdżają na moje biodra.
- Polska? Czechy złapał mnie za rękę
- Powiedz że wszystko jest dobrze. Czy to takie trudne- Warknął Rzesza do mojego ucha.
- Wszystko dobrze Czechy. Nie martw się- Wysiliłem się na uśmiech. Może sztuczny. Ale uśmiech.
- Napij się- Powiedział Słowacja wchodząc do pokoju ze szklanką wody.
Nawet nie wiem kiedy on po nią poszedł.
- Dzięki- Powiedziałem łapiąc szklankę.

Przyłożyłem ją do ust i przechyliłem.
- Pamiętam jak kiedyś kiedy jeszcze żyłem... Napiłeś się tak krwi... Prosto ze szklanki... Pamiętasz? Musiałby być to jeden z twoich najlepszych dni... Wtedy chociaż trochę mogłeś się poczuć jak ktoś więcej niż zwykły, zapchlony Polski chłopiec- Sapnął cicho nadal tuląc się do mnie od tyłu.

Kiedy tylko przypomniałem sobie tą sytuację w ustach poczułem metaliczny smak krwi. Spojrzałem na szklankę i zobaczyłem w niej czerwona ciecz.

Otworzyłem szerzej oczy i z przerażenia aż upuściłem szklankę która rozbiła się rozchlapując płyn w wiele stron. Nadal patrzyłem na tą szkarłatną czerwień. Zacząłem cały drżeć.
- No i zobacz co zrobiłeś. Będę musiał ci za to dać solidną karę. Nie dość że nabrudziłeś to jeszcze oni mają coraz więcej podejrzeń- Szepnął kręcąc lekko głową Niemiec.

Pomimo tego nadal się do mnie przytulał od tyłu mając głowę na moim ramieniu.
- Żeby to odkręcić mów to co ja ci karze. Będziesz się słuchał i zrobisz wszystko dobrze to może ominie ciebie część kary- Wysapał uśmiechając się.
- Polsko. O mój. Czy napewno wszystko dobrze? Spytał Słowacja stając przedemną.
Spojrzałem na swoje stopy. Nie ubrałem butów....

- Odpowiedz że tak. Że po prostu przestałeś czuć rękę i nie utrzymałes ciężaru szklanki- Rzesza zaczął błądzić dłońmi po moich biodrach przesuwajac się coraz bardziej na uda.
- Tak, wszystko dobrze. Tylko po prostu przestałem czuć rękę. I tyle- Wzruszyłem ramionami.
- Grzeczny chłopiec...- Rzesza zacisnął dłonie na moich udach i schowal twarz w moich włosach.
- Na pewno dasz radę pójść nad to jeziorko? Spytał Czechy.
- Tak- Odparłem krótko tak jak kazał mi Rzesza.
Boże ale ja jestem słaby...

- No to chodź- Torbę zawiesił na swoje ramię, wziął króliki i wystawił w moja stronę rękę.
Złapałem ją i razem skierowaliśmy się do drzwi. Rzesza oczywiście uparcie szedł za mną oplatając ciągle moje biodra rękami.

Nie takie szczęśliwe zakończenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz